Rozdział 41

1.4K 109 5
                                    

Tym razem powstrzymałam się od warknięcia przekleństwa, czytając Proroka, nie chcąc narażać się McGonagall. Nie, nie kolejny atak. Ale Skeeter w alternatywie napisała o mojej rozmowie z Lucjuszem. W artykule zasugerowała, że jestem po Ciemnej Stronie i powróciłam do rządzenia śmierciożercami.
Uczniowie niepewnie zerkali w moją stronę, łudząc się, że tego nie zauważę. Serio? Doskonale wiedzieli, że zabiłam Lorda Voldemorta, a pomimo tego... Ech, Jasna Strona, co? Nie ma co liczyć na wdzięczność.
-Catherine?-szepnęła Lily z mojej lewej strony (stała się nauczycielką mugoloznastwa).
James pracował razem z synem jako auror.
Powoli opuściłam głowę na stół w geście rezygnacji, chcąc rozśmieszyć dzieciaki. Powtórzyłam to kilka razy, po czym powoli uniosłam głowę. Część się uśmiechnęła. Okay, zawsze coś.

Błaznujesz-usłyszałam w głowie czyste stwierdzenie, bez drwiny, ale i bez jakichkolwiek pozytywnych uczuć.

Owszem. Też mógłbyś czasem się powygłupiać, Sev.

Naprawdę gadałaś z Malfoyem?-zignorował moją uwagę.

Nom... Mówiłam ci.

Nie, mówiłaś, że go widziałaś, a to różnica.

Zamieniłam z nim kilka zdań, to wszystko.

Ze śmierciożercą? Który uciekł z Azkabanu? Poszukiwanym? Na środku Hogsmeade? To ma być ,,to wszystko"?

Olałam jego retoretyczne pytania.
-Dzieciaki, Skeeter to stara oszustka z wybujałą wyobraźnią. Może wyjaśnię wam to zanim doczytam resztę, bo raczej moje komentarze, co do tego artykułu i co do niej specjalnie kulturalne by nie były...
Rozległy się ciche parsknięcia śmiechem, chichoty... O to mi chodziło.
-Gadałam z Lucjuszem Malfoyem, który zwiał z Azkabanu tylko po to, żeby grzecznie zwrócić mu uwagę, że nie powinien ignorować mojej obecności, bo to bardzo nieładnie.
Kolejne śmiechy. Ja także się zaśmiałam.

I bo to niespecjalnie bezpieczne, hm?

Zbyt dobrze mnie znasz, Severusie.

-Dzieciaki... nie mam zamiaru cierpliwie znosić kolejnych insynuacji na swój temat.
Miny części wyrażały przerażenie pod tytułem ,,Kolejnych...?"
-Możecie sobie mnie nazywać Nietoperzycą czy nawet ,,Pani Nietoperzowa", bo to akurat mnie rozbawiło, kiedy pierwszy raz to usłyszałam, ale... jeśli ktoś oskarży mnie o bycie po Ciemnej Stronie, rozkazywanie śmierciożercom czy cokolwiek w tym stylu... Cóż, powiedzmy, że nie zaskarbi sobie tym mojej przychylności. Rozumiemy się?
Część pokiwała gorliwie głowami. To gryfoni nadali mi ksywę ,,Nietoperzyca", więc z nich najwięcej. Severus by nie odpuścił na moim miejscu... chociaż może? W końcu ma teraz lepsze zajęcia na głowie niż ochrzanianie uczniów...-spojrzałam kątem oka na Lily.-Dużo lepsze. Skeeter?-westchnęłam bezgłośnie, kiedy zobaczyłam ją wchodzącą do Wielkiej Sali. Bezczelna baba... Jak śmie pokazywać się w Hogwarcie po tym artykule?

To Skeeter.

Odkryłeś Amerykę, Sev.

,,Severus", proszę cię. I powiedziałem...

Pomyślałeś.

Catherine... POMYŚLAŁEM ,,To Skeeter", bo to wyjaśnia więcej niż tysiąc słów. Ona się nie przejmuje. Po prostu. I nie zdziw się, jak będzie chciała, żebyś skomentowała jej artykuł, żeby cię jeszcze bardziej pogrążyć.

Jak ja jej skomentuję...

Nic nie skomentujesz i siedź cicho. Z nią nie wygrasz.

Zakład?

Dorośnij wreszcie. To walka z wiatrakami.

Bardzo zabawne... Dobrze wiesz, że nie znam się na mugolach.

Tylko Nie Hogwart!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz