15

7K 783 88
                                    

Cain puścił Holly tak gwałtownie, że o mało nie upadła, a następnie złapał ją i zakleszczył w swoim ramionach, nacierając swoimi ustami na jej. Pocałunek, którego ona nie odwzajemniła, był desperacki oraz gwałtowny. Nie podobało jej się zachowanie mężczyzny, kiedy próbowała się odsunąć, próbował znowu ją pocałować. Szarpnęła głową do tyłu. Nie chciała być bez niego całowana. Te usta nie należały do niego. Ona nie należała do niego. Nie należała do nikogo. Nie miała zamiaru odwzajemniać pocałunku. Nie mogła. Nie wiedziała, kim był teraz ten człowiek. Nie wiedziała, czy czasem za godzinę znowu nie będzie dla niej wredny. Za nim cokolwiek postanowi, co z nim zrobić, chciała go poznać na nowo, o ile on da jej taką szansę. Ale nie sądziła, żeby między nimi było jak dawniej. Słowa raniły bardziej niż czyny. Słów nie dało się wymazać. Nie było czarodziejskiej gumki.

– Pragnę cię – wychrypiał niskim głosem, kiedy ona w końcu się od niego odsunęła. 

Był bezczelny. Naprawdę bezczelny. Najpierw wyzywał ją, a teraz całował, jakby nigdy nic się nie stało... Żar w jego oczach na nią nie działał. Już nie. To było też dla niej odkrycie, że Cain już nie miał nad nią takiej nad nią władzy.  Powinna kazać mu spieprzać i miała zamiar mu dopiec, żeby poczuł się chociaż w jakimś marnym procencie tak jak ona.

– Tak samą jak tę swoja gorącą randkę sprzed tygodnia, którą pieściłeś pod stołem w restauracji? – zadrwiła. – A może jeszcze inną, którą pieprzyłeś w tym tygodniu? – wypaliła zła, bo przypomniała sobie, że nazwał ją dziwką.

– Nie jesteśmy razem – odepchnął ją do siebie, mimo że wcale go nie dotykała – więc miałem prawo.

– Miałeś. Ale ja się z tobą nie prześpię. Nie będę jedną z wielu tych cipek, które pieprzysz. Zresztą dla ciebie i tak jestem dziwką, która ci dała – powiedziała z goryczą, odsuwając się od niego jeszcze bardziej. Nie miało znaczenia, że on już wiedział, że Prestona i jej nic nie łączyło. Chciała mu wbić szpilę. Chciała, żeby poczuł się źle. Ona tak się dzisiaj poczuła. Nie chciała być więcej miłosierna dla niego. Nie chciał i miała do tego prawo.

– Kurwa, przepraszam. Przepraszam cię Holly. Nie chciałem cię wtedy tak nazwać. Byłem wściekły. Ja pierdolę! – Złapał się za głowę, zawył i się odwrócił na chwilę.

Wykorzystała to i ruszyła szybkim krokiem w kierunku domu. Ale chciała mu jeszcze coś powiedzieć, dlatego odwróciła się.

– Ja – Paterson spojrzał na nią – nie wściekam się na twojego brata, że był ćpunem, i że spowodował wy... – urwała gwałtownie, zdając sobie sprawę, że on tego nie wiedział, a ona powiedziała za dużo.

Przełknęła ślinę, i licząc, że zajmie mu chwilę zrozumienie jej słów, odwróciła się i przyspieszyła kroku. Musiała iść szybciej. Nie chciała z nim o tym rozmawiać. Będąc już prawie przy wejściu do ogrodu od strony oceanu, odważyła się spojrzeć w stronę Caina, który wciąż stał. Po sekundzie ruszył do niej biegiem. Chyba powinna zmierzyć się z tym, co przed chwilą palnęła, ale nie miała na to siły. Nie teraz, nie dzisiaj. A może nigdy? Kiedyś, ale nie teraz.

Źle się stało, ale nie mogła już cofnąć tych słów. Ruszyła pospiesznie do domu, słysząc za sobą ciężkie, dudniące kroki Patersona na drewnianym pomoście. Przyspieszyła, zaciskając jednocześnie wargę na przeszywający jej nogę ból. Zignorowała go, wpadła za ogrodzenie, zamykając za sobą furtkę, by ruszyć trawnikiem w kierunku tylnych drzwi, w których stał jej tato ze zmartwioną miną. Zanim podeszła do niego, skrzywiła się, bo poczuła przeszywający ból w nodze, jakby ktoś wbił jej nóż.

– Holly! – rozniosło się w powietrzu. – Wracaj tutaj! Wracaj! – Zignorowała wrzaski Caina, ale trzask metalowej bramki, świadczył o tym, że przylazł tutaj za nią, na ich posesję bez zaproszenie.

Serca z papieruWhere stories live. Discover now