7.

14.1K 715 122
                                    

Wstaje następny dzień. Jesień pożegnała lato. Drzewa zrzucają smętnie liście. Pajęczyny lśnią kroplami rosy. Szarość zapanowała na dobre. W moim pokoju panuje przenikliwy chłód. A ja nie trzęsę się z zimna tylko ze strachu, nie wiem co przyniesie ten dzień. Świt nadszedł za szybko. Wczoraj po wybuchu Eryka - Klaudia przyszła do mnie i oznajmiła, że od dzisiaj zaczynam szkolenie. Nie wiem co to oznacza. Ktoś puka do drzwi. Nie spieszę się z ich otwarciem. Okrywam się szczelnie kocem i otwieram je na oścież. Na podłodze dostrzegam tacę z jedzeniem. Nie wiem czy coś przełknę. Moje gardło zacisnęło się w wielki supeł. Mimo wszystko podnoszę tacę z podłogi i kładę ją na łóżko. Spoglądam na moje śniadanie. Jajecznica, świeży croissant, w szklance sok pomarańczowy i filiżanka herbaty. Skubie widelcem w jajecznicy. Jest naprawdę dobra. Rozmyślając pochłaniam ją całą. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo byłam głodna. Ktoś puka znowu do drzwi. Nie reaguję, pukanie nasila się. Wlekę się powrotem do drzwi. W progu stoi Sebastian. W ręce trzyma bandaże i środki odkażające. Wskazuje na moje rany na twarzy i rękach.

- Pozwól, że cię opatrzę.

- Nie musisz być dla mnie miły, każdy wie, że teraz jestem waszą niewolnicą - syczę z wściekłością.

Sebastian patrzy na mnie z nieskrywaną troską, lecz nie zaprzecza. Każe mi usiąść. Opadam na fotel w którym pierwszy raz zobaczyłam Eryka. Jest przesiąknięty jego zapachem. Sebastian zaczyna delikatnie przemywać moje rany. Szczypie jak cholera! Ale nie daję tego po sobie poznać. Postanawiam, że nie zobaczą żadnej mojej słabości. Sebastian patrzy na mnie i uśmiecha się szeroko.

- Jesteś dzielna. - Chwali jakbym była dzieckiem.

Nie odpowiadam. Ignoruje go najlepiej jak potrafię. Sebastian kończy zawijać bandaże na moich dłoniach. Przykleja też plaster na moim policzku, w miejscu gdzie mam największą ranę.

- Gotowe. Za dziesięć minut oczekujemy cię w holu. Nie spóźnij się - mówi rzucając mi szybkie spojrzenie. Po czym wychodzi. W pierwszej chwili nie chce nigdzie wychodzić z pokoju. Jestem co prawda niewolnicą, ale nie mogę mnie zmusić do wyjścia, ale gdy przypominam sobie moc Devlina postanawiam zejść na dół z drobnym opóźnieniem. W holu zastaje tylko Sebastiana.

- Prosiłem o punktualność. Gdyby to Eryk miał na ciebie czekać nie był by taki wyrozumiały.

Unoszę dumnie głowę by pokazać, że się nie boję. Chociaż strach mrozi krew w moich żyłach, a nogi trzęsą się jak po dużym wysiłku. Podążamy do wielkiej pustej sali z ogromnymi oknami. Nad nami wisi zjawiskowy kryształowy żyrandol. Drewniany parkiet lśni czystością. Sebastian staje naprzeciw mnie.

- Mam popracować nad twoją kondycją. Twoja magia jest nie ujarzmiona. Musisz starać się opanować emocję by wyciszyć umysł. Wtedy będziesz mogła chronić naszego Pana.

- On nie potrzebuje ochrony. Czy tylko ja widziałam jak zdemolował pokój! - krzyczę.

- Masz rację. Jest bardzo silny. To była tylko minimalna część jego mocy. Gdyby użył całej zgniotła by cię jak natrętnego robaka.

Sebastian nie mówi tego ze złością, raczej informuje rzetelnie.

- Więc czemu jestem mu potrzebna? - nie ustępuje.

Widzę błysk wahania w jego oczach. Ale odpowiada na moje pytanie.

- Ponieważ, może sobie pozwolić tylko na jeden atak. Widziałaś w jakim był stanie po jej użyciu?

Przypominam sobie, że nie mógł ustać na nogach. Dopóki leży teraz bezwładnie w łóżku, jestem bezpieczna. Ta wiadomość przynosi minimalną ulgę. Po chwili Sebastian dodaje.

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaWhere stories live. Discover now