19.

8.9K 461 37
                                    

W domu panuje nerwowa atmosfera. Wszyscy chodzą głęboko zamyśleni i gdy myślą, że nie widzę spoglądają na mnie z trwogą. Wiem co snuje się po ich głowach:  "Czy ona rzeczywiście potrafi pokonać całą armię demonów?". Rozumienie ich, nikt nie widział co mną wtedy zawładnęło. Wcześniej widzieli tylko zalęknioną, nerwową dziewczynę, niezdolną skrzywdzić nikogo. Teraz czuję się inaczej, pewniej. Wiem co potrafię. Moc mnie nie opuszcza. Cały czas jest wyczuwalna pod moją skórą. Drży, faluje i czeka z niecierpliwością na jej uwolnienie. Pokazanie wszystkim do czego jest zdolna. Boję się tylko tego, że tak mną zawładnie, że nie poznam kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby z mojej winy coś stało się doktorowi Ponczenko, wesołej Laurze, zakochanej w sobie Klaudii i przed wszystkim Erykowi – to dla nich chcę walczyć, chcę byśmy razem mogli żyć w świecie bez strachu, bez intryg i wrogów, których z każdą chwilą przybywa. I nawet jeśli nasz związek z Erykiem nie ma szans ponieważ jest on istotą nadnaturalną, a ja człowiekiem to wiem, że nie zakochałam się w demonie tylko w mężczyźnie. W tej chwili potrzebuję ciszy, więc cieszę się spokojem kaplicy. Siedzę na jednej ławce którą zdążył naprawić Sebastian, przejeżdżam dłoniom po nierówności drewna i uśmiecham się. Chciałbym z nim porozmawiać. On potrafił słuchać. Kładę dłonie na oparciu ławki przed mną i pochylam głowę. Słyszę miarowe kapanie gdzie w oddali, dach nadal przypomina sito. Ktoś cicho siada obok mnie, podnoszę lekko głowę. Obok mnie z zaplecionymi dłońmi na kolanach siedzi profesor Ponczenko.

Milczy, wpatruje się w szczątki ołtarza, podziwia niegdyś piękne sklepienie, jego wzrok wędruje wyżej, tam gdzie słońce, wiatr i niepogoda wdzierają się demolując z każdym dniem coraz bardziej to miejsce. Zgnilizna panoszy się coraz bardziej i tylko ciężka praca może ją powstrzymać. Obiecuję sobie, że po wszystkim zadbam o to miejsce.

- O co chcesz walczyć? - pyta nieoczekiwanie profesor.

Unoszę lekko brew. Na początku nie wiem o co mu chodzi. Dopiero po chwili dociera do mnie o co pyta.

- O spokój... Chcę byśmy wszyscy byli w końcu bezpieczni. Nie pozwolę by rada, skrzywdziła kogokolwiek z nas.

- A Eryk? Czy jesteś pewna, że chce walczyć o to samo?

Nie waham się z odpowiedziom.

- Jestem tego pewna.

Profesor uśmiecha się do mnie z widoczną ulgą.

- To dobre wartości. Dla miłości i przyjaźni warto walczyć.

Profesor znowu przypatruje się kaplicy, ale teraz jego powaga zastąpiona jest uśmiechem.

- Nie chcę, byście wszyscy ryzykowali. Dziś mam zamiar porozmawiać o tym z Erykiem. Pójdziemy sami.

Profesor obraca ku mnie głowę.

- Nie, pójdziemy wszyscy razem. Jeżeli Eryk zginie, my także będziemy żegnać się z tym światem. Tak długo już żyje. Perspektywa wieczności przeraża mnie bardziej niż, perspektywa końca. Nie boję się, już nie.

- Profesorze... - chwytam staruszka mocno za rękę.

- Tak, dziecinko. Myślałem, że będę szczęśliwy, przecież tyle było jeszcze do odkrycia! Teraz nic mnie już nie cieszy. - Profesor delikatnie kładzie swoją suchą dłoń na mojej. - Obiecaj mi. - Wpatruje się uważnie w moje oczy. - Jeżeli coś by się działo, walka byłaby za ciężka, jeżeli przyjaciele okazali by się wrogami, a cele nie były szczere nie wahaj się. Rozmawiałem z pozostałymi. Jesteśmy gotowi. Nie pozwól złu zwyciężyć.

Po tych słowach staruszek wychodzi szybko z kaplicy, zostawiając mnie z chaosem w głowie i sercu.

Czy rzeczywiście mogę być w tym świecie czegoś pewna?

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ