Rozdział 19

2.4K 160 6
                                    

Rano, na śniadaniu, Blaise nie odezwał się do mnie nawet jednym słowem. Hm, mój przyjaciel ma focha, coś nowego.
-Blaise, proszę cię, możemy pogadać?
-Skoro mi nie ufasz to chyba nie mamy o czym.
-Blaise...
-Nie chce mi się z tobą gadać, Catherine.
-Ja tylko nie chciałam, żeby coś ci się stało.
-Nie chce mi się z tobą gadać-powtórzył oschle.
-Idiota-mruknęłam tylko i spojrzałam na Marka, który siedział niedaleko mnie.
Nie spojrzał mi w oczy, pomimo że widział, że na niego patrzę. Wreszcie się mnie boi... Cóż, znając go to się zmieni za tydzień, bo w końcu zapomniał już, że oberwał ode mnie cruciatusem, ale trudno.
-Malfoy, podasz mi sok?
-Jasne-mruknął, podając mi dzban przez stół.
Przez przypadek zerknęłam na jego przedramię. Wydawało mi się czy spod rękawa zobaczyłam fragment głowy węża? O nie...
-Dzięki-mruknęłam i spojrzałam na niego pytająco.
-Co?
Uniosłam brwi i wymownie spojrzałam na jego lewe przedramię. Spiął się lekko, a ja przewróciłam oczami.
-Nieważne-mruknęłam i nalałam sobie soku.-A ty długo zamierzasz się jeszcze obrażać?
-Cóż za cierpliwość, panno Riddle-powiedział ironicznie.
-Pan i umiejętność używania sarkazmu. Cóż za zaskoczenie, panie Zabini-odpowiedziałam słodko, na co on prychnął cicho... po czym parsknął śmiechem, psując sobie cały efekt.
-Blaise, proszę, to idiotyczne. Zależy mi na naszej przyjaźni. Pierwszy raz w życiu tak na czymś mi zależy.
-Przepraszam, po prostu... Miałem wrażenie, że... em...-albo nie wiedział jak dokończyć zdanie, albo nie wiedział czy może dokończyć tak jak jest naprawdę, żeby nie wywołać u mnie jakiejś... nieprzyjemnej reakcji.
-Okay, Blaise-uśmiechnęłam się lekko.-Pierwszy raz w życiu nie chce mi się iść na eliksiry.
-Czy ty mi proponujesz urwanie się z lekcji naszego opiekuna, Naczelnego Postrachu Hogwartu? Zwariowałaś?
-Miejmy nadzieję, że nie odejmie nam punktów...
Zachichotaliśmy. O tak, już widzieliśmy jak Snape odejmuje punkty własnemu domowi...
-To co, idziemy?
-Ty nas tłumaczysz.
-Boisz się Nietoperka?-uniosłam brwi.
-Bać się go nie boję, ale raczej nie chcę mu podpaść...
-Chodź do Zakazanego Lasu.
-Eee... Nie mogą być błonia?
-Myślisz, że coś odważy się nas zaatakować?
-Hm, racja. Na błoniach któryś nauczyciel mógłby nas zauważyć...-to zdanie miało chyba bardziej przekonać jego.
Zgarnęliśmy po toście z dżemem i wyszliśmy z Wielkiej Sali.
Dziesięć minut później byliśmy w Zakazanym Lesie. Blaise najwyraźniej czuł się niepewnie w tym miejscu. Ja wręcz przeciwnie. Zakazany Las był moim azylem. Tu czułam się bezpiecznie.
-Kocham to miejsce-stwierdziłam, uśmiechając się lekko.
-Znam przyjemniejsze-mruknął niepewnie Blaise.
-Chciałam pokazać ci moje ulubione miejsce. Jest o wiele mniej mroczne, słowo.
-Ech... Mam wrażenie, że zaraz coś na nas wyskoczy.
-Bez obaw, ze mną nie zginiesz.
-I to dosłownie-przewrócił oczami.-Okay, ufam ci.
W końcu dotarliśmy na polanę. Na jej środku stało jedno samotne drzewo. Zwolniłam kroku, Blaise zrobił to samo.
-Och, ulepszona ochrona, jak miło-wymamrotałam, a Blaise stanął jak wryty.
-Jaka ,,ulepszona ochrona"? I co chroni?
-Chodź.
Nie ruszył się z miejsca. Uniosłam brwi i uśmiechnęłam się ironicznie.
-Podobno mi ufasz.
-Catherine, co zaraz na nas wyskoczy?
-Nie wystrasz się, ale radziłabym ci jednak stanąć obok mnie.
Podszedł do mnie szybko. Na serio się bał.
-Blaise, przyprowadziłam cię tu, bo ci ufam. To jest moje miejsce i tylko moje. To, że je komuś pokazałam... Cóż, wampiry nie należą do ufnych stworzeń. Zaufanie jest zarezerwowane dla rodziny, a i to nie zawsze.
Strach zniknął z jego oczu.
-A Mark?
-Mark...-westchnęłam.-Miłość ogłupia nawet wampiry. Nie aż tak jak normalnych ludzi, ale on jest świetnym kłamcą i manipulatorem. Chodź, Blaise.
-A przyjaźń? Co myślą o niej wampiry?
Jak najgorzej, wampiry się nie przyjaźnią.
-Jest im obojętna. Mogą spokojnie żyć bez niej i jest im z tym dobrze. No chodź-przewróciłam oczami.
Zdążyliśmy przejść kilka metrów, kiedy jak spod ziemi wyrosły inferiusy. Blaise wrzasnął. Otaczały nas.
-Wyluzuj, nic nam nie zrobią.
-Następnym razem ostrzeż!-wypiszczał.
-Jest ze mną-rzuciłam zimno do inferiusów.
-Tylko on, pani?-zapytał beznamiętnie jeden z nich.
Zmarszczyłam lekko brwi, a Blaise spojrzał na mnie pytająco. Rozejrzałam się wokół, ale nic nie przykuło mojej uwagi. Użyłam wampirzego zmysłu. Niestety nie mówił mi kto był w danym miejscu, ale wiedziałam ile. Piątka ludzi szła za nami, a ja się nie połapałam tylko dlatego, że gadałam z przyjacielem.
-Tylko on-uśmiechnęłam się chłodno.-Brać ich.

Tylko Nie Hogwart!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz