1.0

43 2 0
                                    

          Przymknęła oczy, a następnie wypuściła powietrze ze świstem. Przetarła twarz rękoma i zaczęła zbierać wszystkie rzeczy. Zarzuciła na ramiona płaszcz, a do ręki wzięła torbę wraz z reklamówką. Opuściła pojazd i podeszła do bagażnika, z którego wyjęła walizkę i laptopa. Spojrzała na schodki prowadzące do domu i westchnęła.

          Zamknęła drzwi na klucz i położyła wszystkie rzeczy pod ścianą w przedpokoju. Ściągnęła trampki i odwiesiła płaszcz. W domu panowała głucha cisza. Wszyscy domownicy spali. Kobieta musiała jak najciszej pokonać wraz z bagażami, dzielącą ją odległość do jej dawnego pokoju, który znajdował się na pierwszym piętrze. Nie chciała nikogo pobudzić, gdyż doskonale wiedziała, że jej matka wraz z bratem wstać do pracy. Wzięła do rąk walizkę, która przysłoniła jej widok na schody. Kobieta przeklęła pod nosem to, że wyjechała tak późno i to, że powinna cały wyjazd zaplanować wcześniej. Przynajmniej nie musiałaby teraz zachowywać się niczym ninja czy też złodziej. Powoli pokonywała schody, modląc się w duchu o to, aby o nic się nie potknęła czy też przewróciła. W końcu cały widok zasłaniał jej bagaż. Będąc już przy drzwiach do pokoju, odetchnęła z ulgą i zaczęła dziękować w myślach za to, że udało jej się bezproblemowo dostać do miejsca docelowego. Otworzyła drzwi do pokoju i weszła, ciągnąc walizkę jak najciszej potrafiła. Postawiła ją tuż obok szafy. Rozejrzała się po pomieszczeniu i od razu zauważyła, że jej mama musiała posprzątać, gdyż w całym pokoju nie znalazłoby się miejsca, gdzie mógłby znajdować się kurz. Również powietrze w sypialni było rześkie, jakby ktoś przed chwilą dopiero zamknął okno.

          Słońce powoli wychylało się ku horyzontowi. Delikatne promienie zaczęła wpadać do pokoju. Kobieta przetarła wilgotne włosy ręcznikiem, który później zarzuciła na oparciu krzesła. Położyła się pod pościelą. Na jej ciele pojawiła się gęsia skóra przez co jej ciało lekko się zatrzepotało. Ułożyła się tak jak było jej wygodnie i przymknęła oczy. Usłyszała skrzypnięcie podłogi i zamknięcie drzwi, a następnie szuranie kapci i ciche rozmowy w kuchni.

          Przeciągnęła się i spojrzała w kierunku okna. Uśmiech wtargnął na jej usta, gdyż na niebie nie było ani jednej chmurki. Wstała z łóżka i wyciągnęła z walizki leginsy oraz bluzkę. Wzięła wszystkie rzeczy i udała się do łazienki, gdzie przemyła twarz i ubrała wzięte ze sobą ubrania. Związała włosy w koński ogon i zgasiła światło. Zeszła po schodach i od razu skierowała się do kuchni, gdzie przy stole siedział jej dziadek.

- Dzień dobry – pocałowała jego policzek i nalała wody do czajnika, a następnie go nastawiła.

- Dzień dobry. Nie wiedziałem, że przyjechałaś.. W sumie nawet mama ani David nie wiedzieli.

- Um, David wiedział, że przyjadę. Rozmawiałam z nim zaraz przed wyjazdem. Z mamą też, ale nic jej nie powiedziałam. Chciałam wam zrobić niespodziankę. Kawy?

- Mam już swoją – uniósł kubek do góry, a kobieta się uśmiechnęła. Zalała zmieloną kawę wrzątkiem i zaczęła brać się za robienie kanapek.

- A może kanapki?

- Nie, dziecko. Dziękuję – mężczyzna uśmiechnął się do swojej wnuczki, która odwzajemniła jego czyn. Zaczęła smarować chleb masłem, a potem położyła na niego ser wraz z plasterkiem pomidora. Ułożyła kanapki na talerzu i położyła go wraz z kubkiem na stole. Zrobiła parę kromek chleba więcej, bo wiedziała, że dziadek i tak się skusi.

- Bierz jak chcesz – kobieta wzięła do ręki kromkę i zaczęła ją jeść. W pokoju panowała cisza, którą tak bardzo lubiła. Kiedy była małym dzieckiem zawsze siedziała z dziadkiem rano w kuchni i w spokoju każde z nich jadło i piło napój. Uwielbiała tą ciszę. Była to dla niej chwila ukojenia. – Co u pani Daisy?

- Myślałem, że o niej zapomniałaś – mężczyzna zaśmiał się i spojrzał na swoją wnuczkę, a następnie chwyciła kanapkę. – Nie znudziły ci się te smaki? – kobieta przewróciła oczami na pytanie dziadka.

- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – upiła łyk napoju i spojrzała na dziadka, którego kolor policzków mogła porównać do koloru dojrzałego pomidora. – A więc? – uniosła brew i spojrzała na niego wyczekująco.

- Wszystko dobrze. Ostatnio byliśmy w restauracji, tej obok tego parku, no ten... wiesz którego – zaśmiała się na zachowanie dziadka.

- Dziadku, nie musisz mi się tłumaczyć. Wszystko w porządku. Cieszę się, że wam się układa. Widzę, że przeżywacie drugą młodość – zaśmiała się i potarła ramię dziadka, który zawstydzony wpatrywał się w talerz. – A teraz opowiedz mi, jak tam się układa między Davidem a Sashą?

- Gołąbeczki gruchają wszędzie, gdzie tylko pójdą. Momentami mam ich dość. Łażą i cały czas buzi, buzi, cmok, cmok. Eh, młodzi – machnął teatralnie ręką i powrócił o jedzenia śniadania. – A na twojej drodze pojawił się jakiś delikwent? Mam kogo odstraszać tą strzelbą, którą trzymam ukrytą w szafie pod koszulami?

- Nie – wzięła kolejny kęs i popiła go kawą.

- Kochanie, masz już dwadzieścia sześć lat. Kiedy ty sobie kogoś znajdziesz?

- Przed chwilą opowiadałeś o tym jak to masz dość Davida i Sashy. Ja ci oszczędzę takich widoków.

- Kochana, ty mieszkasz ponad dwieście kilometrów stąd. Niby kiedy miałbym na was patrzeć? W ogóle tutaj nie przyjeżdżasz. A żeby zadzwonić do starego dziadka to też nie łaska – kobieta westchnęła. Kochała dziadka, ale tak właśnie kończyły się ich rozmowy na temat par. To był temat, którego nie lubiła poruszać. Znaczy się, nie lubiła, gdy dotyczył on jej samej. Kiedy zaś chodziło o związek jej brata czy też dziadka, lubiła wypytywać co tam u nich słychać. Przyjemnie się jej słuchała oraz oglądało, gdy opowiadali oni o tym jak się im żyje. Jej rodzina tego nie rozumiała i zawsze próbowała jakoś temu zaradzić. Gdy kobieta przyjechała do nich trzy lata temu na urodziny Davida, zaprosił swojego najlepszego przyjaciela Adama, który musiała przyznać, był przystojny, ale nie w jej typie pod względem charakteru. Całą noc przystawiał się do niej i prawił jej komplementy, które wręcz ją drażniły. Jego flirt też nie zapadł jej dobrze w pamięci, bo na samo wspomnienie miała ochotę zwymiotować.

- Ostatnio jak przyjechałam to mama przyprowadziła Chris'a – mruknęła pod nosem. Tego mężczyzny też wolała nie wspominać. Nie zapadł jej dobrze w pamięci.

- Kochanie, my się o ciebie martwimy – dziadek pogładził kobietę po dłoni. – Mam już swoje lata, a chciałbym dożyć jeszcze twoich dzieci, bo dzieci David'a na pewno dożyję.

- To jeszcze sobie trochę pożyjesz – mrugnęła i zahaczyła stopą o siedzenie krzesła, dzięki czemu mogła oprzeć brodę o kolano.

- Co ja z tobą mam – pokręcił głową zrezygnowany.

- Szczęście.

----------------------------------------------------------------------


Nie lubię pisać rozdziałów przejściowych w historii. Cholernie nienawidzę. Mam nadzieję, że w dość szybkim tempie uda mi się je przejść (chociaż będzie jeszcze parę rozdziałów przejściowych).

Mam nadzieję, że pozostawicie komentarz w którym zawrzecie swoją opinię na temat tego rozdziału, który według mnie nie należy do najlepszych.

Bywało lepiej, moi drodzy.

I mogę się wam pochwalić, że rozdział ma 1034 słów, a więc jest w sumie dobrze.

I jak ta nasza kobitka ma na imię? Co?

Dać wam może jakąś podpowiedź?

Do następnego!

Jej życieWhere stories live. Discover now