ROZDZIAŁ 12

10.5K 537 27
                                    


  Kiedy tylko weszła do salonu, nikt nic nie mówił. Patrzyliśmy na nią przez kilka chwil, a później przemówiła babcia Drake'a:
- To ty uważasz, że nosisz w sobie dziecko mojego wnuka?
- Tak. - odpowiedziała, a w jej głosie słyszałam dumę.
Drake dotyka mojego ramienia, nie wiem czy on chce dodać otuchy mi czy sobie. To jest chore, jak ta cała sytuacja, w której się znajdujemy. Wychowałam się w ludzkim świecie, gdzie facet poprostu akceptuje dziecko, jeśli jest jego, a jak w to nie wierzy, są testy DNA. Wstaję ze swojego miejsca i podchodzę do okna, wychodzącego na las. Dziki i nieprzenikniony.
~ Nie chce jej tu - skomle Tamira, dziwi mnie jej wypowiedź bo od kilku dni tylko pomrukuje w głębi mojego umysłu.
Zbieram się w sobie i mówię to co czuję, oraz to, że Drake nie zaakceptuje dziecka, nie będącego z krwi jego mate. W tym przypadku mnie.
- Wiesz, że nawet jeśli okaże się to prawdą - mówię. - To Drake go nie zaakceptuje? Nie przeze mnie, ale przez ciebie, bo ty to zapoczątkowałaś. Nie czekasz na swojego mate? - zwracam się do niej. - On może być blisko. Znajdzie cię i co mu powiesz? Sorry jestem w ciąży z innym?
Popatrzyła na mnie zdziwiona, oczy zdradzały, że jest w szoku.
- Jade, myślę, że czas sprawdzić czy to prawda. - mówi Luna.
Kiwam głową.
- Podejdź tu dziecko. - zwraca się do niej. - Nie gryzę przecież.
Dziewczyna podchodzi do niej niepewnie i staje przy niej, a ona bez ceregieli wkłada jej rękę pod bluzkę, dotykając gołego brzucha. Mads chce się odsunąć od niej przerażona, jednak Peter ją przytrzymuje. Starsza kobieta zaciąga się jej zapachem, Tamira walczy w mojej głowie, jest niecierpliwa. Siadam powoli na parapecie i skupiam się na tym aby ona nie przejęła kontroli, bo skończy się to źle.
~ Niech ona zniknie, Jade proszę, - mówi Tamira.
~ Nie wiemy czy to faktycznie jest jego dziecko, słyszałaś co mówił, podobno nie spała tylko z nim. Teraz chce go wrobić w nie, ponieważ Drake jest Alfą - mówię do niej, spędziłam bardzo dużo czasu na rozmyślaniu o tym, po co miałaby żądać tego co nie jej, Drake to mój mate. - Gdyby doszło do walki, ja bym musiała zabić jawi dziecko w niej Tams.
~ Ale byś tego nie zrobiła - odzywa się po chwili, - bo niewinnego dziecka nie da się zabić.
~ To bardzo ludzkie podejście - mówię, patrząc kątem oka na to co robi Beth. - dzisiaj dowiemy się tego czego się obawiamy od kilku tygodni.
Przymykam oczy.
Drake podchodzi do mnie i całuje w czoło. Splatam nasze dłonie razem.
- Wszystko będzie dobrze.
Dziewczyna jęczy, nie wiem co się dzieje. Szarpie się. Babcia Drake'a coś mamrocze pod nosem, a dziewczyna walczy w bolesnym uścisku swojego Alfy. Nie podoba mi się to co się dzieje, Mads musi walczyć z nią, dlatego tak się dzieje. Nie wiem skąd to wiem, ale wiem i nie podoba mi się to, bo podczas jednej z rozmów telefonicznych z babcią, dowiedziałam się, że nasi przodkowie, będą "umieszczać" w mojej świadomości informacje, które powinna wiedzieć Luna stada. Co przyznam jest irytujące.
Z moich wewnętrznych rozmyślań wyrywa mnie jęk dziewczyny.
Wszystko się kończy w jednym momencie, jej cierpniętniczy wyraz twarzy, opada na kanapę i oddycha szybko.
Starsza kobieta zwraca się do nas i mówi.
- To nie twoje dziecko.
A mi kamień spada z serca.

*********
Siedzę sama w kuchni, w domu Alfy, w jego własnym, prywatnym domu, Drake postanowił, że skoro zostało udowodnione to, że Mads nie jest z nim w ciąży, ja zamieszkam w tym domu, a dokładniej w jego pokoju. Dlatego zrobił mi miejsce w szafie, a ja przeniosłam tam swoje rzeczy. Nie powinnam mu tak ulegać. Może się to skończyć źle, jak sobie wymyśli, że mamy spać nago, a ja mu ulegnę? Chociaż i tak pewnie będziemy spali bez niczego, bo on jest niewyżyty seksualnie. Jak każdy wilkołak w okolicy.
- Herbaty? - za moimi plecami pojawia się Beth.
- Chętnie - odpowiadam jej.
- Wiesz przypominasz mi trochę swojego ojca. - mówi, kiedy szuka herbaty. - może być z miętą?
- Ymm tak - odpowiadam. - Nawet go nie znałam. Wie, Pani...
- Żadna pani, mówiłam ci już po prostu Beth.
- Nie wiem nawet jak on się zachowywał nie znałam go. Tylko z opowiadań babci i dziadka. Rzadko się o nim mówi.
- A twoja matka? - pyta.
- Ona? Nie mówi o niczym innym jak o pracy i swoim partnerze, przez którego tak w sumie tu jestem. A raczej dzięki niemu. Unika tematu ojca - mówię to cicho.
Zalewa herbatę i po chwili przenosi ją na blat stołu przy którym siedzę. Słodzę ją i mieszam.
- Chciałabym z tobą o nim porozmawiać. A raczej o tym co po sobie zostawił. Co pozostawił po sobie on i moja córka.
Ożywiam się nagle.
- Czyli co?
- Ciebie.

  Nadal siedzę z Beth w kuchni i po pijamy miętową herbatę. Wokół nas zalega cisza. Drake jest w domu Alfy i pomaga ojcu w uporaniu się z paroma sprawami. A jego jedyny brat w Nowym Yorku. Dlatego teraz nikt nam nie przeszkadza, a jego babcia chyba jest zainteresowana rozmową ze mną o moim tacie.
- Co masz na myśli mówiąc o tacie i twojej córce? - pytam cicho.
- Cóż... Niewiele osób wie, że Jasmin była w ciąży. Wtedy prawie cały czas przebywała wraz z twoim ojcem w obecnym domu twoich dziadków. - zaczyna. - James starał się, aby to nie wyszło na jaw.
Chwila ciszy.
- Ale przecież oni mieli zostać następcami Alfy i Luny...
- Tak - przerywa mi. - Jednak woleli dziecko utrzymać w tajemnicy. Później Kate zmarła, a James wyjechał z dzieckiem do Richmond. To straszne, że nie pozwolił sobie pomóc, co jest jedną z dobrych rzeczy w tym świecie, ponieważ ją znaleziono.
- Kim ona jest? Wiesz nigdy matka nie wspominała mi, że mogę mieć przyrodnią siostrę. Ale jeśli ona żyje to gdzie jest?
- James był sprytny człowiekiem jak i wilkiem. Wiem tyle, że musi gdzieś być. Bezpieczna.
Upijam łyk herbaty.
- Jeśli to prawda, że ona żyje, będę mieć siostrę, i będę musiała ją tu sprowadzić. Bo ona też może okazać się wilkiem. Napewno nim jest. - myśli tłoczą mi się w głowie. - Jak ją znaleźć?
Patrzę na nią wyczekująco.
- To już jest trudniejsze. Musiałabyś zaangażować w to wiedźmę, ewentualnie czarownicę.
Wzdycham cicho.
- Trudne są do odnalezienia.
- A ty masz tylko wakacje na odnalezienie swojej siostry. O ile ona żyje.
- Nie uważasz, że to nieprawdopodobne? - pytam jej.
Patrzy na mnie przez moment.
- W jakim sensie?
- Tata powinien ją tu zostawić. Mogłaby być wilkiem i wychowywać się wśród społeczności. Stada.
Wzdycham.
- Tego się nie dowiemy.
***
Po rozmowie z Beth, która trwała nadwyraz krótko, udałam się do pokoju Luny i dokończyłam pakowanie swoich ubrań, a następnie przeniosłam je do ogromnej szafy Drake'a.
- W końcu moja mate będzie spać ze mną w jednym łóżku - rozlega się głos chłopaka w pomieszczeniu i już po chwili ogromne ręce dotykają moich bioder.
- Nie przyzwyczajaj się, zawsze mogę się przenieść spowrotem. - odpowiadam mu.
Dotyka mnie.
- Zapomnij niedługo będziesz chcieć być obok mnie.
- Jakby teraz było inaczej - popycham go na łóżko, a sama kieruję się do łazienki.
Słyszę za sobą kroki, jednak zanim on dociera do mnie ja zatrzaskuję drzwi i przekręcić zamek.
- Ej!
Ciągnie za klamkę.
- Muszę od ciebie teraz odpocząć! - odkrzykuję.
Słychać za drzwiami niezadowolone warknięcie, ale chyba odpuszcza, z kolei ja napełniam wodą wannę i nalewam płynu o zapachu arbuza, rozczesuję swoje włosy, kiedy woda się leje. Ściągam ubrania, zamieram na moment, gdy zauważam jak moje biodra wyglądają w lustrze, wydają się większe, ale nie to mnie przeraża bo mają ślady palców. Siniaki. Drake lubi ostro i właśnie to jest tego dowodem. Nie patrząc już w lustro wchodzę do wanny i zanurzam się w ciepłej wodzie. Rany zadane przez swoich partnerów, czy przeznaczonych nie znikają szybciej. Myję się i gotowa do wyjścia z wanny po prostu się odprężam i leżę w wodzie póki woda nie zaczyna się robić chłodna. Wycieram się ręcznikiem, kiedy chcę sięgnąć po bieliznę zauważam jej brak, tak samo jak koszulki, byłam pewna, że przed powrotem Drake'a zaniosłam pożamę tu. Sprawdzam w koszu na pranie, i w szafkach. To nie możliwe. Za drzwiami czeka mój mate, napalony jak zawsze. Co jak co ale od seksu on nie stroni...
Sięgam po jego szlafrok, zakrywa mnie całą, mocno się zawiązuję w pasie tasiemką i wychodzę.
Jak mogłam się domyśleć Drake'a leży na łóżku w ubraniach i czeka nie wiem na co.
- Mój szlafrok?
- Tak.
Zmierzam do szafki z bielizną, zabieram po drodze jego koszulkę.
- Będę szedł się myć zaraz, więc kochanie, musisz mi oddać szlafrok.
- Póki co ja go noszę.
Obejmuje mnie od tyłu. Zjeżdża swoimi dłońmi na moje biodra.
- Oddaj.
Sięga do supła, który trzyma poły szlafroka. Rozwiązuje go, a ja wyciągam ręce z rękawów.
Sięgam po swoje majtki, a on chce mnie dotknąć mówię:
- Miałeś iść się myć - i uśmiecham się do niego niewinnie.
- Prysznic poczeka.
- Nie poczeka.
W samych majtkach siadam na fotelu i zaczynam się kremować.
Mruży oczy niezadowolony.
- Jeszcze się policzymy.
- A co chcesz mi kasę dać? Nie stać cię.
Oczami wyobraźni widzę jak para wydobywa mu się z uszu.
Zły zatrzaskuje się w łazience.
- Zapomniałeś szlafroka!

WilkiWhere stories live. Discover now