Rozdział 43

789 64 5
                                    

-Nagła zmiana strony, co? A powód?-zapytała słodko Bellatrix, po czym dodała ostrzej.-Kto ci w to uwierzy?
-Ja, Bella-powiedział Mark.-Miło cię widzieć, Cath.
Okay, bez komentarza. Nie będę go poprawiać w nieskończoność, po prostu to oleję.
-Ciebie też, Mark-krótki pocałunek i wstałam z jego kolan.
-Ale też jestem ciekaw, co się do tego skłoniło.
-Kłótnia ze Snape'em.
-Tylko?
-Uznajmy.
-To znaczy?
-Mark... Nie chcę o tym mówić, ale idee Ciemnej Strony zawsze były mi bliższe niż te Jasnej. Po prostu do tej pory nie było odpowiedniego człowieka na odpowiednim miejscu.
-Bzdura!-Bellatrix prychnęła.
-Chcesz dostać Avadą drugi raz?
-Nie odważysz się!
-Crucio.
Zdążyła pisnąć, a ja przerwałam zaklęcie.
-Właśnie o tym mówię-uśmiechnęłam się.-Po Jasnej Stronie zaraz podniósłby krzyk, że sadystka, śmierciożerstwo i Azkaban.
-Czyli Snape dał ci kosza.
Eee...? Jak on doszedł do takich wniosków? Okay, logiki Marka nie ogarniesz. Ale żeby coś ogarnąć takowe coś ono musi najpierw istnieć...
-Nie, idioto. Nigdy nie byliśmy razem.
-Mhm.
-Mniejsza o to. Wyobraź sobie: dwójka najpotężniejszych czarodziejów świata, walczących ramię w ramię... No, nie wróżę Jasnej Stronie świetlanej przyszłości.
Tym zdaniem go przekonałam.
-Witam po Ciemnej Stronie. Ponownie.
Spotkanie trwało jeszcze 2 godziny. Zapomniałam już jak to jest dyskutować o strategii, atakach, et cetera. Fajne uczucie. I znowu rządziłam, a tego brakowało mi najbardziej. Zasypiałam u boku wtulonego we mnie Marka, starając się nie wzdrygać z obrzydzeniem. Wciąż go nienawidziłam. Obudziłam się, czując na sobie czyjś wzrok.
-Hej, piękna-mruknął z uśmiechem Mark.
-Długo na mnie patrzyłeś?
-Kilka minut. Jesteś urocza, gdy śpisz. Chcesz dowodzić? Podczas tego ataku?
-Jasne.
-Sama?
-Poradzę sobie, jeszcze chyba nie zapomniałam-puściłam mu oczko.-Spoko, dam radę.
***Atak***
Mark robił się coraz bardziej zuchwały. Atak na Ministerstwo to było przegięcie. Zginęło kilku urzędników i kilkunastu aurorów, a część Ministerstwa spłonęła. Żadnych strat w naszych.
Chwila, jakich ,,naszych"?! Ja nie jestem po Ciemnej Stronie. Nie jestem i nie będę.

Standard.

Co? O czym mówisz, Severusie?

Przejęzyczenia tego typu.

Też tak miałeś?

Tak. Trzymasz się?

Odzwyczaiłam się od widoku krwi. Tyle. Nie jestem załamana, prędzej... zniesmaczona. Krwią.

W porządku.

A jak nastroje w Hogwarcie?

Z początku uczniowie mnie klęli, że to niby przeze mnie odeszłaś, ale zamilkli, kiedy inni opowiedzieli im, co się naprawdę wydarzyło.

No i fajnie.

Niektórzy dostrzegają ,,spisek".

Spisek? Jaki spisek?

Że to tylko twój kolejny plan.

Przekonaj ich, że są w błędzie. Kto jak kto, ale ty kłamać potrafisz.

Catherine, mam wątpliwości. Ten dzieciak nie ma wobec ciebie dobrych zamiarów-powiedział, mając na myśli Marka.

Martwisz się o mnie?

Znasz odpowiedź-odparł po dłuższej chwili.-Uważaj na siebie i nie daj się zabić.

Jasne, tato. Wyczuwam uśmiech-dodałam po dłuższej chwili.

Może.

Dam znać, jak coś będzie się działo albo czegoś się dowiem.

Uważaj na siebie-powtórzył.

Bez obaw, będę.

-Dobrze wam poszło-powiedział zadowolony Mark, siedząc na stole w Sali Spotkań.
Kiedy rozmawiałam z Severusem, deportowaliśmy się do Riddle Manor.
-Nieźle, Cath.
-Dzięki.
-Jakieś obiekcje, Bellatrix?-zapytał już chłodniej, widząc jej złowrogie spojrzenie skierowane na mnie.
-Nie ufam jej.
-Nie musisz. Zaufanie to cecha idiotów-stwierdziłam spokojnie.-A wiele mogę o tobie powiedzieć, ale idiotką nie jesteś.
-W przeciwieństwie do ciebie, zdrajczynio krwi.
-Oryginalność, jak widzę, wciąż na mistrzowskim poziomie.
-Innych może udało ci się omamić, ale nie mnie-wysyczała.
-Skończyłaś?-westchnęłam.
-Dość-powiedział stanowczo Mark.-Radzę ci się deportować, jeśli nie chcesz oberwać cruciatusem.
-Jesteś naiwny jak dziecko-powiedziała z pogardą i zniknęła w chmurze czarnego dymu.
-Oberwie jej się, co?-zapytałam spokojnie.
-Ta.
Bellatrix nie odpuści... Cóż, wyjścia są dwa: albo pokażę jej, która z nas jest silniejsza cruciatusem i sprawię, że będzie się mnie bać, albo ją zabiję, jak ostatnio.
Spojrzałam na pierścień. Mój horkruks. Ciekawe czy magia przewidziała zrobienie dwóch horkruksów od zabicia jednej osoby 2 razy... Być może to sprawdzę. Kiedyś.

Hej, wena powoli zbiera się z kilkumiesięcznych wakacji. Nareszcie. Wiem, że rozdział na kolana nie rzuca, ale w następnych będzie się więcej działo.

Tylko Nie Hogwart!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz