12. Krew czy whisky?

19.8K 1.1K 89
                                    

~ Miley ~

Syknęłam z bólu, otwierając oczy i masując swój kark.

Obejrzałam się dookoła.

Szare ściany, nie ma okien. No... Chyba tyle. Jeszcze dorzucić to łóżko na którym teraz leżę, wielkie, pancerne drzwi oraz żarówkę, która jakimś dziwnym trafem oświetla cały pokoik.

Gdzie ja jestem?

Wstałam na równe nogi, podchodząc do metalowej powłoki.

tak się boją, że ucieknę?

Pociągnęłam za klamkę. Musiałam chociaż spróbować.

Drzwi ustąpiły, a ja prawie nie krzyknęłam z radości, kiedy przekroczyłam próg.

Rozejrzałam się uważnie po korytarzu, gdzie znajdowało się pełno drzwi oraz długi, purpurowy dywan.

Spojrzałam na dzban, leżący na jednej z szafek nad którą wisiał wielki portret jakiejś kobiety.

Była młoda i miała brązowe włosy przed łopatki. Blada cera kontrastowała z czerwonymi, pełnymi ustami, ułożonymi w nieznaczny uśmiech. Miała na sobie średniowieczną suknię.

Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że skądś ją kojarzę. Ale skąd?

Usłyszałam odgłos kroków i szybko się odwróciłam.

Nie mogłam zbiec po schodach, bo ktoś właśnie kierował się nimi na górę.

Jedyne wyjście, to schowanie się do któregoś z pokoi, a nie chciałabym natrafić na jakąś zakochaną parę, romansującą sobie i starającą się o dziecko.

No trudno.

Uchyliłam najbliższe drzwi i bezszelestnie wsunęłam się do środka, zamykając je za sobą.

- Krwi? - odwróciłam się na dźwięk męskiego głosu.

Ujrzałam wysokiego i smukłego mężczyznę, może miał z dwadzieścia parę lat.

- No chyba, że wolisz whisky - wstał z fotela na którym siedział.

Pokierował się do okna i odwrócił przodem do mnie, opierając dłonie na parapecie.

- Em... Podziękuję - wydukałam.

Jego intensywnie złote oczy wpatrywały się we mnie z zainteresowaniem.

- Nikt nie odmawia whisky, tym bardziej krwi.

- Jestem niepełnoletnia - potarłam sobie dłonie, zakłopotana.

- Serio? Wyglądasz na dorosłą - sięgnął po kieliszek przeźroczystego trunku i wypił jego zawartość.

- Często mi to mówią - mruknęłam. - A ty? Ile masz lat? - zapytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

- Siedemdziesiąt osiem - odgarnął z czoła kruczoczarne włosy. - Jestem najmłodszy z całego klanu. Czuję się jak przedszkolak.

- Dla śmiertelników byłbyś już dorosły - stwierdziłam.

- Być może. Jesteś ode mnie młodsza o kilkadziesiąt lat, więc skoro ja jestem przedszkolakiem, ty jesteś jeszcze w zarodku - uniósł kąciki ust.

- Dzisiaj skończyłam piętnaście lat - powiedziałam pewnie. A może to było wczoraj? Lub tydzień temu? Kto wie, ile spałam. - Którego dzisiaj mamy?

- Dziewiętnastego, a co?

- Nie, nic - odparłam.

Rozmawiałam z nim jak ze starym kumplem, ale to wampir - mógłby mnie zabić, kiedy tylko by tego chciał.

- Jesteś zakładniczką? - zapytał znienacka.

Skąd on to wie? Przecież nie potrafi chyba czytać w myślach, prawda?

Pokiwałam niepewnie głową.

- Pełno tu was. Mam tylko dylemat, czemu nie możemy pobierać od was krwi i was wypuszczać, tylko tu trzymać - nalał sobie do kieliszka alkohol i za jednym chaustem go wypił.

A więc po to mnie porwali? Chcą pić moją krew? Przecież to obrzydliwe! Ja się na to nie zgadzam!

- Ym... Nie chcesz mnie zaatakować, czy coś? - bąknęłam.

- Nie, ale jeśli tego chcesz... - oblizał usta, ukazując przy tym swoje białe kły.

- Skąd! - zaprzeczyłam szybko.

- Przyszłaś tu, jak ta Monic wczoraj, żeby się ze mną przespać za wolność? - uniósł brew.

- Nie jestem dziwką! - nie wytrzymałam, a moje policzki zrobiły się całe czerwone.

- To dobrze, bo nie lubię takich typiar - westchnął. - To po co?

- Ehh... Chowałam się - oznajmiłam.

Złotooki nabrał głęboko powietrza.

- Pachniesz wilkiem - skomentował.

- Jestem luną stada, a ten wilk, którego czujesz, to największy oszust i cham wszech czasów - fuknęłam.

- Odnoszę wrażenie, że chodzi o twojego mate - zainteresował się. - O co chodzi?

- Za dużo, by gadać - wzruszyłam ramionami.

- Wampiry mają do przeżycia całą wieczność - uśmiechnął się. - Dla nich czas się nie liczy.

Przewróciłam oczami.

- Przepraszam, nie przedstawiłem ci się - przejechał sobie dłonią po idealnie ułożonych włosach. - Harley.

- Miley.

Mierzyliśmy się przez chwilę spojrzeniami.

- Nie chcesz mi wyssać krwi? - zapytałam podejrzliwie, mrużąc przy tym oczy.

- Wolę moją whisky - zaśmiał się perliście. - Wiesz, co najbardziej lubię w byciu wampirem?

Pokręciłam głową.

- To, że nigdy nie mam kaca.

Nagle drzwi otworzyły się z wielkim hukiem.

- No dobra, ślicznotko - odezwał się jeden z mężczyzn, którzy mnie porwali. - Jeśli jeszcze raz spróbujesz uciec, pożałujesz. A teraz za mną! Władca chce cię widzieć!

Nie znam go ✔Where stories live. Discover now