ROZDZIAŁ 6

12.5K 646 65
                                    

Po wyjaśnieniu sobie skąd to wiem i jakim cudem potrafię to powiedzieć tak, aby zabrzmiało to groźnie, chociaż ja myślę, że to jest uwarunkowane tym, iż jestem jego mate i nie chce widzieć mojego niezadowolenia jego osobą, dlatego mnie słucha, jednak On się ze mną nie zgadza. W końcu mnie wypuścił. Przez niego się zarumieniłam, z powodu jego nagości, znaczy nie do końca bo miał bokserki i zniknęłam z jego pola widzenia.

Od razu po wyjściu z łazienki poszłam wraz z nim na śniadanie. Dziadkowie patrzyli się na nas bardzo dziwnie. Chłopak jak to młody wilkołak je bardzo dużo, więc i babcia przygotowała dużo jedzenia, jak na mój gust o wiele za dużo, jednak wszystko zmieściło się w żołądku chłopaka. Zauważyłam, że i ja jem więcej niż zazwyczaj. Jestem mniejsza od niego o wiele i już nie urosnę. Będę jednym z mniejszych wilkołaków. Nie żeby mi to przeszkadzało.

- Co będziecie robić później? – pyta w końcu dziadek.

- Myślę, że złożę do końca ciągnik i sprawdzimy czy działa – odzywa się chłopak.

- A później go odwiozę – dodaję.

Chłopak i dziadkowie patrzą na mnie dziwnie.

- Jak odwieziesz? – chłopak odkłada trzymany w ręce widelec z nabitym kawałkiem jajecznicy. – Myślałem, że...

- Źle myślałeś. – Ucinam i odchodzę od stołu. – Nakarmię zwierzęta.

Zanim ktokolwiek mi odpowie znikam na podwórzu, a Basta idzie wiernie przy mojej nodze. W jego towarzystwie napełniam ziarnami wiadro i idę do karmnika dla kur, aby do niego wsypać. Później daję bykom siana i wody. Przez cały czas jestem skupiona na tym co robię i nie dopuszczam Tamiry do głosu, sama nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że jest na mnie zła, za to że nasz mate jest nieproszony przeze mnie, a nie naciskam na jego późniejszy powrót do swoich.

- Jade – za mną rozlega się głos chłopaka, o którym w tym momencie tak namiętnie myślę. – Czemu nie chcesz, żebym został? – pyta bez ogródek.

Nie odpowiadam od razu.

Czemu nie chcę?

Bo jego miejsce jest przy swoich ludziach. Przy sforze. Oni powinni być dla niego najważniejsi, nie jakaś dziewczyna, której nawet nie zna. Powinien się opiekować swoimi ludźmi i pomagać ojcu. Przygotować się do roli Alfy.

- Ponieważ... - zaczynam, ale mi przerywa.

- Słyszysz to?

- Co?

- Wytęż słuch.

Skupiam się na swoim zmyśle i nasłuchuję. Jakby coś się zbliżało z dużą prędkością do domu dziadków, auto. Po chwili rozpoznaję dźwięk silnika starej Tempry matki.

- Moja matka tu jedzie! – mówię przerażona.

- Co?

- Schowaj się! Na polanę idź tak, żeby Cię nie widziała!

- Wstydzisz się mnie? – jest zawiedziony.

- Nie, ale moja matka to zło wcielone. Proszę, Drake – podchodzę do niego. – Nie martwię się o nią, ale o to co może powiedzieć. Proszę.

- No dobrze, jak odjedzie to po mnie przyjdź. – pochyla się i składa pocałunek na moim czole.

Uśmiecham się na ten gest, jednak, gdy chłopak znika, on razem z nim.

- Co się dzieje? – Tamira wybudza się ze swojej drzemki.

- Moja matka przyjechała, przekonajmy się czy sama, a może w towarzystwie tego złamasa.

WilkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz