Rozdział 46

621 52 13
                                    

Severus bez udziału świadomości poderwał się z fotela. Miał szczęście, że w gabinecie był sam.

Jak to?

Wysłał jej list, niby z Ministerstwa. Dorwali ją przy tych kolumnach przed wejściem. Zaczaili się na nią. Weź coś zrób...

Nie mam jak, Catherine. Nic nie zrobię z Hogwartu. W jakim jest stanie?

Jest po kilkuminutowym cruciatusie.

Więc nie ma tragedii-pomyślał nieco uspokojony, jednak nie pozwalając usłyszeć tej myśli Catherine.

Severus?

Jestem... Co ma zamiar z nią zrobić?

To ma coś wspólnego z tobą. Chyba chcą, żebyś tu przyszedł i dał się zabić zamiast niej, ale nie wiem. Przestali rozmawiać, kiedy się pojawiłam, a Mark nie próbował ich zmusić do powiedzenia mi planu.

A on go zna?

Prawdopodobnie.

Jesteś legilimentką...

Dobra, dobra... Nie wściekaj się na mnie. Próbowałam.

Informuj mnie na bieżąco, co się dzieje.

Jasne.

Severus z furią uderzył pięścią w stół.
***Riddle Manor***
***Oczami Catherine***
-Mark, co chcesz zrobić?
-W tej chwili mam ochotę zrobić dużo rzeczy-zmierzył mnie wymownym spojrzeniem.
Oddychaj, Catherine. Wdech, wydech. Wdech, wymuszony prowokujący uśmiech, wydech. Wdech, nie rzucaj cruciatusa, wydech.
-Mark, pytam serio.
-Śmierciożercy stwierdzili, że jak ty nie będziesz nic wiedzieć to wszystko się uda. A jeśli będziesz to polecisz z tym do Snape'a.

Bella myśli. A to odmiana... Co z McGonagall?

Severus, pytałeś kilka minut temu.

-Co, nie ufasz mi?
-Ja tak, oni nie. Odpuść, Cath. Jedna akcja.
-Dlaczego mam ustępować paranoi śmierciożerców?
-Bo wolę mieć sprzymierzeńców niż sługi.
Prawie prychnęłam. Prawie. Udało mi się powstrzymać. Cudem to cudem, ale się udało.
-Aha...-mruknęłam, wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia.
-Cath, to tylko jedna akcja. Przecież nic się nie stanie, jeśli nie będziesz...
-Nie mów do mnie jak do dziecka!-przerwałam mu ostro, a kolor oczu zmieniłam na czerwony.
Wzdrygnął się lekko.
-Uspokój się, Catherine.
-Nie jesteś w stanie nad nią zapanować-zasyczała Bellatrix.-Pod tym względem jesteś dokładnie taki sam jak Czarny Pan...
-Słaby rym-stwierdziłam
bez większego sensu.
-Niecelowy, zdrajczynio krwi. A ty dajesz sobą manipulować, Mark. Miałam rację co do Snape'a, mam i co do niej!
-Myślisz, że kwadrans wystarczy, Mark?-zapytałam niewinnym tonem.
-Spróbuj, zdrajczynio krwi! Skoro Czarny Pan nie nauczył cię szacunku dla lepszych od siebie, to ja to zrobię! Crucio!
Obroniłam się, czując zimną furię. Nikt nie będzie się tak do mnie odzywał! Nikt nie ma prawa nie okazywać mi szacunku i nikt nie ma prawa mnie lekceważyć! Nie wiem, kiedy kły mi się wysunęły, a włosy uniosły. Rzuciłam się na nią wściekła i unieruchamiając ją odpowiednim urokiem, wbiłam jej kły w szyję, przytrzymując jej głowę. Mark chciał mnie powstrzymać, ale na szybko rzucona przeze mnie tarcza odrzuciła go do tyłu. Po chwili Bellatrix nie żyła. Nie krzyczała... Czy ofiary wampirów krzyczą? Nie wiem. Spojrzałam na jej ciało. Wysuszone z krwi. Powoli odzyskiwałam ludzką świadomość. Cholera. Wampir przejął kontrolę... Ale współpracował, nie próbował zmusić mnie do picia większej ilości krwi. Wdech, wydech. Wdech, nie żeby to jakkolwiek pomagało, wydech. Ech... Usunęłam tarczę.
-C-Catherine?-szepnął przerażony widokiem Mark.
-Oto czemu nie należy wpieniać wampira-powiedziałam z uśmiechem, prawdziwym w równym stopniu co artykuły Skeeter.
Dobra, wampir, śpij...-pomyślałam, wzdychając i idąc do swojego pokoju. Wciąż czułam zapach krwi.-Koniec imprezy. Już się nażarłeś. Koniec. Mam ci to przeliterować? Nie, żadnej krwi. Koniec, słyszysz?
Tworzenie w głowie wampirzego alter ego pomagało mi nad nim panować, bo była to walka z innym istnieniem, nie z samą sobą. Ech, żałosne. Jak twoje życie, heh! Tia, śmieszne. Mój humor dzisiaj jest... dziwny. Tak, dziwny. Koniec przeklinania, Sev ma z tego zbyt wiele radości.

Żebyś wiedziała. Co tam się stało?

Em... Nic?

Catherine.

Odczep się. Bellatrix jest martwa, tyle mogę ci powiedzieć.

Lekcję prowadzę...

No i co w związku?

Masz pojęcie jak ciężko było mi się powstrzymać od uśmiechu? Jak to zrobiłaś i kiedy świętujemy?

Avadą.

Bzdura.

Wcale nie.

Catherine, nie ukrywałabyś tego.

Wampir, okay? Wystarczy?

Hm. Straciłaś kontrolę?

Nom. Na jakieś dwie minuty, ale tak. Czułam się jak bezmyślna bestia. Okropne uczucie.

Domyślam się.

Zapadła długa chwila ciszy. Oboje tkwiliśmy w niezbyt przyjemnych myślach. Czemu straciłam kontrolę? Co teraz będzie z Jasną i Ciemną Stroną? Co odwaliło wampirowi? Co Mark zrobi z McGonagall? Co się teraz stanie ze mną?
I wtedy odezwał się Severus.

Ponawiam pytanie: kiedy świętujemy?

Tylko Nie Hogwart!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz