Podparła się prawym bokiem o poręcz i założyła ręce na piersi, przypatrując mu się uważnie.

Na pierwszy rzut oka wyglądał dość komicznie. Jego roznegliżowana biała koszula, mokre do połowy nogawek spodnie oraz bose stopy spowodowały, że Anabella odwróciła na chwilę głowę, a następnie prychnęła cichutko pod nosem, zaczesując mały blond kosmyk włosów za ucho.

— Czy ciebie bawi mój wygląd? — zapytał, przestępując z jednej nogi na drugą. Ta zachowywała się tak, jakby w ogóle nie słyszała tego, co do niej powiedział. — Ja się pytam, czy ciebie bawi mój wygląd? — powtórzył głośniej, a kobieta podskoczyła, kierując na niego wzrok.

— Nie, skąd — odparła.

— To, że ostatnio pozwoliłem ci na wyrzucenie mnie za drzwi oraz furie, jakie odstawiłaś, nie znaczy, że tak będę ci pobłażał. Poluzowałem ci lejce, a ty od razu z tego skorzystałaś — mówił do niej, a ona w ten czas usiadła na schodku, blednąc przy tym widocznie.

— O co ci znów chodzi? — zapytała szeptem, nie wiedząc do końca, czy aby na pewno jej słowa dotarły do jego uszu.

Przed oczami miała jeden wielki wir, zupełnie jakby znajdowała się na karuzeli, która kręciła się mimo jej woli. W ustach zrobiło jej się tak sucho, jakby nie piła niczego od kilku dni. Chwyciła się za głowę, po czym nabrała raptownie powietrza do płuc. Przez chwilę zapomniała gdzie się znajduje. Kiedy dolegliwości ustąpiły, a ona ujrzała przed sobą Mike'a, który usilnie wpatrywał się w jej twarz, zamknęła powieki, przełykając ślinę. Nie chciała na niego patrzeć, nie chciała czuć jego bliskości ani zapachu, który drażnił wszystkie jej zmysły.

— Wszystko w porządku? — zapytał, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu.

— Ja po prostu nie chcę, abyś traktował mnie jak marionetkę — wyszeptała.

— Myślę, że jakoś się dogadamy — zapewnił. — Dobrze się czujesz? — zapytał po chwili, schylając się nad nią. — Chcesz, abym zawiózł cię do lekarza?

— Nie, nic mi nie jest. To stres tak na mnie działa. Poza tym, od kiedy się tak o mnie troszczysz? — zapytała, pociągając małą nitkę wystającą z zielonej spódnicy.

— Muszę dbać o twoje zdrowie — mówił stanowczo, lecz zapomniał o jednej istotnej rzeczy, iż stres, który jej fundował również źle na nią wpływał.

— Oczywiście — powiedziała nieco kąśliwie.

— Skoro czujesz się dobrze, chciałbym poruszyć pewien temat. — Anabella stwierdziła, że musi to być coś ważnego, skoro tak usilnie próbował ją o coś zapytać. — Czy miałaś kiedykolwiek jakichś wrogów, którzy mogliby cię teraz szukać? — zapytał, po chwili. — Ja tak naprawdę nic o tobie nie wiem, oprócz kilku szczegółów, które mi przytoczyłaś — dodał.

Usiadł na niższym stopniu, a następnie spojrzał na nią tak, jakby szukał odpowiedzi w jej oczach.

— Wrogów? Skąd takie pytanie? Chodzi ci o to ostatnie zdarzenie, które miało tutaj miejsce, prawda? — zapytała szeptem, jakby obawiała się, że ktoś może ją usłyszeć.

— Nie jesteś aż taka głupiutka, jak przypuszczałem. Odpowiedz mi, muszę to wiedzieć. — Naciskał na nią, domagając się jakichkolwiek informacji, które pomogłyby mu wyjaśniać tamten incydent.

— Nigdy nie miałam żadnych wrogów, zawsze obracałam się wśród uczciwych ludzi. Możesz mi wierzyć lub nie, ale taka jest prawda.

— Jesteś tego pewna? A może to jakiś twój dawny wielbiciel, któremu złamałaś serce? Przypomnij sobie.

Anabella - ZakończonaWhere stories live. Discover now