ROZDZIAŁ 24

7.2K 379 5
                                    


To jest jeden z trzech ostatnich rozdziałów, które pojawią się (mam nadzieję) do końca tego tygodnia ;), dlatego proszę, żebyście pozostawili coś po sobie :)

Miłego czytania!




  - Jade?

Nie reaguję.

- Co się dzieje? – pyta kolejny głos.

Zwracam głowę w ich stronę, Lucy i Kate, patrzą na mnie zaniepokojone. Siedzimy w ogrodzie za jednym z domów. Odpoczywamy po tym co się działo, niby nic takiego, Drake jedynie miał więcej ćwiczeń przed walką jak i inni się przygotowywali. Jednak teraz on, Peter i Liam siedzą w swoim biurze i rozmawiają o podziale władzy. Pewne jest to, że Marshall, nie ma prawa do tego terenu, ale wygrał walkę, niemal zabijając mojego przeznaczonego. Nie podoba mi się, że osunęli mnie od tej rozmowy, podobnie jak Kate i jej córkę. Powinnyśmy tam być, przynajmniej ja, abym mogła chronić swojego mate. Nie chcę, aby znów coś mu się stało. Kolejnego razu możemy nie przeżyć oboje. Nie martwię się tylko o jego życie, które bezpowrotnie związane jest z moim. Tu chodzi o watahę, niby jest zadowolona, że Lucy, córka Alfy, ma swojego mate, jednak nie podoba im się, kto nim jest. Cały czas było mówione o moim mate, jako o przyszłym Alfie, przywódcy, który ma ich chronić.

Tamira pomrukuje cicho.

Jeśli chodzi o mojego wilka... Nikt nie wie co się wydarzyło podczas mojej śpiączki. Nikomu nie powiedziałam, nawet swojemu mate.

- Tak, wszystko w porządku – odpowiadam. – Czasem odczuwam rany astralne.

- To zniknie – uspokaja mnie Luna, przynajmniej się stara, ale ja nie mam zamiaru jej mówić, że mnie to nie martwi.

- Wiem, rozmawiałam o tym z babcią... - odzywam się.

Zapada cisza.

- Liam chce się sparować. – wypala nagle Lucy.

Zwracam swoje spojrzenie na nią.

- To chyba dobrze – odpowiadam powoli.

- Nie chcę jeszcze – kontynuuje. – Nie chcę być od niego uzależniona, ale jest strasznie uparty.

Patrzę na nią współczująco, jednocześnie ze zrozumieniem.

- Drake oznaczył mnie bez mojej zgody, Lucy. – mówię. – Musisz postawić mu stanowczą granicę. Nie możesz pozwolić sobie na zdominowanie.

Dalej zapada milczenie.

- Pójdę zobaczyć jak im idzie – Kate wstaje ze swojego miejsca i odchodzi.

Gdy tylko znika z pola widzenia, dziewczyna, doskakuje do mnie, siada obok i zaczyna opowiadać.

- Nie chcę tego, boję się go – szepcze.

- Nie musisz się go bać, Lu. Jesteś jego mate i nie może cię skrzywdzić, bo sam będzie cierpiał. – staram się ją uspokoić. – Niedługo przyjedzie jego drugi beta z kilkoma innymi członkami, póki co jest spięty i bardzo terytorialny z tego tytułu.

Przytula mnie, po raz pierwszy czuję jakieś inne uczucie niż strach o swojego mate. To miłe, że Lucy się do mnie przytuliła. Odwzajemniam jej gest.

Naszą chwilę spokoju przerywa jakaś dziewczyna, która biegnie w naszą stronę.

- Zdecydowali! – woła do nas i biegnie dalej.

WilkiWhere stories live. Discover now