- Rose broń!

Wyciągnęłam dwie spluwy i rzuciłam nie patrząc do Arona, który stał już w stroju i teraz ruszył w stronę kaptura.

- Co jest?!

Rin podszedł do mnie akurat w tym samym momencie co dwóch innych agentów będących tu wcześniej brunet i trzynastka. Im również rzuciłam wcześniej zabraną broń. Elf był trochę dalej i tym miałam zająć się teraz. Odwróciłam się szybko do Rina i uśmiechnęłam się do reszty.

- Ja i Aron jesteśmy z FBI. Potem tłumaczenia teraz bądź tak dobry i podnieś to wysoko do góry.

Z lekkim oporem chłopak zrobił to o co go prosiłam więc biorąc krótki rozbieg przemieniłam się i zabrałam wielką spluwę z jego rąk. Był w szoku, tak jak i reszta to widzących uczniów. Od razu zauważyli że agenci biorą ode mnie broń, zaciekawili się.

Poleciałam w umówione miejsce gdzie zrzuciłam niesiony sprzęt prosto w ręce elfa. Sama lądując w samym środku kręgu stworzonego już przez kaptura. Po mojej przemianie szybko uruchomiłam kombinezon by ten chronił mnie przed zaklęciami.

Podniosłam rękę i szybko wymówiłam znane mi zaklęcia, te same co ostatnio. Księżyc wzniósł się nad moją głowę a czerń spowiła niebo. Nastała noc.

- Cztery!

Odwróciłam się i złapałam od bruneta sztylety. Zakręciłam nimi i lekko się uśmiechnęłam.

- Kim jesteście?!

Upadły ewidentnie zły zrobił teraz krok w naszą stronę. Agent 09 stał przede mną, 13 obok, 11 za upadłym a 08 czyli elf był nieco dalej, poza barierą, którą sam teraz kontrolował. Upadły był uwięziony.

- FBI! Nie próbuj numerów i oddaj się w nasze ręce a nic ci się nie stanie!

Bob wyszedł w jego stronę wypowiadając wszystkim znaną formułkę.

- FBI?

Upadły zaśmiał się i już pewniejszy zbliżył się lekko by obejrzeć nas sobie dokładniej.

- Nie wiecie z kim macie do czynienia. To, że macie jednego maga nocy w zespole nie czyni was wyjątkowym.

Oczy wampira rozbłysły, a kły wydłużyły się co wywołało nie mały strach wśród osób stojących najbliżej. Głośny warkot z gardła wilkołaka zatrząsnął nimi i nawet sprawił, że co poniektórzy kulili się w sobie. A upadły? Stał i nic nie wykazywał.

Zaczęła się bitwa.

Ja dostałam polecenie nie wdawać się w bójkę póki to możliwe i pomagać zaklęciami jednocześnie utrzymując noc. Podczas nocy upadły nie mógł odebrać mocy innym wiedźmą wiec w ten sposób uniemożliwiałam mu spełnienie swojego planu.

Brunet zdążył się już przemienić i teraz skoczył na przeciwnika. Byłam pewna, że z łatwością go dopadnie, ale pomyliłam się.

Kaptur bez problemu użył zdobytej już mocy i odepchnął ogromna bestię. Moje dłonie zacisnęłam w pięści ale z ust wydobył się jeden z czarów.

Bariera ochronna wokół ogromnego brązowego wilka dała mu szanse na kolejny atak, tym razem skuteczny. Walkę oglądała chyba cała akademia, cała oprócz jednej osoby...

Moje czary jak i myśli przerwał okropny ból. Po całym ciele rozszedł się w ekspresowym tempie promieniujący ból, a ja jak i inni będący na tym placu upadłam. Upadły nie był wyjątkiem.

- Cztery! Co się dzieje?!

Ledwo słyszalny, zduszony krzyk wampira mocno mną wstrząsną.

- To ktoś z zewnątrz! Ktoś... silniejszy!!!

TajemnicaWhere stories live. Discover now