Rozdział 3

3.5K 178 13
                                    

Zatrzymuję się przy drodze. Nerwowo zaciskam dłonie na kierownicy. Nie wiem na co liczyłam, chcąc tu przyjechać. Wszystko to co przeżyłam wraca. Przyjazd tu, to jak poznałam tych dziwnych ludzi. Wymawiam głośno ich imiona: Aleks, Sebastian, Klaudia, Laura, doktor Ponczenko i... Eryk, który wszystkich nas łączył. Ponownie zerkam na drogę. Wszystko staje się jasne. Pojadę tam i pożegnam się. Odpalam silnik. Ostatnie kilometry pokonuję jak przez mgłę, z pedałem gazu wciśniętym do końca.
Gdy wysiadam z samochodu, gargulce nie szczerzą zębów i nie przerażają tak bardzo, jak wtedy gdy zobaczyłam je pierwszy raz. Wydaje mi się, że witają mnie jak starego, dobrego znajomego. Dom wygląda, tak jak się spodziewałam, brak w nim życia. Dzikie pnącza winorośli oplotły szpary okien i drzwi. Rośliny zyskały wolność i rozrosły się tworząc swój własny ogród, który nie mieści się w żadnych konwenansach. Chłonę ciszę wokół, podnoszę głowę i od razu zerkam w okno gabinetu Devlina. Zaciskam pięści i nie zawracając sobie głowy otwieraniem drzwi, poprostu je wyważam mroczną energią.
W domu panuje bałagan, wszystkie meble są powywracane. Zasłony podarte. Wszędzie widzę ślady czyjejś furii. Stąpam cicho, odłamki szkła chrzęszczą pod stopami. Zwiedzam dom po kolei. Pokój po pokoju. Każde wiąże się z jakimś wspomnieniem. Gdy dochodzę na piętro sypialniane, zaczynam od pokoi moich przyjaciół. Każdy z nich ma charakter swojego właściciela.W pokoju Aleksa wisi wielki obraz z czerwonym sportowym samochodem. W pokoju doktora przeważają książki i leksykony. Pokój który zajmowała Laura, niegdyś pełen kwiatów, teraz przedstawia żałosny widok. Wszystkie kwiaty zwiędły. Gdy pociągam za klamkę w pokoju Klaudii uśmiecham się mimowolnie. Pomieszczenie przypomina pokój w najlepszym hotelu. Jasne kremowe ściany, pudrowe i złote dodatki. Przeważa tu luksus. Wielka garderoba uzupełnienia styl Glamour. Przechodząc obok lustra przypatruję się swojemu odbiciu. Ile razy Klaudia mówiła, że jestem szara i nijaka. Przejeżdżam opuszkiem palca po linii szczęki i brwiach, dotykam ust. Dlaczego tak łatwo było mu oszukać moje serce. Byłam spragnioną uwagi zwykłą dziewczyną. Mój wzrok pełznie ponownie do garderoby Klaudii. W piekle nie chcę wyglądać zwyczajnie. Chcę wyglądać jak królowa, śmierć i zagłada w jednej osobie. Wybieram odpowiednią sukienkę. Długą i czarną. Seksownie niebezpieczną. Rozpuszczam włosy i przeczesuje fale palcami. Zabieram ze sobą trochę kosmetyków przyjaciółki. Z pakunkami podchodzę do drzwi pokoju Sebastiana. Staję w rogu i poprostu patrzę. Nie ma w nim nic szczególnego. Tak jakby jego właściciel nie chciał nic o sobie zdradzać. Zastanawiam się jak Eryk odkrył, że to właśnie on należy do Bractwa. Być może będę miała okazję go o to zapytać. Na piętrze pozostały jeszcze dwie sypialnie. Moja i pana domu. Jego sypialnię chcę zostawić sobie na koniec, więc wybieram tę naprzeciwko, niegdyś moją. Pamiętam jakie ogromne wrażenie zrobiła na mnie wtedy, gdy tu zamieszkałam. Podchodzę do komody i zabieram ze sobą swój szkicownik. Nie przeglądam go. Nie jestem gotowa by spojrzeć na szkice w tej chwili. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio coś narysowałam, kiedyś to uwielbiałam... Kolejna rzecz, którą zatraciłam.
Pozostaje mi tylko ten jeden pokój, otwieram drzwi z wahaniem. Sypialnia Eryka, ciemna, stylowa i bardzo męska. Nadal jest przesiąknięta jego energią. Wszystko przykrywa gruba warstwa kurzu, ale to jedno z najmniej zdewastowanych pomieszczeń. Gdy zerkam w stronę łóżka, biała koperta przykuwa mój wzrok. Na ciemnym granacie wygląda złowrogo. Moje serce przyspiesza. Rozglądam się na boki, gotowa na najgorsze. Mam wrażenie, że Eryk tu jest, że czeka na mnie, gotów zaatakować. Znowu przywołuje moc, moje ciało przenika dreszcz siły. Uśmiecham się z triumfem. Muszę przestać się bać, to ja jestem łowcą, a on zwierzyną. Rolę się odwróciły. Biorę szybko kopertę, rozrywam brzeg. W moje dłonie wypada kartka:

,, Teraz jesteś bliżej mnie, niż sama zdołasz to przyznać

Do zobaczenia w snach
Ukochana".

Był tu, wiedział, że tu przyjdę i znajdę list. Zerkam na kopertę, run zjednoczenia lśni na jej środku. Nie zauważyłam tego, zastanawiam się ile będzie mnie kosztował ten błąd. Przeklinam głośno. I nagle coś słyszę, wychodzę na korytarz. Dźwięki dochodzą z dołu, doskonale znam to miejsce. To kaplica. Schodzę ostrożnie po schodach, chcę żeby tam był, pragnę to zakończyć. Chcę w końcu zaznać spokoju. Dokończyć to co zaczęłam i pomścić wszystkich, których utraciłam. Robię ostatni krok i zerkam w ciemność. Mrużę oczy, by lepiej coś zobaczyć, mam wrażenie, że z mroku ktoś mnie obserwuje. Coś przelatuje pod moimi nogami, wzdrygam się. Wytężam wzrok, podążając za kształtem w ciemności. Para żółtych ślepi przygląda mi się z zaciekawieniem.
  - Witaj .
  Kot zaczyna głośno miałczeć, zgrabnym susem podchodzi do mnie i zaczyna ocierać się o moje łydki. Kucam przy nim i przejeżdżam dłonią po jego miękkim futrze.
  - Gdzie twój pan? Zostawił cię tu?
  Kocur siada i wpatruje się we mnie wyczekująco. Kręcę głową.
  - Chodź. - Zabieram go na ręce. - Chociaż powinnam cię tu zostawić, za ostatni raz draniu.
  Wychodzę na zewnątrz, kot wyrywa się z moich ramion i biegnie przed siebie, jak wolny duch. Otwieram drzwi samochodu rzucam sukienkę i kosmetyki na fotel pasażera. Zamykam drzwi i opieram się o karoserię wozu. Rozkładam kartę od Devlina i czytam ponownie wiadomość. Uśmiecham się smutno, może uczynił że mnie demona i zmienił bezpowrotnie, ale dzięki temu dał mi odwagę i siłę by z nim walczyć. Składam ostrożnie papier i wkładam do kieszeni spodni. Już niedługo to się skończy. Pozostało zaledwie parę dni do wizyty w piekle.

Gdy wracam, od razu zauważam wściekłego Aaron. Podchodzi do mnie zamaszystym, gniewnym krokiem.
  - Nie możesz znikać i wracać tu jak gdyby nigdy nic! Narażasz nas wszystkich!
  Wzruszam ramionami i wywracam teatralnie oczami. Robię to tylko po to by go bardziej zirytować. Udaje mi się to.
  - Nie obchodzimy cię, to jasne. Miałem nadzieję, że jesteś inna... bardziej ludzka. Nie po to Maja przydzieliła mi za zadanie chronienie cię, byś znikała kiedy chcesz!
  - Myślałam, że masz mnie pilnować. - wykrzywiam wargi w kpiącym uśmiechu. - Gdybyś nie zauważył, nie potrzebuję ochrony.
  Informuje go sarkastycznie i przechodzę obok. Słyszę jak głośno wciąga powietrze.
  - Idę z tobą.
  Zatrzymuję się w pół kroku.
  - Gdzie?
  - Prosto do piekła.
Obracam się powoli i spoglądam mu prosto w oczy.
  - Nie.
  Tym razem on chce odejść bez słowa. Chwytam go za ramię. Obraca się i blokuje moje dłonie. Uderzam go w twarz. Widzę, jego urażoną dumę. Podcina mi nogi tak, że spadam na cztery litery. Szybko się podnoszę, okrążamy się jak wilki rządne krwi. Oboje koncentrujemy się na tym żeby wygrać. Rzucam się na niego pierwsza, udaje mi się zaledwie musnąć jego szczękę. Zaraz robi blokadę i unik. Jest szybki, oceniam szybko. Walczy ostrożnie, zupełnie inaczej niż ja. Ponownie próbuje, wykonać atak. Nie zauważam jego pięści, w ostatniej chwili  próbuje się pochylić, ale cios trafia mnie prosto w oko. Drżę ze złości, czuję jak oko zaczyna puchnąć. W mojej głowie wybucha nie poskromiona złość. Zalewa mi oczy szkarłatem, sprawia, że oddech przyspiesza. Aaron zamiera i zaciska mocno pięści, nadal gotowy. Złości mnie nawet jego odwaga, działam instynktownie, poddaję się mocy. Rzucam w niego strumień energii. Potem wszystko dzieje się szybko, on upada, a ja uświadamiam sobie co zrobiłam. Ludzie dookoła krzyczą, ktoś podbiega do leżącego Aarona. Nie potrafię się poruszyć, wpatruję się w jego leżące bezwładnie ciało i nie rusza mnie to. Moc krąży w mojej krwi, jest głodna i nie zwyciężona. Domaga się uwolnienia. Dopiero, gdy ktoś od tyłu uderza mnie w głowę, to uświadamiam sobie co takiego zrobiłam.
Osuwam się z nóg.

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaWhere stories live. Discover now