1.3

19 1 0
                                    

                Dzisiejszy dzień wydawał się dla każdego w pewien sposób dziwny, ale tylko David i jego siostra wiedzieli dlaczego. Siedzieli wszyscy razem przy stole i jedli śniadanie, a David nerwowo rozglądał się na boki, prawie wcale nie ruszając śniadania.

- Zapraszam was dzisiaj na obiad do restauracji – mruknął w końcu i zaczął grzebać widelcem w swojej jajecznicy. Czuł na sobie wzrok dziadka i matki, którzy wpatrywali się w niego ze zdziwieniem. W końcu David Davis nigdy nie zaprosił rodziny do restauracji. Musiało to być coś ważnego skoro postanowił odważyć się na ten krok. – Ubierzcie się jakoś ładnie – dodał.

- A czy ja nie wyglądam zawsze ładnie? – mrugnął dziadek, powodując uśmiech na ustach wnuczki, która postanowiła skomentować jego zachowanie.

- Szczególnie odkąd chodzisz na spacery z panią Daisy – dziadek mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i powrócił do jedzenia. Kobieta uśmiechnęła się pokrzepiająco do brata, którego nerwy zżerały od środka. Nie był pewny jak rodzina zareaguje na to co chce im powiedzieć, nie wie nawet jak Sasha na to zareaguje. Cholernie się bał, ale w końcu świat należy do odważnych.

- Sasha również tam będzie więc proszę... nie naróbcie mi wstydu.

- Oczywiście – David spojrzał morderczym wzrokiem na siostrę, która akurat piła swoją czarną kawę w ulubionym białym kubku w czarne kropki. Była jak sroka na takie rzeczy. Uwielbiała wszystko co miała kolor biały lub czarny albo biało-czarny. Nikt nie mógł na to nic poradzić. Ona już po prostu taka była.

          Przeszukiwała swoją walizkę, w celu znalezienia odpowiedniego stroju na dzisiejszy wieczór. W końcu był on strasznie ważny dla David'a, a dla niego nie ma zbytnio rzeczy ważnych, gdyż dla niego liczyła się tak naprawdę tylko Sasha. Wyciągnęła w końcu z walizki czerwoną sukienkę, której góra idealnie opinała jej ciało. Dół sukienki był lekko usztywniony przez co cała sukienka wyglądała uroczo. Kobieta przejechała palcami po koronkowych wzorach na rękawach. Dawno nie zakładała tej sukienki i nawet nie wiedząc czemu, spakowała ją. Musiała się naprawdę śpieszyć skoro wzięła ją ze sobą. W przeciwnym razie, teraz w jej rękach znajdowałaby się czarna sukienka, która byłaby cała idealnie dopasowana do ciała, a nie lekko rozkloszowana.

          Wsunęła na swoje stopy czarne szpilki. Do uszu wsadziła malutkie złote kolczyki, które miały kształt kwiatów. Zawołała David'a, który pojawił się po chwili w jej pokoju z szokiem wymalowanym na twarzy.

- No, no, no, siostra. Chyba powiem dziadkowi żeby zabrał ze sobą tą strzelbę, bo będzie musiał od ciebie odciągać mężczyzn – kobieta przewróciła oczami na słowa brata i westchnęła. Nie lubiła, gdy ktoś sprawiał jej komplementy. Ona tego nie trawiła. Na samo wyraz „komplement" miała ochotę zwymiotować.

- Zapniesz mi ten łańcuszek?

- A sama nie potrafisz?
- Rękawy tej sukienki mi nie pozwalają. To jak? – brat podszedł do siostry i zapiął jej łańcuszek.

- Kojarzę go – kobieta spojrzała na niego niezrozumiałym wzrokiem, na co mężczyzna kiwnął głową na łańcuszek. – Łańcuszek. Ma już parę lat.

- Tak – mruknęła cicho i popsikała się perfumami. – Kiedy jedziesz po Sashę?

- Zaraz będę po nią jechać.

- Zdenerwowany?

- Cholernie. Boję się, że wszyscy mnie wyśmieją. W końcu to ja, śmieszkowy David – kobieta pogłaskała go po policzku i uśmiechnęła się.

- Wierzę w ciebie. Nie schrzań tego. A teraz leć.

          Siedzieli w piątkę przy stoliku w restauracji. Trzeba było przyznać, że David się postarał i pewnie zaplanował to wszystko wcześniej, bo właśnie siedzieli w restauracji, gdzie rezerwacje rezerwuje się z kilku miesięcznym wyprzedzeniem. Mężczyzna co chwilę poluźniał krawat przez co został skarcony przez siostrę, która spojrzała na niego wymownie.

Jej życieWhere stories live. Discover now