2. Niespodzianka od... alfy?

27.3K 1.3K 239
                                    

~ Miley ~

Pip-bip. Pip-bip. Pip-bip.

Nie no!

Jęknęłam w poduszkę i podniosłam mozolnie głowę, aby wyłączyć to wkurzające urządzenie.

Kiedy budzik nie wydał już żadnego dźwięku, postanowiłam, że wstanę od razu - dziwne, bo znając mnie znowu bym zasnęła.

Kiedy moje bose stopy dotknęły zimnej podłogi, wzdrygnęłam się. 

Wzięłam z szafy jakieś przypadkowe ubrania. Wypadło na szare jeansy z dziurami i bluzkę w kolorze wyblakłego błękitu. 

Kochałam ten kolor.

Do tego jeszcze szara bluza z kapturem i moje ukochane białe adidasy.

Wyśmienicie!

Ruszyłam żwawym krokiem w kierunku białych drzwi prowadzących do łazienki. 

Zamknęłam za sobą drewnianą powłokę na klucz i zdjęłam piżamę. 

Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy moim ulubionym szamponem o zapachu truskawek i wanilii. Rozumiałam, że ten zapach kusi samce, ale nosiłam przywilej luny stada, co oznacza, że nikt mnie nie zgwałci - oby.

Kiedy skończyłam się myć, od razu założyłam przygotowany przeze mnie wcześniej komplet, plus bielizna.

Zadowolona z efektu spojrzałam w lustro i spostrzegłam, że tylko moje czarne włosy nie pasują do kompletu, wyglądając jak ptasie gniazdo.

Szybko zabrałam się za nie szczotką, a po skończonej pracy wyciągnęłam jeszcze z szafeczki pod zlewem suszarkę. 

Kiedy włosy były suche i rozczesane, zabrałam się za plecenie warkocza. Lubiłam chodzić w warkoczach, ponieważ nie dość, że ładnie się w nich wygląda, włosy się tak strasznie nie plączą i potem łatwo je rozczesać.

Na sam koniec umyłam zęby i zadowolona z wyniku, wyszłam z pomieszczenia.

Była 07.44. A to się Stacy zdziwi!

Wyszłam ze swojego pokoju i skierowałam się na piętro omeg, gdzie znajdowała się również jadalnia.

Od progu dało się już słyszeć śmiech głównej kucharki oraz głównego kierowcy limuzyny.

Prychnęłam pod nosem i przekroczyłam próg.

 - Ekchem - odchrząknęłam, kiedy nie zwrócili na mnie uwagi. 

Spojrzenie Stacy skierowało się automatycznie na mnie i natychmiast odsunęła się od swojego przeznaczonego z którym uprzednio się całowała. Mężczyzna mruknął coś niewyraźnie pod nosem, ale ja jako człowiek oczywiście tego nie słyszałam - co innego dla kucharki.

 - Dzień dobry, Luno - zwróciła się do mnie kobieta z uśmiechem. - Mogę wiedzieć, dlaczego tak wcześnie wstałaś? - zapytała z szelmowskim uśmieszkiem. Była dla mnie, jak matka, ale oczywiście moja prawdziwa rodzicielka zginęła w ataku wampirów podczas podróży autem jakieś sześć lat temu.

 - Chciałam po raz pierwszy zjeść ciepły posiłek - wyjaśniłam, uśmiechając się.

Nagle poczułam silny ból w okolicach obojczyka, gdzie znajdowało się oznaczenie przez mojego mate - innymi słowy, dziabnął mnie rozpoczynając proces parowania i nie pokazywał mi się przez około sześć lat, teraz także mi się nie pokazuje.

 - Au - złapałam się za obojczyk i spróbowałam jakoś załagodzić ból.

 - Luno? - zapytała zaniepokojona Stacy.

 - To nic... - syknęłam z bólu. - Alfa znów gdzieś wyjechał, prawda? 

Wiedziała o co mi chodzi. Czułam taki ból tylko, kiedy mój mate był daleko ode mnie albo został poważnie zraniony. Ale jest jednym z najsilniejszych wilkołaków - nigdy nie został zraniony, więc nie odczułam bólu jego zranienia.

Kobieta skinęła niepewnie głową.

 - Pojechał do watahy alfy Zacka.

Westchnęłam głęboko, kiedy poczułam, że ból powoli znika. Mimo, że dopóki mój przeznaczony będzie ode mnie daleko i tak ból nie ulży mi do końca.

 - On mi się nigdy nie pokaże - powstrzymałam łzy w kącikach oczu.

 - Na pewnie ci się pokaże, Luno - kucharka położyła mi dłoń na ramieniu. - Na pewno to zrobi.

 - Czekam już na to sześć lat! - warknęłam, a kobieta lekko się skuliła. Od zmiennych nauczyłam się kilku sztuczek, jakie potrafią wykorzystać nawet ludzie, ale tylko wtedy, kiedy będą przebywali miedzy wilkami. - Przepraszam... - ściszyłam nieco głos.

 - Och, nie przepraszaj mnie, Luno - zaprzeczyła szybko. - Zrobiłam twoje ulubione śniadanie. Gofry z czekoladą.

Uśmiechnęłam się smutno. Stacy zawsze potrafi poprawić mi humor!

Zjadłam najpierw jednego, a następnie drugiego gofra. Pyszny smak czekolady rozniósł mi się na podniebienie, a ja mruknęłam zadowolona.

Kiedy ocknęłam się z transu, ujrzałam, jak kucharka sili się, aby się tylko nie roześmiać.

 - No co? - zapytałam, marszcząc brwi.

 - Masz czekoladę na nosie, Luno - uśmiechnęła się promiennie, a ja jak najszybciej starłam słodką polewę z nosa.

 - Jestem czysta? - spytałam.

 - Pozwól - zaproponowała i przejechała mi ściereczką po nosie.

Zupełnie jak z dzieckiem, z tym, że to ja byłam tym dzieckiem.

Stacy mówi, że jestem nad swój wiek bardzo dojrzała, zarówno z wyglądu, jak i z zachowania. No bo w końcu wilkołaki bardzo szybko dorastają płciowo, a kiedy się z nimi mieszka od małego, to dziedziczy się pewne cechy.

 - Dzięki - burknęłam zawstydzona i spuściłam wzrok.

 - Luno, wiem, że nie powinnam ci tego mówić, ale... - kobieta ściszyła głos - na twoje urodziny alfa kazał zorganizować wielkie przyjęcie. 

 - Naprawdę? Alfa? - zapytałam, bo nie wykluczone, mogłam się przecież przesłyszeć.

 - Podobno ma być jakaś wielka niespodzianka, ale... Och, nie mogę ci powiedzieć! - wyżaliła się, a pod oczami pojawiły się jej lekkie zmarszczki.

 - Zaczęłaś, to teraz kończ - nakazałam miło.

 - Ale chodzi o to, że alfa nikomu nie powiedział co to będzie za niespodzianka - odparła.

Spojrzałam na zegarek 08.55. Na prawdę czas tak szybko zleciał?

 - Idę pobiegać - poinformowałam kucharkę. - Wrócę za jakieś pół, góra godzinę.

 - Uważaj na siebie, Luno - ostrzegła mnie tą swoją babciną gadką.

 - Dobrze Stacy, dziękuję - przewróciłam oczami i udałam się do wyjścia.

Nie znam go ✔Where stories live. Discover now