Epilog

20.4K 871 246
                                    

~ Miley ~

 - Bret, bo ją udusisz! - po tych słowach wilkołak odsunął się od naszej córki, choć było widać, że dość niechętnie.

 - Jestem ostrożny - oznajmił, podtrzymując jej główkę. Wyglądali razem naprawdę uroczo.

 - Nie wątpię w to - odparłam przez śmiech - ale może dasz jej jeszcze trochę pospać?

Białowłosy mruknął coś pod nosem, ale posłusznie odłożył dziewczynkę do łóżeczka.

 - No to jak ją nazwiemy? - tak, wiem, że to głupie. Wciąż zastanawiać się nad imieniem dla przeszło dwutygodniowej córeczki. 

 - Megan mówiła, że pasowałoby jej Hope.

 - Nie podoba mi się - skwitował stalowooki.

 - Rebecca?

 - Nie.

 - Enigma? Dolores? Abigail? - byłam lekko zła, że nie jesteśmy w stanie wybrać odpowiedniego imienia, dlatego zaczęłam wymieniać pierwsze lepsze, które wpadły mi do głowy.

 - Nie, nie i nie - westchnął, siadając obok mnie na łóżku i kładąc mi dłoń na kolanie.

 - Nie mam już pomysłów - spojrzałam na niego, mrużąc oczy.

 - Eh... - potarł sobie kark. - Ja też nie.

 - Musimy coś wymyślić - oznajmiłam stanowczo.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, wymyślając własne imiona.

 - Tara.

 - Co? 

 - Tara. Nie podoba ci się? 

Zastanowiłam się przez chwilę. Wstałam z łóżka i podeszłam do naszej malutkiej córeczki, która teraz smacznie sobie spała.

 - Tara... - mruknęłam, przypatrując jej się badawczo. 

Miała teraz zamknięte oczka, ale wiedziałam, że ma niebieskie tęczówki po mnie. Sądziłam, że kolor włosów odziedziczyła po Brecie.

 - Idealne - odwróciłam się do mężczyzny, uśmiechając się od ucha do ucha.

On również się uśmiechnął.

Miał dwadzieścia cztery lata, ale wciąż wyglądał jak dwudziestojednolatek, którego poznałam trzy lata temu.

Nagle zza moich pleców dało się słyszeć głośny płacz dziecka.

 - Chyba ktoś tu się obudził - mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, kiedy wzięłam Tarę na ręce. - Chcesz na spacer, malutka?

Zaczęłam kołysać delikatnie niebieskooką, a Bret w tym czasie podał mi wózek.

 - Idziesz z nami? - zapytałam chłopaka.

 - Chyba sobie żartujesz. Nigdzie nie puszczę mojej żony i córki samej - odpowiedział, obejmując moje ramię i całując mnie w czoło. - Nie wiem, czy wiesz, ale od wojny z wampirami minęły tylko trzy lata.

 - Chyba trzy - poprawiłam go. - Nie ma tu już wampirów, dobrze o tym wiesz. To znaczy oprócz Harley'a, ale on jest po naszej stronie.

Nie znam go ✔Where stories live. Discover now