Rozdział 13

2.7K 179 77
                                    

-Crucio!-syknęłam.
Upadła i zaczęła krzyczeć, rzucając się po podłodze. Nikt się nie odzywał. Przerwałam klątwę już po kilkunastu sekundach. Cholera, zamieniam się w ojca. Cruciatus zaczyna przechodzić na porządek dzienny... Co z tego, że ostatnim razem rzuciłam go ponad pół roku temu?
-Wystarczy?-zapytałam słodko.
Nie miałam z tego żadnej przyjemności. Może satysfakcję tak, ale przyjemności wcale. Nie jestem jakąś sadystką, nie to co ona.
-Z-zapłacisz z-za-za to...-wyjąkała, wstając.
-Mhm, co mi co mi zrobisz? No, słucham.
-Będziesz zdychać!
-Ojojoj... Cóż za groźba. Widać jak się trzęsę? Jesteś żałosna, Bellatrix.
-Crucio!-okay, tego się nie spodziewałam.
Obroniłam się odruchowo. O nie, przegięła.
-Avada...-zasyczałam, ale krzyk Avery'ego stojącego na schodach ją ocalił.
-Aurorzy!
Sekundy mi zabrakło! Okay, może później.
-Zajmijcie się nimi-rzuciłam zimno do śmierciożerców.-Crabbe, Goyle, pilnujecie Gwardii Dropsa. Reszta, za mną.
No i zaczęła się walka z aurorami and członkami Zakonu Feniksa. Przezornie założyłam maskę, chociaż wiedziałam, że GD powie tamtym kim jestem, jeśli sami się nie domyślą. Salazarze...-przewróciłam oczami, kiedy Gwardia Dumby'ego dołączyła do walki.-Czemu się spodziewałam, że dwójka uzbrojonych głąbów będzie w stanie upilnować 6 nastolatków (z czego połowa nie umie walczyć)? Westchnęłam krótko i posłałam jakiegoś aurora kilkanaście metrów do tyłu. Spojrzałam na innych walczących. Szanse były wyrównane... Oho, Lucjusz walczy z Potterem, a Black obok z Bellatrix. Ze swoją kuzyneczką... U tych drugich to nie skończy się Expelliarmusem, choćby nawet wygrał Black, widziałam to w jego oczach. Nie po tym jak torturowała jego syna chrzestnego (skoro wiedzieli, że tu jesteśmy to mogli też wszystko widzieć, nie?). Potter rozbroił Lucjusza i potraktował go Petrificusem.
-Avada Kedavra!-w głosie Bellatrix było mnóstwo uczuć.
Satysfakcja, sadystyczna przyjemność, pogarda... I mnóstwo innych, niektórych nie potrafiłam określić.
Chęć walki w oczach Blacka zastąpiła pustka. No tak, kilkanaście sekund nie pomagałam śmierciożercom w walce i już przegraliśmy. Ech... trudno. W oczach Pottera momentalnie pojawiły się łzy. Rzuciłam na siebie zaklęcie kameleona, chowając się przed wzrokiem aurorów. Lupin objął mocno Pottera, a ten wrzasnął rozdzierająco. Bellatrix zaczęła uciekać. Rozpacz zastąpiła nienawiść.
-Zabiję...-zasyczał Potter i wyrwał się Lupinowi.
Hm, to może być ciekawe-pomyślałam bez cienia współczucia i pobiegłam za nimi.
-Zabiłam Syriusza Blacka...-zanuciła wesoło Bellatrix, ale jej radość nie trwała długo.
Potter dogonił ją na tyle, że mógł bez problemu rzucić zaklęcie. Ale nie spodziewałam się, że rzuci takie.
-Crucio!
A raczej: spróbuje. Zaklęcie zwaliło śmierciożerczynię z nóg, ale nie zrobiło jej krzywdy. Wow, ile nienawiści w jednym słowie. Podszedł do niej powoli, ledwo nad sobą panując. Kopnął jej różdżkę dalej, żeby nie miała szansy jej chwycić i się obronić. Widać było, że bije się z myślami. Nagle za nim pojawił się czarny dym. Dym po krótkiej chwili zamienił się w mojego ojca.
-Zrób to, Harry, zabiła Syriusza... Zasługuje na karę...-wyszeptał tuż przy jego uchu.
Znowu byłam widzialna. No zabij ją...
-Voldemort-syknął, odwracając się do niego.
Bellatrix wstała szybko i jeszcze szybciej wzięła swoją różdżkę. Odsunęła się pod ścianę. Podeszłam do niej.
-Nie myśl, że tak po prostu ci odpuszczę tą próbę cruciatusa.
-Ojoj, boję się...
-Bezczelna...-wycedziłam cicho.
W tym czasie Potter i ojciec nawalali się zaklęciami.
-To ty jesteś bezczelną małolatą.
Uczciwie przyznam, że mnie zatkało.
-Słucham? Chyba się przesłyszałam.
-To JA byłam ulubienicą Czarnego Pana-ona serio... z zazdrości?-To JA powinnam być zaraz po nim, nie jakaś pyskująca mu gówniara.
Fanatyczka do potęgi. Wiedziałam, że go uwielbia, ale nie wiedziałam, że traktuje go jak bóstwo.
-Stąpasz po cienkim lodzie-wysyczałam.
Spojrzałam na walkę. O, cześć, Dumby. Znów spojrzałam na nią.
-Nie boję się ciebie, zdrajczynio krwi!
Czy ty naprawdę się łudzisz, idiotko, że Czarny Pan będzie cię bronił? I to przede mną? Koniec miłej Catherine.
-Avada Kedavra-wypowiedziałam zimno moje pierwsze zaklęcie uśmiercające.
Walka się zatrzymała. Dumbledore, Potter i ojciec spojrzeli na mnie z szokiem wypisanym na twarzy. Chociaż mina tego ostatniego była czymś między ,,WTF?!", a ,,Jak śmiałaś?!". Mam przerąbane... Spojrzałam dziwnie na mój sygnet (pierścień), z którego nagle zaczęła emanować jakaś dziwna energia. No pięknie...

Tylko Nie Hogwart!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz