16

7.1K 799 124
                                    

Pokonał pomost, ruszył przez trawnik i wszedł do domu przez otwarte tarasowe drzwi, po czym pokierował się prosto do pokoju brata. Pchnął z całej siły drzwi i spojrzał na te jebane papierowe origami.

– Ty skurwielu – warknął. Sięgnął do rzeczy zmarłego brata i w przypływie złości zgniótł kilka papierowych owadów w jednej dłoni by po chwili wziąć do drugiej ręki zdjęcie Prestona. – Okłamałeś mnie. – Celował palcem w jego uwiecznioną na zdjęciu twarz. – Oszukałeś, skurwielu! Miałeś jej pilnować. Obiecałeś mi to. A ty – wściekle rzucił ramką o ścianę, aż roztrzaskała się w drobny mak – umarłeś! Ty samolubny, mały gnojku!

– Cain – zza jego pleców padł głos mamy. – Co ty tu...? – urwała na widok małej demolki w pokoju jej młodszego syna.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

– Ciężko pogodzić się z myślą, że twoje dziecko było uzależnione. Dowiedzieliśmy się po jego śmierci i razem z ojcem uznaliśmy, że ta wiedza nikogo nie uszczęśliwi. Zwłaszcza ciebie, więc milczeliśmy.

– Nie o tym mówię. Dlaczego nie powiedzieliście mi, że to on prowadził tamtego dnia?

– O czym ty mówisz? – Jego matka patrzyła zdezorientowana.

– Czyli nie wiesz, kto prowadził samochód?

– Nie. Nie mogli ustalić. Preston nie żył, a Holly wylądowała w szpitalu w bardzo ciężkimi stanie.

– A nie chciała wiedzieć?

– Synu, twój brat nie żył, ojciec dostał zawału. Myślisz, że zastanawiałam się wtedy nad tym, kto prowadził? Zaakceptowałam, że to był wypadek i tyle.

– To nie Holly prowadziła.

– Skąd wiesz? – Popatrzyła na syna.

– Wymsknęło się jej. To był, do kurwy nędzy, Preston. Pierdolony ćpun, był na haju i prowadził. Ten kretyn się zabił! – wykrzyczał wściekle, bo przez jebanego braciszka dojebał się do niewinnej dziewczyny.

Spierdolił sprawę nie lepiej od młodszego Patersona i w sumie nie rozumiał, dlaczego nikt im nie powiedział. Ich sąsiedzi na pewno wiedzieli. Zresztą, może też się niedawno dowiedzieli. W sumie Holly dopiero wróciła do domu. Nie pokazywała się bardzo długo, a z relacji mamy wynikało, że była w ciężkim stanie. To by wiele tłumaczyło, co nie zmieniało faktu, że kipiał gniew. Na samego siebie i Prestona.

– Ja chyba... – nie dokończyła, bo zachwiała się lekko. Cain chwycił ją pod ramię i pomógł usiąść.

– Mamo? – Spojrzała na niego. – Nie wiedziałaś?

– Nie – wyszeptała ze łzami w oczach. – On... och. Dlaczego?

Cain poczuł się źle. Ojciec Holly miał rację. Czasem lepiej, żeby prawda nie ujrzała światła dziennego. Patrzył po raz trzeci na zalaną łzami mamę i bał się, że to się może źle dla niej skończyć. Kochała Prestona, a on nawet po śmierci znowu ją ranił. Uklęknął koło niej i złapał jej dłonie w swoje.

– Mamo? – Nie spojrzała na niego. – Powiedź coś, proszę.

Ale jego matka milczała i tylko słone krople toczyły się po bladych policzkach. Nie wiedział, co powinien zarobić, ale coś musiał. Przyszło mu na myśl tylko jedno. Może był to i najgłupszy pomysł, ale innego nie miał. Sięgnął po telefon do kieszeni spodni. Wybrał pierwszy numer na liście połączeń i czekał. Ale nikt po drugiej stronie nie odberał. To było do przewidzenia, więc postanowił wysłać wiadomość.

Mama nie wiedziała, kto prowadził samochód. Powiedziałem jej... Przyjdź, proszę. Jest w kiepskim stanie"

Nie był pewny, czy się zjawi. Zachował się jak dupek, ale tym razem poprosił o pomoc nie dla siebie, ale swojej mamy. Poza tym Carmichael była mu to winna. Zataili przed nimi tak ważny fakt, więc liczył, że dziewczyna nie będzie samolubna i chociaż dla jego mamy się tutaj zjawi. W sumie liczył na jej rozsądek, którego mu brakowało. Z całej ich czwórki, włączając to starszego Carmichaela, wychodziło ze rodzeństwo Paterson było niezbyt dojrzałe. Ale nie tylko on tutaj był winny. Czy miał do niej o to pretensje? Nie chciał o tym myśleć. Nie teraz.

Holly gapiła się telefon, na który do niedawna co chwilę ktoś dzwonił, a przed chwilą przyszła wiadomość. Domyślała się od kogo. Ale to nie zmieniało faktu, że nie chciała z nim rozmawiać. Miała dosyć tego dupka za to jak ją potraktował. Zresztą, wymsknęło jej się, ale to nie była jej wina, ten cały wypadek. Może i rodzina Patersonów nie powinna znać prawdy, ale stało się. Powinna mieć poczucie winy i miała je, ale z każdym dniem, przez to jak traktował ją Cain, ustępowało on złości. Ją też spotkało coś złego. Starała się to zaakceptować. Jej życie wywróciło się do góry nogami i dopiero powoli, krok po kroku wracało na dawne tory. Ale czy kiedykolwiek wróci? Nie sądziła, żeby tak było. Nigdy już nie będzie tak sprawna jak kiedyś. Pewne rzeczy miały swoją cenę, w tym samo życie ją miało.

W końcu sięgnęła po leżący na kocu i kłujący ją w oczy iPhone. Odblokowała go i tak jak sądziła. Wszystko było od Caina. Nie miała zamiaru do niego oddzwaniać, ale weszła w wiadomość, żeby ją przeczytać. Jak tylko doszła do końca zdania, ciężko westchnęła. Nie chciała, żeby mama Prestona się dowiedziała i jeszcze bardziej cierpiała. Dlatego poprosiła całą rodziną, żeby milczeli na temat wypadku. Domyślała się, ile ich to musiało kosztować, ale to pani Paterson musiała pogodzić się ze stratą. Najpierw jedną, później drugą. Miała wystarczająco ciężko. Śmierć syna, a później męża... A teraz dowiedziała się tego, czego w sumie nie powinna, bo szczęścia to nikomu nie przyniesie. Holly nie miała zamiaru robić z siebie cierpiętnicy, ale nie wydawało jej się, że akurat taka wiedz, komuś pomoże. Cain i jego matka mieli się nigdy nie dowiedzieć o pewnych rzeczach, a stało się inaczej.

Gdyby chodziło o niego, to nie poszłaby do domu naprzeciwko. Nie byłoby takiej cholernej opcji, ale to była pani Paterson, którą bardzo lubiła. Wyszła z domu od strony oceanu. Pokonała trawnik, łączący ich pomost i przystanęła naprzeciwko wejścia od ogrodu. Przez chwilę wahała się, czy dobrze robiła, ale już chyba niczym nie ryzykowała. Jeśli Cain ją obrazi, każe mu spierdalać, chociaż nigdy tak do nikogo nie powiedziała. Nie oznaczało to, że nie mogła nauczyć się asertywności. Właśnie była na dobrej ścieżce uczenia się tego za sprawą tego matoła.

Pchnęła drewnianą furtkę, przecięła trawnik po wyłożonych na nim kamiennej ścieżce i stanęła naprzeciwko wejścia do domu sąsiadów. Wiedziała, jak wejść, ale nie chciała wchodzić bez pukania. Wyciągnęła telefon i wystukała wiadomość.

„Stoję na trawniku z tyłu domu."

Wiedziała, że nie będzie musiała długo czekać. Była zdenerwowana. Nie do końca chciała patrzeć na gębę Caina, ale starała się panować nad nerwami. Wytarła lekko spocone dłonie w swoją sięgającą do kostek sukienkę, gdy po drugiej stronie szyby dostrzegła zmierzającego w jej kierunku mężczyznę. Odruchowo zrobiła krok w tył. Cain przesunął szklane drzwi od tarasu i kiwnął głową, zapraszając ją do środka. Weszła bez słowa.

– Jest u siebie w sypialni. Zaprowadzę cię.

– Dam sobie radę sama – odparła i ruszyła do jego mamy. 

Serca z papieruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz