18.

8.8K 508 16
                                    

Zazwyczaj po użyciu takiej ilości energii, słaniałabym się na nogach. Teraz czuję, że mogę przenosić góry. Moc krąży w moich żyłach, zastępując krew. Czuję ją w każdym mięśniu, moje włosy aż od cebulek po końcówki włosów płoną jej bezmiarem, czuję ją dosłownie wszędzie nawet we wszystkim co mnie otacza. Gdy moja dłoń styka się z dłonią Eryka ona również tam jest. Czubki palców, aż swędzą mnie od jej wstrzymywania. Olivia podnosi się na nogi. Jest cała roztrzęsiona. Widzę jak jej usta drżą.

- Desdemonda ostrzegała nas przed tym czymś. - Wskazuje na mnie. - Nie wierzyłam jej. Nie obchodziło mnie to, bo zawsze to ty byłeś na pierwszym miejscu. - Kobieta kręci smutno głową. - Wiedziałeś co tworzysz? - Z uwagą przygląda się Erykowi. Jej usta rozciągają się w kpiącym uśmiechu. - Oczywiście, że wiedziałeś. Jesteś jeszcze bardziej przebiegły niż pamiętam. Nie liczyłam, że masz jeszcze jakiegoś asa w rękawie. Ale ona. - Olivia mruży oczy. - Ona jest twoją największą bronią, oby nie okazała się również twoim największym przekleństwem. Muszę niezwłocznie poinformować o wszystkim radę.

Eryk obejmuje mnie ramieniem.

- Śmiało, sądzisz, że teraz mogą mi coś zrobić? - Zaczyna śmiać się głośno i donośnie.

Olivia otrzepuje się i odchodzi nie mówiąc nic, na odchodne posyłając złośliwe spojrzenie.

Eryk przytula mnie mocno i niespodziewanie.

- Dzięki tobie nareszcie nie muszę się nikogo lękać. Nie muszę myśleć o tym kiedy zaatakują i który oddech będzie ostatnim. Nawet nie wiesz jaki to luksus. Oni cały czas chcieli się mnie pozbyć, nie wystarczyło, że poróżnili mnie z bratem i wygnali z domu. - Saro. - Eryk odsuwa się lekko i spogląda czule w oczy. - Od początku wiedziałem, że masz w sobie tę moc. - Podnosi mój podbródek do góry. - O co chodzi?

Przymykam oczy. Na mojej twarzy maluje się trwoga.

- Wiesz, że to nie takie proste? Dobrze, moja energia rozbudziła się, ale to pociąga za sobą konsekwencje. Nic się nie zmieni na lepsze. Teraz nie tylko Bractwo nam zagraża. Eryku, przybyło nam wrogów. A ja... nie jestem gotowa walczyć ze wszystkimi.

- Teraz możesz wszystko, widziałaś co zrobiłaś Olivii?

Odsuwam się gwałtownie od niego.

- Właśnie o to chodzi! W tamtym momencie nie byłam sobą. Nie panowałam nad tym, to jakbym była zupełnie inną osobą. Gorszą wersją siebie. Ja... chciałam ją zabić. Z radością. Rozumiesz?! Sprawiło mi to cholerną radość!

Przykładam dłoń do czoła. Gdy to z siebie wyrzuciłam, nie czuję się wcale lepiej. Nie chcę by on, osoba która zawsze widzi we mnie coś lepszego, zobaczyła to co ja. Potwora.

Eryk spogląda na mnie zaciskając mocno usta. Widzę jak w jego wnętrzu rozgrywa się bitwa. W końcu oddycha ciężko.

- Jeżeli chcesz odejść daję ci szansę. W tej chwili oddam ci duszę, zerwę kontrakt. Zrozumie. Nie spotkamy się już więcej, nikt nie będzie cię ścigał. Zadbam o to.

Spoglądam na niego, Eryk smutnieje i wpatruje się we mnie z napięciem czekając na moją decyzję. Jedne słowo może wyzwolić mnie od tego wszystkiego wystarczy powiedzieć.

- Ja...

Nie mogę go zostawić. Nie potrafię się do tego zmusić. On ma tylko mnie, a ja mam tylko jego.

Podbiegam do niego i łapię za klapy jego płaszcza. Przyciągam do siebie i całuję. Gdy nasycam się jego ustami, składam przysięgę.

- Nigdy cię nie zostawię, przecież łączy nas wszystko. - cytuję z uśmiechem, to co kiedyś mi powiedział.

Eryk również się uśmiecha z ulgą. Bał się, bał się, że go zostawię, to utwierdza mnie w przekonaniu, że mu na mnie zależy.

- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Już nie jestem sam...

- Nie jesteś.

Te słowa mówią więcej niż inne. To tak jakby powiedzieć ,,kocham cię", wcale nie używając tych słów. Mogę na ciebie liczyć, zawsze będę przy tobie, znaczy więcej. Czujemy się wtedy mniej samotni, wiemy, że gdy będzie nam źle ktoś stanie za nami murem. Mając to w głowie możemy więcej... Razem możemy wszystko.

Olivia wyjeżdża jeszcze tego samego dnia. W tym czasie urządzamy naradę. Nie tylko my jesteśmy zagrożeni. Wszyscy, cała straż Eryk musi mieć się na baczności.

- Olivia na pewno zgłosi wszystko kanclerzowi.

Eryk tymi słowy kończy opowieść o tym co wydarzyło się w ogrodzie i jak odkryłam swoją moc. Cztery pary oczu przyglądają mi się z uwagą. Na twarzy Klaudii widzę ledwo wstrzymywaną złość.

- Więc, mamy zginąć dlatego, że ta mała nie potrafi utrzymać swoich emocji na wodzy? - pyta złośliwie.

Mrugam kilkakrotnie. Jej słowa tną niczym najostrzejsza brzytwa pokryta trucizną.

Mimo wszystko ma rację. To w jakimś stopniu także moja wina. Ale czy życie w ciągłym strachu jest lepszą perspektywą, niż walka?

- Licz się ze słowami... - Eryk groźnie i potępiająco spogląda na dziewczynę. - Zapominasz gdzie jest twoje miejsce. Unosi dłoń z której bije jasne, wręcz błękitne światło. - Moja moc jest ograniczona, ale nad duszami mam pełną władzę.

Twarz Klaudii w jednej chwili na naszych oczach przemienia się z olśniewającej, świeżej i młodej w twarz szarą, zmęczoną i starą. Trwa to chwilkę, zaledwie dwa uderzenia serca, ale to co widzimy jest tak przerażające i smutne, że gdy z powrotem mamy przed sobą idealne oblicze kobiety, wizja jej starości staje wszystkim przed oczami. Nie wiem czy kiedykolwiek już spojrzę na nią z zachwytem. Klaudia z przerażeniem podbiega do szklanego regału z książkami. Zaczyna nerwowo przejeżdżać palcami po swojej jędrnej twarzy, nie naznaczonej już bruzdami i głębokimi zmarszczkami. Wszyscy słyszmy jak wzdycha z ulgą.

Dopiero teraz dostrzegam ile dla niej znaczy uroda. Dla każdego z nas utrata duszy wiązała się z czymś innym, ale tak samo ważnym. Ja nie wybierałam, ale także otrzymałam dar. Życie i dzięki temu mogłam poznać smak miłości. To co zrobił Eryk było okrutne, ale w jakiś pokręcony sposób wiem, że chciał mnie bronić. Tylko tak potrafi to robić, zastraszając innych.

- Więc musimy zaatakować pierwsi, zanim oni zrobią to tutaj.

Eryk wraca do przedstawienia swojego planu.

Doktor Ponczenko wtrąca się.

- Mamy zaatakować ich we własnych twierdzach?

Eryk przechadza się tam i z powrotem.

- Nie. Mamy zaatakować ich wtedy kiedy zbiorą się wszyscy razem. Najlepiej wtedy kiedy będą osądzać moje winy.

Wszyscy łącznie ze mną rozwierają szeroko oczy ze zdumienia.

- Główna siedziba?! - Aleks podnosi się gwałtownie z fotela.

- Wszyscy razem są niezwyciężeni!

- Nie damy rady. - mówię.

Eryk łapie mnie za rękę i lekko całuje jej wierzch.

- Kochani, przecież mamy Sarę.

Spogląda na mnie spod przymrużonych powiek z głębokim uśmiechem satysfakcji wymalowanym na twarzy. Jego pewność zaczyna mnie przerażać.

Serce Demona (Zakończone)/ Serce AniołaWhere stories live. Discover now