23

2.3K 101 14
                                    

Rose spoglądała na mnie podejrzliwie kładąc stos poduszek i koców na kanapie. 

- Proszę Chris. - jej mama podała mi kubek z herbatą uśmiechając się do mnie łagodnie. Była zmęczona, bardzo odbijało się na jej twarzy. Pomimo tego ani na sekundę nie przestała być życzliwa. 

- Zostawisz nas samych mamo? - zapytała Rose patrząc błagalnie na matkę. Kobieta spojrzała na nią, potem na mnie, aż w końcu pokiwała głową, pożegnała się ze mną i wróciła do sypialni. Usiadłem zmęczony na rozłożonych kocach i przetarłem twarz. Nadal nie wierzyłem, że Rose tak łatwo zgodziła się mnie przenocować. Poczułem jak miejsce na sofie obok mnie lekko się ugina. - Co się dzieje?

- Nic takiego. Po prostu pokłóciłem się z mamą, nie chciałem zostawać dziś w domu. - westchnąłem, po czym popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się łagodnie. - Wszystko jest okej.

- Chris. - powiedziała stanowczo. - Nie umiesz kłamać.

- Fakt. - zaśmiałem się smutno. Ta sytuacja była niezręczna i to cholernie. Z nerwów zacząłem skubać skórki przy paznokciach i...

- Nie denerwuj się tak. - trzepnęła mnie po palcach. - Po prostu powiedz.

Popatrzyłem na nią ze współczuciem. Chciałbym jej powiedzieć. Sęk w tym, że ona tego nie zrozumie, to ja przerazi. Ona dorastała w szczęśliwej pełnej rodzinie odkąd pamięta. Ona nigdy nie przeżyła czegoś takiego, jak ja dziś wieczorem. Wątpię, by ktokolwiek z moich znajomych to przeżył. Rose nie pasuje do takiego obrazu. Ja natomiast wpasowuję się do rozbitej rodziny idealnie.

- Mój ojciec... wrócił. - zacząłem, choć wiedziałem jak to się skończy. - Wiesz, ja dorastałem bez niego. Nienawidzę go, naprawdę. A dziś wieczorem on zapukał do drzwi naszego mieszkania tak... po prostu. Jakby robił to codziennie, jakby to było takie oczywiste. A nie jest. owinął sobie wokół palca mojego młodszego brata, nie mogłem go od niego oderwać, więc zadzwoniłem do mamy. Byłem pewny, że ona po prostu go wypieprzy. A ona... - westchnąłem zrezygnowany czując jak łzy napływają mi do oczu. Zamrugałem szybko. - ...wpadła mu w ramiona, jakby nic przez te siedemnaście lat się nie stało. Jakby mieszkał z nami, wychowywał nas i zabierał na ryby. Bo chyba tak robią ojcowie. Ja nie wiem. - zaśmiałem się gorzko. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo chciałbym się upić. Czy wypada napruć się czyimś alkoholem w czyimś domu? Oczywiście, dotąd robiłem to ciągle.

- Chris, ja... głos jej się załamał. Nawet nie spostrzegłem, kiedy zaczęła płakać. Odchrząknęła i starła samotną łzę z konta oka. - Dlaczego go nie było?

- Nie wiem. Zaczął znikać z domu. Potem zaczęły się zdrady. Tłumaczył się, że ma dużo pracy, służbowe wyjazdy... Za to najbardziej go nienawidzę. Za to, że zostawił nas bez przyczyny, za te pieprzone kłamstwa. Wiedział, że mama zdaje sobie sprawę, że to nie są te prawdziwe powody, ale mimo to, on dalej pierdolił te głupoty. A potem ona zamykała się w łazience. Niestety, nie płakała na tyle cicho bym tego nie słyszał. - przetarłem oczy. - Ale musiałem zajmować się Felixem. Ktoś musiał mu zastąpić ojca, prawda?  

- A teraz... Felix sam chciał się z nim zobaczyć czy... - nie patrzyła na mnie. Co jakiś czas ocierała oczy. Nie chciałem jej litości, ale z drugiej strony, nie mam się komu wygadać, a ona... Ufam jej.

- Ansgar zaczął do niego dzwonić. Przyłapałem młodego na kilku rozmowach, ale on nie przestawał. Zdaję sobie sprawę, że Felix tęskni, ale przecież... ma mnie. Mamę. Ten kutas nie jest mu potrzebny. - rozkleiłem się na dobre. Puściłem wodze emocjom. Bo po co? Przecież byłem przy niej. Pragnąłem tego od kilku dni. Żeby znaleźć się obok niej i po prostu porozmawiać. Nie myślałem, że będziemy rozmawiać akurat o tym, ale każdy temat jest dobry, prawda? Bez słowa wyciągnęła do mnie ramiona, a ja osunąłem się w nie równie bezdyskusyjnie. Jak mama ojcu. Chujstwo.

- Spokojnie. Zostań ile chcesz. - szepnęła mi do ucha gładząc moje włosy i plecy. - Wszystko będzie w porządku.

- Zostaję tylko na dzisiejszą noc. - odsunąłem się kręcąc głową. Pewnie wyglądałem teraz jak młody. - Jutro pójdziemy do szkoły, potem pojedziemy dekorować tą cholerną salę. Nie zostanę na długo.

- No... dobrze. Jeśli tak chcesz. - wzruszyła ramionami uśmiechając się do mnie łagodnie. - Idź już spać. - poczochrała moje włosy i wstała z kanapy. - Rano zrobię naleśniki.

- Dziękuję. Dobranoc. - pożegnałem się, a ona poszła na górę. Siedziałem tam smutny i bezsilny w mroku, ale kiedy ona była obok mnie pokój jakby jaśniał. Jej uśmiech, oczy... Zawsze promienieje. Taką Rose chciałbym widywać na co dzień. Ściągnąłem buty, ułożyłem je równo przy sofie, a potem ubrania, które porządnie powiesiłem na oparciu kanapy. Nie chciałbym wyjść na jakąś fleję przed jej rodzicami. Mam przeczucie, że w przyszłości będę ich widywał częściej. Wślizgnąłem się pod koce i ułożyłem głowę na miękkich poduszkach. Mimo tego, jak bardzo czułem się bezpiecznie, ciepło i dobrze to to nie było to samo, co nasze mieszkanie. Śpiąc w swojej klitce wiedziałem, że obok jest Felix, a mama wróci za niedługo i też będzie obok. Nie musiałem się o nich martwić. A teraz? Teraz nawet nie wiedziałem czy są bezpieczni, nie, kiedy on był razem z nimi. Zamknąłem oczy mając nadzieję, że będę mógł spać spokojnie. 


***

Przepraszam za takie opóźnienie! xoxo   


*Drama*/ C.S. SKAM / ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now