3.1

16 2 0
                                    

                Kobieta podeszła do lady i zaczęła stukać palcami o blat. Jak na złość nikogo nie było za ladą. Poprawiła kosmyk włosów, który wysunął się z jej kitki, stąpając z nogi na nogę. Sekundy mijały, a nikt nie pojawiał się. Zdenerwowana kobieta zaczęła, kląć pod nosem i tępo wpatrywać się w jakiś dziwny obraz, który według niej nie należał do największych dzieł sztuki. Och, ale ona nie musi się przecież powtarzać, gdyż gdy zawsze znajduje się w tej kawiarni, jest zadziwiona decyzją właściciela czy też architekta na temat powieszenia tego obrazu.

              W końcu po wielu minutach (według niej) czekania, z zaplecza wychyliła się brąz czupryna, która zarzuciła białą szmatkę na prawe ramię i z uśmiechem podeszła do lady.

- To co zawsze?

- Tak – mruknęła kobieta i zaczęła wpatrywać się na swoje idealnie pomalowane paznokcie. Dzisiejszy dzień nie należał do niej. Najpierw, rano nie zadzwonił budzik, a jej organizm zrobił jej figla i przez to nie obudziła się o tej porze co trzeba. Musiała zjeść śniadanie w pośpiechu, a na sam koniec złej passy stała w samym środku korku, który, na szczęście, szybko minął, a ta mogła udać się po jej codzienny napój.

- Proszę bardzo – brunetka podała mężczyźnie pieniądze.

- Reszty nie trzeba – po czym opuściła pomieszczenie.

              Na biurko, po lewej stronie czekał na nią piękny, duży stos teczek. Dodatkowo, po drugiej stronie znajdowała się kupka dokumentów, które musiała sprawdzić. Czekał ją bardzo ciekawy dzień. Coś wewnątrz niej mówiło, że potrzebuje przerwy, ale po chwili potrząsnęła głową, aby wyrzucić z siebie te myśli. Była perfekcjonistką, która nie mogła pozwolić sobie na bezsensowne przerwy czy też wycieczki. Ona miała swoją monotonię, a to, że ostatnimi czasy ją łamała, nie podobało jej się to. W życiu brunetki coś się zmieniło, lecz ona sama nie wiedziała, w którym miejscu popełniła błąd. W końcu kobieta kochała monotonię i uważała, że dzięki temu ma ułożone życie. Nie tak jak kiedyś. Teraz była kimś innym. Kimś, kim zachwycają się inni. Miała swój plan i za wszelką cenę chciała go spełnić. W sumie, nie chciała, musiała. Taki postawiła sobie cel.

               Jak co roku, 19 grudnia, w mieście, w którym mieszkała odbywał się festiwal, na który chodziła co roku. Okoliczni artyści występowali na nim ze swoimi piosenkami. Można było tam napić się piwa czy też innych produktów wysokoprocentowych. A dużą część publiczności była młodzież w wieku od piętnastu do siedemnastu lat, którzy kombinowali tylko, jak wypić odrobinę procentów. Lecz po mimo tego, odkąd wprowadziła się do miasta, przychodziła na ten festiwal. To właśnie tam rzuciła sobie wyzwanie, które właśnie podejmowała. Warto również wspomnieć, że kobieta nie lubiła słuchać muzyki, a o artystach występujących tam nie miała dobrego zdania. Ale cóż zrobić, taka dusza pracownicy firmy, która ma swoje żelazne zasady.

                W tym roku wyjątkowo wyszła wcześniej niż zazwyczaj. Nie była dzisiaj biegać, więc postanowiła, że odbędzie spacer do miejsca, gdzie zmieniło się jej życie. Kobieta miała dobry kilometr do przejścia, dużo czasu oraz chęci, a myśli w jej głowie kotłowały się, więc chciała je rozchodzić.

                Mijała wiele budynków, restauracji, kawiarni, ludzi i zastanawiała się, jak to się stało, że znajdowała się właśnie w tym miejscu. Rozmyślała nad tym, jakie miała szczęście, że się tu znalazła. Inni ludzie mogli nie mieć takiego szczęścia jak ona. Wystarczy spojrzeć, dobrze, a wręcz wyśmienicie płatna praca, mieszkanie prawie w centrum miasta, ubrania z wyższej półki, żadnego syfu w swoim życiu. Nie musiała się również martwić o jutro. Miała wszystko dokładnie zaplanowane, nie szła przez życie na ślepo jak wielu ludzi z jej miasteczka, z którego pochodziła.

Jej życieWhere stories live. Discover now