3.2

13 0 0
                                    

             Kobieta spojrzała na stół, który był zastawiony zamówionymi świątecznymi potrawami, które pochodziły z restauracji. Brunetka chwyciła zapałki i zapaliła świecę, aby nadać klimat. Och, co ona sobie wymyśliła. Święta Bożego Narodzenia są jednymi z najgorszych, a sama zrobiła sobie ich zminimalizowaną wersję tylko dlatego, że obiecała to swojej mamie, a ona nie łamała obietnic. Teraz nie łamała obietnic. Nie to co kiedyś.

            Wzięła łyżkę zupy i syknęła cicho, gdyż kilka kropel spadło na jej jasną koszulę i ją pobrudziło. Wkurzona odłożyła łyżkę i wstała z kanapy, aby udać się do sypialni po nową, górną odzież, a tą ubrudzoną wrzuciła do kosza na prawnie w łazience. Gdy wróciła na miejsce, zobaczyła psa, który trącił noskiem jedyny prezent, który znajdował się pod choinką. Kobieta uśmiechnęła się na chwilę, ale tylko na chwileczkę, gdyż po sekundzie jej twarz przybrała neutralny wyraz twarzy. Podeszła do psa i pogłaskała go, a wesoły szczeniak zaczął machać ogonkiem.

- Wiesz, że jest za wcześnie na prezenty? – Jej brew uniosła się ku górze i spojrzała na pupila, który wpatrywał się pudełko owinięte czerwonym papierem. – No dobra – brunetka kucnęła, wzięła do rąk karton i zaczęła zdzierać z niego ozdobę. Pies dał przednie łapki na jej nogi i wpatrywał się w nią z zaciekawieniem, cały czas machając ogonkiem. – Proszę bardzo – w jej rękach znalazła się ładna, brązowa obróżka z napisem „Zanny". Ułożyła wygodnie psa na nogach i założyła mu prezent na szyję, a ten podskoczył, aby ją polizać. Niestety, a może stety, wzrost psiaka nie pozwolił mu na polizanie policzka właścicielki, więc jego ślina znalazła się na jej prawej dłoni, która po chwili z pudełka wyciągnęła jeszcze piłeczkę, a następnie nią rzuciła.

               Piła drugi kieliszek wina, oglądając „Kevina samego w domu". Nienawidziła tego filmu, gdyż jak co roku był on emitowany na tej samym kanale telewizyjnym, a przecież ileż można to oglądać. Nigdy nie rozumiała fenomenu, ale niestety, nic innego nie leciało. A ona nie zamierzała słuchać kolęd czy innych bzdur, które również leciały w telewizji. Pies leżał tuż obok jej stóp i spał, a ona umierała z nudów. Zegar pokazywał godzinę dwudziestą pierwszą, a ona widząc ją, wstała z sofy, ówcześnie odkładając kieliszek. Założyła na siebie buty i płaszcz, na głowie znalazła się czapka, a szyję owinęła szalikiem. Nie wzięła jedynie rękawiczek, bo po co. Do torebki schowała najpotrzebniejsze rzeczy.

- Zanny, chodź, idziemy na spacer – już po chwili mogła usłyszeć odbijanie się psich pazurków po panelach, a następnie ujrzeć swojego pupila, który zaczął biegać wokół niej. Kobieta schyliła się i zapięła psa.

               Spacerowali już od kilkunastu minut. Szczeniak dokładnie przypatrywał się wszystkiemu co mijali, a brunetka wpatrywała się w gwiaździste niebo, rozmyślając o tym, jak jej życie się zmieniło. Jej monotonia, którą kochała, zaczęła się zmieniać w coś zupełnie innego niż chciała. Powracało coś czego nie lubiła i od czego miała zamiar się odciąć. Wiedziała, że zobowiązania nie są dobrym pomysłem w realizacji jej planu. Nie chciała być „czyjaś" tak jak kiedyś. Kobieta chciała odciąć się od przeszłości, od uczuć, marzeń i obietnic, które kiedyś złożyła.

               Brunetka schowała przemarznięte dłonie do kieszeni płaszcza i westchnęła, a później pokręciła głową.

- Zanny, wracamy – pociągnęła za smycz i ruszyli w kierunku powrotnym. Pies szedł tuż obok niej, co jakiś czas zatrzymując się, aby załatwić swoje potrzeby. Spoglądał również na swoją panią, która wyglądała na zamyśloną. Jej twarz niby bez emocji, ale jednak można było dostrzec lekko marszczące się czoło, które pokazywało, że myśli.

               W domu nałożyła psu jedzenie i poszła się przebrać w piżamę, a następnie wróciła do salonu, gdzie na stole znajdowały się jeszcze potrawy, które były nie do końca zjedzone. Kobieta zaczęła sprzątać i zanosić jedzenie do kuchni, gdzie spakowała je w folię i schowała do lodówki z myślą, że zje je jutro.

               Gdy wybiła godzina jedenasta, ta wyłączyła światła i weszła do swojej sypialni. Ściągnęła z siebie biały szlafrok, który powiesiła na wieszaku, a później usiadła na skraju łóżka i zsunęła z nóg kapcie, po czym położyła się na łóżku i okryła kołdrą. Zanny również zaczął układać się do snu.

              Pokój nagle się rozjaśnił za sprawą telefonu. Kobieta zapaliła lampkę nocną i chwyciła telefon z szafeczki.

Mama: Wesołych świąt córeczko! Szkoda, że nie mogłaś przyjechać w tym roku. Przy stole brakowało tylko ciebie. No cóż, praca to ważna rzecz. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. Pewnie już śpisz. Kolorowych snów kochanie.

               Nie mogła tam jeździć tak często. Musiała pracować, gdyż praca dawała jej szczęście i stabilizację, a co za tym idzie monotonię, którą tak uwielbiała.

***

Nawet nie wiecie, ile ten rozdział czekał na opublikowanie. Obiecałam sobie, że wyjdzie on na światło dzienne, gdy napiszę trzy rozdziały w przód i proszę bardzo. 

Już nie mogę się doczekać momentu, gdy poznacie imię głównej bohaterki, gdyż, aww, według mnie odbędzie się to w fajnym momencie. No i Zayn. Gdzież jest pan Malik. To już któryś tam rozdział (cri, nie pamiętam który xD) i go nadal nie ma.

Czekam na wasze komentarze pod rozdziałem. A wiecie, że to strasznie motywuje!

Do następnego!

Jej życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz