Rozdział 8

3.1K 163 15
                                    

Gdy przebijamy się przez tę gęstą, ciepłą mgłę, nie wita nas zupełna, głucha cisza, ani odgłos zawodzących dusz. Przez otwarte okno słychać śpiew ptaków, powietrze nie pachnie piekielnym dymem. Wszystko wydaje się być dziwne normalne.
Każde wyobrażenie Piekła, jakie miałam w głowie, w tej chwili rozsypuje się. Rozglądam się dookoła, nie mogąc uwierzyć. Mam wrażenie, że znowu śnię, ale Aaron u boku potwierdza, że to rzeczywistość. Poznaję to miejsce, to kaplica w domu Eryka. Nie wygląda tak samo, ale jestem pewna, że to właśnie ta. Wszystkie witraże znajdują się na swoim miejscu, strugą światła barwiąc posadzkę na kolorowo, ławy są poukładane i lśnią czystością. Wokówł unosi się zapach świec, wosku i drewna. Aaron również wygląda na zaskoczonego tym miejscem.
  - Kaplica? - pyta niedowierzając.
  - Znam to miejsce.
  Aaron spogląda na mnie marszcząc czoło.
  - Gdzie trafiliśmy?
  Spoglądam za siebie portal drży. Teraz wygląda jak pomarszczona tafla wody.
  - Jesteśmy w rezydencji Eryka.
  Aaron robi kilka kroków do przodu rozglądając się.
  - Kaplica w domu demona?
  Zrównuje się z nim, wzruszając ramionami. Kiedyś to samo mnie zastanawiało, teraz wiem, że demony są irracjonalne i nieobliczalne.
  Czuję się dziwnie wracając tu. Mam wrażenie, że jak otworzę drzwi i wejdę do jadalni zobaczę wszystkich przyjaciół przy jednym stole.
  - Musimy wyjść na zewnątrz - rozkazuję.
Chłopak zatrzymuję się i wpatruje z błyskiem w oku w drzwi.
  - To zasadzka.
  Uśmiecham się z drwiną.
  - Wiem.
  Podchodzę zamaszystym krokiem do ciężkich wrót. Omiatam je wzrokiem. Sprawdzam, czy nie ma na nich ukrytych run. Gdy upewniam się dwa razy, że jest czysto, kładę na nich dłonie. Popycham je z całej siły. Wrota  powoli ustępują. Jestem gotowa na atak, ale nic się nie dzieje. Obracam się zaskoczona w stronę Aarona. On również nie wierzy, ma zaciśnięte usta i moc w gotowości. Nagle coś słyszę, chłopak staje u mego boku. Po kamiennych schodach zbiega czarny jak najciemniejsza noc kot.
  - Puzon?
  Aaron wzdycha ciężko.
  - Kota też znasz?
  Kucam i biorę go w objęcia. Gdy głaskam jego sierść mruczy z rozkoszy.
  - To mój kot. Dostałam go od Eryka, później zniknął.
  - I teraz zjawia się w Piekle? Coś tu nie gra.
  Po korytarzu rozlega się echo kroków, ktoś schodzi na dół. Wystraszony Puzon wymyka się z rąk. Wszystko we mnie się napina, gotowe na atak. Nasza moc iskrzy w powietrzu, ale wczuwam także inną, równie silną, kroki słychać głośniej. Mój puls przyspiesza gwałtownie, wstrzymuję powietrze, jestem pewna, że to Eryk. Gdy zza zakrętu wyłania się postać w czerni, rozpoznaję ją.
- Desdemonda. - Wypuszczam wstrzymywane powietrze.
Niewidzialne macki jej magii, prześlizgują się po nas, szukając wejścia do wspomnień.
  - Zablokuj to, ona potrafi czytać w myślach.
  Aaron przytakuje nie spuszczając kobiety z oczu. Jej zimne czarne oczy zwężają się, czerwone usta rozciągają się w podłym uśmiechu.
  - Czekałam na ciebie Saro.
  Czuję, że jest silniejsza, posyła run w naszą stronę, udaje się nam odskoczyć w ostatniej chwili na bok. Run trafia w drzwi portalu i niszczy go. Słyszę jak pęka i rozsypuje się zupełnie jak szklane lustro. Aaron wpatruje się ze zdumieniem i strachem w szklane odłamki. Zaciskam pięści i nie tracąc czasu podchodzę szybko do kobiety.
Wyciągam dłoń przed siebie, naciskam mocą.
  - Dlaczego to zrobiłaś?
  Uśmiech nie znika z jej ust.
  - Potrzebuję cię tutaj. - Moja dłoń zaczyna drżeć, pod naporem energii, która chce się uwolnić. Oczy Desdemondy się powiększają, że strachu i zdumienia. - A ty potrzebujesz mnie - kończy szeptem.
  - Powinnaś nie żyć.
  - Ale jestem tu, nie jesteś ciekawa jak to się stało? Jak mi i Erykowi udało się przeżyć?
  Puszczam ją gwałtownie, chwieje się na nogach, ale szybko odzyskuje równowagę. Tak jak ja, powstrzymuje wściekłość. Obie wiemy, że w tej grze, jesteśmy sobie potrzebne. Chowamy emocje i zakładamy lodowe zbroje. Muszę dowiedzieć się od niej gdzie znajdę Eryka i Sebastiana, i jak z powrotem przywołać portal. Zastanawia mnie tylko co chce wiedźma.
  - Eryk miał rację, jesteś inna. - Patrzy na mnie uważnie. - Masz moc, jesteś silniejsza niż nie jeden z nas. Myślałam, że przybędziesz sama, a tu taka niespodzianka. - Jej wzrok spoczywa na Aaronie. - Całkiem miła niespodzianka. - Uśmiecha się zadowolona.
  Aaron porusza się nerwowo u mego boku. Gdybym spojrzała na jego twarz zauważyłam, że Desdemonda go fascynuje.
  - Dalej pragniesz zemsty na Eryku?
Czarnowłosa zaczyna śmiać się głośno, jej złowrogi śmiech odbija się echem od wysokich sufitów kaplicy. Przytyka dłoń do karminowych ust.
  - On się już nie liczy.
  -  Co to oznacza? Gdzie jest Eryk?
  Podchodzi do mnie szeleszcząc długą, czarną suknią.
  - Nie wiem tego, kiedyś przyszedł do mnie we śnie i powiedział, że przyjdziesz tu i, że będziesz potrzebować mojej pomocy. Tak się składa, że ja także potrzebuję twojej. Najpierw jednak musiałam się upewnić, że zdołasz to zrobić.
  Stoi naprawdę blisko, jednak nie cofam się. Desdemonda nie przeraża mnie tak jak kiedyś. Teraz widzę, że mamy wiele wspólnego. Obie nie zawahamy się przed niczym by zdobyć to czego chcemy.
  - Dlaczego zniszczyłaś portal? - Głos Aarona wyrywa mnie z zamyślenia.
  Czarne tęczówki demona kierują się w stronę chłopaka. Zerka na niego zalotnie spod przymrużonych powiek.
  - Pomyśl chłopcze, co by było gdybyś trafił prosto na imprezę z okazji święta Krwawego księżyca? Nie udałoby się wam, mimo swojej mocy pokonać wszystkich Potępionych. W pewnym sensie wam pomogłam. Skierowałam portal tutaj, gdzie nikt nie zagląda.
  - Nie odpowiedziałaś na pytanie. - Macham lekceważąco dłonią - Zresztą nie ważne, wiem jaki był tego cel. Zniszczyłaś go byśmy byli jeszcze bardziej od ciebie uzależnieni.
  Zerkam na nią z wyższością, chcąc jej pokazać, że już nie jestem naiwną dziewczynką.
  - Przyszłam tu walczyć sama, naprawdę myślisz, że wejdę z tobą w układ?
  Oczy Desdemondy zwężają się w małe czarne szparki. 
  - Nie masz wyjścia.
  Zaplatam dłonie na piersi i przechylam głowę na bok.
  - Czyżby?
  Kąciki jej ust wędrują jeszcze bardziej do góry.
  - Mam Sebastiana i tylko ja wiem, gdzie jest. To moja karta przetargowa.
Widzę, jak Aaron zaciska dłonie w pięści.
- Gdzie mój brat?!
Nim zdołam go powstrzymać, doskakuje do czarnowłosej i próbuje zastraszyć ją przyciskając sztylet do jej szyi.
Desdemonda unosi białą dłoń. Aaron ląduje z hukiem na ścianie.
- Nie dotykaj mnie nigdy, chyba, że sama na to pozwolę.
Podchodzi do niego i patrząc z góry obcasem miażdży mu dłoń. Aaron wpatruje się w nią z nienawiścią, ale nie pozwala sobie na krzyk. Kobieta odsłania białe zęby. - Jesteś odporny na ból. Interesujące. - Przytyka czarny paznokieć do pełnych ust.
- Dość zabawy Desdemondo. - Staję za nią. - Jestem ciekawa jak udało się wam wydostać z siedziby Przeklętych?
Obraca się do mnie, poprawiając suknię.
- Nathaniel postanowił nas ocalić - odpowiada kwaśno.
- Ale nie jesteś mu za to wdzięczna?
Kobieta wygładza włosy i wydyma usta.
- Najpierw myślałam, że uratował nas z sentymentu, ale nie... - Kieruje na mnie spojrzenie czarnych oczu. - Uratował nas tylko po to, by nas jeszcze bardziej gnębić.
- Więc, może ma Eryka - zastanawiam się głośno.
- Tak myślę, nikt go nie widział od tamtej chwili.
Siadam na drewnianą ławę, przesuwam dłońmi po fakturze drewna.
- Chcesz, żebym pozbyła się króla?
Desdemonda siada obok mnie.
- Pragnę tego.
- Jak udało ci się przekierować portal?
Kobieta gładzi wielki złoty pierścień z granatowym kamieniem, który opłata ciasno wąż.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się naraziłam by go zdobyć.
- Czyli pierścień otwiera portal?
- Tak.
- Nathaniel już pewnie wie, że go masz.
Kobieta uśmiecha się blado, spoglądając na dół.
- Myśli, że ukradł go ktoś inny.
Zaczyna przekręcać pierścień na swoim palcu, ściąga go z cichym westchnieniem i wciska mi w dłonie.
- Daję ci go, na znak naszego przymierza.
Wpatruje się we mnie intensywnie, widzę jak jej klatka piersiowa unosi się z trudem, przytłoczona oczekiwaniem i niepewnością.
Biorę pierścień w dłonie, po czym wciskam go sobie na serdeczny palec. Okazuje się, że pasuje idealnie.
Desdemonda uśmiecha się z ulgą i błyskiem w oku.
- Zawsze sprzymierzaj się z tymi, którzy mają większe szanse by wygrać - mówi głośno.
Tymczasem ja w myślach powtarzam sobie: ,,Wrogów trzymaj blisko, by szybciej przewidzieć ich zdradę i jako pierwszy zadaj cios".

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaWhere stories live. Discover now