Nie minęło kilka chwil, gdy Mike usłyszał stukanie w drzwi.

— Wejdź — powiedział oschle.

Za jego pozwoleniem, do gabinetu wszedł wysoki, krótko ostrzyżony mężczyzna, który dyszał jak parowa lokomotywa. Z racji tego, że jego skromnie urządzona kajutka znajdowała się w piwnicznych przejściach willi, musiał pokonać szybki maraton, biegnąc po schodach. Lekko zadarty nos, duże krzaczaste brwi oraz mały zarost były znakiem rozpoznawczym bruneta. Jego wiek mieścił się w granicy czterdziestki. Ubrany w białą koszulkę i ciemne spodnie prezentował się bardzo schludnie. Przestraszona mina na widok rozzłoszczonego Petersona nie mogła pozostać niezauważona, szczególnie wtedy, gdy podniósł się z fotela i pochylił nad biurkiem, układając szeroko dłonie. Podobno taka poza ukazywała człowieka władczego, który czuje się pewnie, wiedząc, że ma się nad kimś władzę. Clark nie zdążył nawet pisnąć słówka, gdyż Mike zwinne go wyprzedził.

— Możesz mi powiedzieć, co to kurwa jest? — warknął w jego stronę, a następnie zacisnął wargi i zmierzył go wzrokiem.

Złożył gazetę w pół, z kolei rzucając ją mocno na biurko w taki sposób, że odgłos trzaśnięcia rozniósł się po pomieszczeniu. Pracownik podszedł bliżej i wziął w dłoń pomięty papier. Zerknął na zdjęcie, po czym przeniósł wzrok na pracodawcę i odparł:

— Jak dobrze widzę to pan, panie Peterson, z jakąś laską. — Rzucił okiem, nie kojarząc faktów.

— Masz mnie za kompletnego durnia, Clark!? — warknął, podnosząc na niego głos.

Mężczyzna przejechał dłonią po twarzy, wypuszczając ciężko powietrze. Wiedział, że naraził się brunetowi. Ponadto dobrze znał swojego szefa i niejednokrotnie był świadkiem jego gwałtownych napadów złości, wobec czego był świadomy, na co go stać.

— Nie, nigdy w życiu — odrzekł pospiesznie.

Przebłyski minionych wydarzeń zaświtały mu w głowie, przywracając wspomnienia.

— Powiedz mi, jakim cudem to zdjęcie znalazło się w brukowcu, skoro zapewniałeś mnie, że wszystkie materiały z aparatu tamtego marnego dziennikarzyny zostały usunięte? No, powiedz mi jak, do jasnej cholery? Myślałem, że mogę ci zaufać. A tymczasem zawiodłem się na tobie! — krzyknął, gestykulując rękami. Nerwowo poprawił zegarek i zmierzwił włosy, pociągając za ich końce.

— Bo tak było, przysięgam. Usunąłem wszystko, gdy tylko dorwałem tego gnoja. Nie wiem, jakim cudem to znalazło się w gazecie. Musi mi pan uwierzyć. — Tłumaczył się. — Wychodzi, na to że facet nie działał w pojedynkę — dodał po chwili.

Mike zgromił go wzrokiem, po czym odwrócił się na piecie, podążając w stronę okna. Odchylił rąbek jednej z zasłon i wyjrzał na zewnątrz. Wypuścił świst powietrza, klnąc pod nosem. Nie spodziewał się, że zostanie tak skompromitowany.

Dwa miesiące wcześniej podczas urodzinowej imprezy Jona, na której to alkohol lał się litrami Mike, niewiele myśląc, uległ przypadkowej panience, która przyczepiła się do niego jak rzep do psiego ogona. Łaziła za nim praktycznie przez większą część wieczoru, dopóki nie zaciągnęła go na tyły ogrodu, rzucając się na niego w drewnianej altanie. Tak czy siak, skorzystała z okazji, a ten uległ jej, nie licząc się z konsekwencjami.

— Może pójdziemy do ciebie? — zaproponowała, patrząc na niego maślanymi oczami.

— Wykluczone — zaprotestował, próbując ją od siebie odepchnąć.

— To może napijemy się jeszcze po jednym drinku? — Kobieca dłoń mimowolnie, znalazła się na jego klatce piersiowej, gdzie lubieżnie przesuwała się ku górze. Okrężnymi ruchami krążyła po męskiej szyi, powodując przyjemne doznania.

Anabella - ZakończonaTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon