Rozdział 27

1.9K 138 3
                                    

-Nie... To nie mogło...-Snape pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Ale się stało. Hm, moment... Czuję ten pierścień na palcu-zmarszczyłam brwi.
-Duchy nie czują...-powiedział inteligentnie.
-Odkryłeś Amerykę, geniuszu-powiedziałam, przywracając oczami.-Powiedz mi coś czego nie wiem.
-To była scenka?-Potter był w ciężkim szoku.
-Harry...-Hermiona przewróciła oczami na poziom jego inteligencji (łączmy się w bólu, inteligentni wśród bandy debili).-I... chyba wiem o co chodzi. Nie jestem pewna, czy to to, o czym myślę, ale wydaje mi się, że o tym czytałam...
-To mów!-powiedzieliśmy jednocześnie ze Snape'em.
-Em... Jeśli jakieś potężne, czarnomagiczne stworzenie...
-Stworzenie?-uniosłam brwi.
-Wila, wilkołak...
-Ech, albo wampir. Myślę, że już wszyscy wiedzą-rozejrzałam się.-Nie? Ups...
-Tyle?-Nietoperka trochę zdziwiła moja reakcja na to, że nikt nie wiedział, a ja tak po prostu... cóż, bywa.-Zresztą nieważne. Granger, kontynuuj.
-Proszę-uśmiechnęłam się złośliwie, patrząc na Snape'a, który był tak samo zdezorientowany całą sytuacją jak wszyscy.
Hm, to może jednak nie był taki dobry pomysł?
-Jeżeli potężne stworzenie czarnomagiczne z własnej woli poświęci swoje życie dla kogoś, kogo...
-Tam nie było nic o miłości, prawda...?-zadał bardzo inteligentne pytanie mój znajomy I NIC WIĘCEJ, po czym spojrzał na mnie niepewnie.
-No chyba cię pogięło, Snape!-prychnęłam.-Sorry, ale za stary dla mnie jesteś.
Wyraźnie mu ulżyło.
-Miłość albo bardzo silna przyjaźń-powiedziała cicho Hermiona.
Spojrzeliśmy na siebie z niezbyt mądrymi minami. My i przyjaźń? I to jakaś silna? Dziwne.
-Dajmy jej dokończyć myśl, potem będziemy się zastanawiać nad każdym zdaniem, okay?
Skinął lekko głową. Wszyscy znów patrzyli na Hermionę. Speszyła się, widząc, że jest w centrum zainteresowania. I tak, dopiero teraz.
-Duchy są pomiędzy światem żywych i zmarłych-w końcu darowała sobie cytowanie książki.-Ty jesteś teraz między światem duchów, a żywych.
-To tak się da?
-Nie zdarza się to często. Przez 5 ostatnich wieków odnotowano tylko 9 takich przypadków.
-Wynika z tego cokolwiek co mogłoby mi się spodobać?
-Cóż, jeśli nauczysz się to kontrolować to prawdziwa potęga.
-O czym ty mówisz, Hermiono?-zaciekawiłam się.
-Możesz wrócić do ciała, o ile się nie mylę.
-Tak po prostu?
-Prawdopodobnie. A możesz się w ogóle poruszyć?
Zrobiłam krok do przodu, ale zostałam w tym samym miejscu. Westchnęłam z irytacją.
-Powie mi ktoś jak to zrobić?-wycedziłam, zirytowana własną bezsilnością.
-Wyobraź sobie, że tak po prostu idziesz-odezwał się zza moich pleców Prawie Bezgłowy Nick, który pojawił się znikąd.
No okay, wyobraziłam to sobie. Powoli przesunęłam się w powietrzu do mojego ciała, a kiedy moje stopy go dotknęły znowu byliśmy jednością. Wzdrygnęłam się lekko i wstałam z podłogi. Jakbym nagle wpadła do lodowatej wody.
-Wszystko w porządku?
-Ta... Dzięki, Nick.
Duch uśmiechnął się do mnie i spojrzał na nauczycieli.
-Irytek wydziera się na drugim piętrze. Nie da się go zrozumieć, ale...
-Ale?-Snape uniósł brwi.
Jakbyśmy przed chwilą wcale nie walczyli.
-Wydaje się... wystraszony.
-Wydurnia się, jak zawsze-najwyraźniej, sądząc po tonie, Irytek był ulubionym duszkiem Nietoperka.
Nagle drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się z hukiem. Oczy wszystkich powędrowały do... A wy skąd tutaj, u diabła?! Śmierciożercy w kilka sekund rozbroili zaskoczonych nauczycieli i kilkunastu uczniów, którzy odważyli się unieść różdżki.
-Witaj, córeczko.
-Eee... Cześć? O co chodzi?-inteligencja mojego własnego pytania powaliła nawet mnie samą.
-Zacznijmy od tego, że Mark zabił Dumbledore'a.
I tu mój ex wyszczerzył się z dumą i satysfakcją.
-Draco? Strony ci się pomyliły?-zapytała słodko Bellatrix, na co ja przewróciłam oczami.
-Ktoś cię o coś pytał?-zapytałam zimno.
Tylko na mnie spojrzała.
-A co miała na celu ta scenka?-ojciec uniósł brwi, a to nie był dobry znak.-Czy poza pomocy ZDRAJCY-serio, nie musiał AŻ TAK podkreślać-miałaś z tego jakiekolwiek korzyści?
-Em... jasne...-umiejętność porządnego kłamania zrobiła sobie dziś wolne, cudownie.-Następne pytanie?
-Jakie. Korzyści?
-Wykiwanie Dropsa?-zapytałam niepewnie.
O Salazarze, gdzie mój niewyparzony język? Czemu nie odpysknę mu na oczach całej Wielkiej Sali? Czy ja jestem... pokorna?
-Nie przekonuje mnie to, ale w porządku. Szkoda, że i tak zdechnie-uniósł różdżkę.-Ava...
-Poczekaj-powiedziałam szybko, zasłaniając Snape'a sobą.-Możesz mieć jeszcze jakieś korzyści z jego istnienia.
-Na przykład jakie?-opuścił różdżkę, przy okazji piorunując mnie wzrokiem.
-To ty powinieneś wiedzieć.
-Hm... Zgoda, daruję mu życie.
Ufff...
-Pod jednym warunkiem...
I w tym momencie włączyła mi się w głowie czerwona, ostrzegawcza lampka. Snape'owi najwyraźniej też, sądząc po jego minie.
-Pokłoń mi się-wycedził.
Minęło kilka sekund nerwowej ciszy. Ech, przełknij dumę i to zrób, idioto! No dobra, skoro wolisz tak... Imperio-mruknęłam posępnie w myślach.-No, pokłoń mu się.
W końcu to zrobił. Odzyskał świadomość w chwili, kiedy się wyprostował.
-Nie sądziłem, że upokorzysz się, żeby nie zginąć-ojciec uśmiechnął się wrednie i spojrzał na moich rówieśników.-Hogwart jest nasz. Każdego, kto się nam sprzeciwi spotka kara.
-A Ministerstwo?-zapytałam z udawanym zaciekawieniem.
-Jest pod naszą kontrolą-był z siebie dumny i nawet tego nie ukrywał.
A ten jego uśmiech nie wróżył zbyt dobrze Hogwartowi.
Odwróciłam się w stronę drzwi, a śmierciożercy od razu zrobili mi miejsce, żebym mogła swobodnie przejść. Ruszyłam przed siebie na Wieżę Astronomiczną. Spojrzałam na Zakazany Las.
Hogwart będzie walczył i już moja w tym głowa, żeby wygrał.

Tylko Nie Hogwart!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz