1.

32.2K 1K 155
                                    

Budzę się, oślepia mnie ostry błysk porannego słońca. Mrużę oczy, ale on nadal tam jest rozbłyska pomarańczową poświatą. Światło jest tak ostre, że pieką mnie oczy. Przyzwyczajam je powoli do światła poranka. Znowu zapomniałam zaciągnąć żaluzji, jestem zbyt zmęczona kolejną nie przespaną nocą, żeby zmusić się do wstania. Leże przez chwilę próbując na powrót zagłębić się w krainie kruchego snu. Nieskutecznie. Trudno, skoro już się obudziłam pora zwlec się z łóżka. Kładę moje nagie stopy na miękkim dywaniku obok łóżka, owiewa je jesienny chłód poranka. Rozglądam się dookoła. Mieszkam w domu dziecka już od ponad dziesięciu lat pokój dzielę z Anitą, która na pewno już wstała i pomaga maluchom w ubieraniu się, dopilnowuje też by wszyscy trafili czyści i pachnący na śniadanie. Nigdy nie miałam, aż tak wielkiego instynktu opiekuńczego. Pomagamy sobie jak możemy, ale Anita to prawdziwy anioł. Wszyscy ją za to kochają, łącznie ze mną. Dom dziecka prowadzony jest przez siostry zakonne, a naszą przełożoną jest siostra Leokadia, pulchna, rumiana i roześmiana kobieta. Staramy się być wszyscy jedną wielką rodziną. Trafiłam tu mając sześć lat. To dobry wiek by coś zapamiętać, chociażby uśmiech ukochanej mamy, jednak moje wspomnienia są niewyraźne, pokrywa je gruba warstwa kurzu. Niektóre błahe, nieważne lub nielogiczne tkwią w mojej głowie, przyspawane na zawsze. Nie mogę przypomnieć sobie twarzy rodziców, gdy już w mojej głowie krystalizuje się jakaś twarz i próbuje ją uchwycić ona rozmywa się zostawiając tylko pustą skorupę. Nie posiadam niestety żadnych zdjęć by spojrzeć na nie w chwilach największego smutku. Wydaje mi się, że przed naszą rodzinną tragedią byliśmy szczęśliwi. Pamiętam piękny ogród w którym pachniała lawenda i przeróżne zioła. W ogrodzie znajdowała się huśtawka na której huśtałam się u mamy na kolanach. Nasz radosny śmiech rozbrzmiewał wokoło. Pamiętam również, że mieliśmy kota, grubego i leniwego Puzona, którego znalazłam wychudzonego w naszej piwnicy. Te skrawki na oko nie ważne pozamykałam szczelnie w mojej pamięci, jak najcenniejszy skarb. Z tego co wiem od sióstr zakonnych moja matka zmarła w jakimś strasznym wypadku. Ojciec nie mógł lub nie chciał się mną zająć i zostawił mnie tu, samotną i zranioną. Nie próbuje go oceniać. Ale wiem też, że nie chce go szukać. Nasze drogi rozeszły się na zawsze gdy postanowił mnie tu oddać. Ból minął, pozostał bezgraniczny żal.

- Saraaaa!

Obracam się. Na korytarzu widzę pędzącą w moją stronę siostrę Leokadię. Kręcę głową - zastanawiam się jak ona tak szybko potrafi chodzi w tym habicie? Czy długa kieca nie krępuje zbytnio jej ruchów? To już na zawsze będzie mnie nurtować.

- Mam dla Ciebie dobre nowiny kochanie.

Mimo, że się nie zatrzymałam dogoniła mnie.

- Jakie to?

Udaje zaciekawienie.

- Przyjdź do mojego biura, po śniadaniu skoro już na nie wstałaś.

Jej pełną twarz rozświetla uśmiech.

- Jesteś taka chudziutka, powinnaś więcej jeść.

Obrzuca mnie pełnym zatroskania wzrokiem, który tak dobrze znam.

- To na pewno nie przez to, że opuszczam śniadania... - każdy zna moją słabość do słodyczy.  - Być może mam całkiem niezłe geny, mogę przypuszczać, że moi rodzice nie byli grubasami. To już naprawdę dużo, kolejny fragment układanki ,,jak wyglądali" trafia na swoje miejsce.

Miało to zabrzmieć ironicznie, a zabrzmiało tak jakby się nad sobą użalałam. Beznadziejnie.

Siostra Leokadia obejmuje mnie ramieniem, pachnie jak zawsze jabłecznikiem z dużą ilością cynamonu.

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaWhere stories live. Discover now