Rozdział 3

4.5K 238 6
                                    

Po tym jak staruszek się wygadał, a my zjedliśmy kolację, poszliśmy do naszych dormitoriów. Zatkało mnie, kiedy zobaczyłam w dużym pokoju 5 łóżek. Moment później do pokoju weszły 4 dziewczyny. O Salazarze... Gadały coś o ciuchach i makijażu. Nie wytrzymam tutaj... Chrząknęłam, a one momentalnie się zamknęły.
-O, cześć.
-Hej.
-Cześć.
-Hejka. Jesteś nowa, nie?
Nie no, spostrzegawczość na mistrzowskim poziomie. Ale wspaniałomyślnie postanowiłam nie komentować.
-Ta. Cześć. Catherine Riddle, jeśli jeszcze nie słyszałyście.
-Chłopaki coś mówili między sobą...
Takie słodkie idiotki. Cała czwórka. Taaaato, zabierz mnie stąd!
-W jakiej szkole byłaś?
-Masz chłopaka?
-Jakiej szminki używasz? Świetnie z nią wyglądasz.
-Wow, gdzie kupiłaś tą bluzkę? Jest genialna.
-Cicho! Dajcie mi coś powiedzieć.
-Widać, że nie od nas. Idziesz na imprezę?
-Jasne-westchnęłam bezgłośnie.
Tylko przestańcie gadać-dodałam w myślach.
Impreza w naszym Pokoju Wspólnym nie była dla mnie specjalną przyjemnością. Alkohol lał się strumieniami, głośna muzyka... To nie był mój świat.
-Ej, Catherine!-krzyknął Blaise, kiedy chciałam dyskretnie się ulotnić.
Spiorunowałam go wzrokiem i podeszłam do grupy ślizgonów z naszego roku.
-No co?
-Zagraj z nami w ,,prawda czy wyzwanie".
Usiadłam na pufie z uniesionymi brwiami.
-Spoko.
Większości młodszych już nie było, na szczęście. Jeszcze mi tu brakowało podsłuchującej dzieciarni.
-Catherine, prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Wyzwanie...-powtórzył ze złośliwym uśmieszkiem.-Pocałuj mnie.
Prychnęłam cicho i cmoknęłam go szybko w policzek.
-Jakim cudem jesteś w Slytherinie?-zapytał, wzdychając.
Przez dłuższą chwilę patrzył na moje usta, a dopiero później na oczy.
-Nie całuję się na pierwszej randce, a ty nawet nie dałeś mi kwiatów, romantyku-odpowiedziałam ze złośliwym uśmiechem, a jego zatkało.
-Wredna jesteś.
-Też mi odkrycie. Okay... Malfoy, pytanie czy wyzwanie?
Biedactwo prawie zawału dostało, kiedy wymówiłam jego nazwisko.
-Pytanie-wyglądał jakby w myślach powtarzał ,,nie patrz na mnie, nie patrz na mnie, nie patrz na mnie, proszę...".
-Czemu tak bardzo nie lubisz Hermiony Granger?
Wydawało mi się czy odetchnął z ulgą?
-To szlama i przyjaciółka sławnego Pottera.
-Między tą dwójką coś jest?
-Nie... chyba nie. Ale jest z Weasleyem.
-Dobrze wiedzieć-wzruszyłam ramionami, kiedy zorientowałam się, że gapią się na mnie jakbym co najmniej knuła jakiś podstęp.-No co?
-Nie, nic. Nott, pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie. Albo nie, od ciebie, Draco, wolę pytanie-dodał szybko, zanim Malfoy zdążył otworzyć usta.
Zaśmiał się.
-Dlaczego prawie wszyscy boją się brać ode mnie wyzwań?
-Zgadnij, Draco-chłopak, którego nie znałam uniósł brwi.
-Dobra, dobra...-przewrócił oczami.-Co myślisz o Snape'ie?
-Jest spoko jak ma dobry humor.
-A jak nie?-zapytałam z uniesionymi brwiami.
Okay, zaczynałam się coraz lepiej bawić.
-Ten gość potrafi być straszny.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Catherine, u nas obowiązuje zasada, że to czego dowiemy się podczas gry zostaje między nami-powiedział Blaise.
-To raczej oczywiste. Dobra, ja idę spać-wstałam i ruszyłam w stronę mojego dormitorium.
-Catherine, ostatni raz. Pytanie czy wyzwanie?
Westchnęłam z bólem egzystencjalnym wypisanym na twarzy.
-Pytanie.
-Czemu przeniosłaś się do Hogwartu?
-Gdyż pewien dupek mnie wkurzył.
-Żyje?
Spiorunowałam go wzrokiem. Po raz drugi tego wieczoru. Dzięki, debilu.
-Tak. Nawet nieźle się ma. Cześć-wycedziłam przesłodzonym głosem i poszłam do swojego pokoju.
Dziewczyny już spały. Położyłam się spać i niemal od razu zasnęłam.
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Poszłam do łazienki (miałyśmy jedną na całą piątkę, okropność), ubrałam się i zrobiłam sobie makijaż.
Jak zawsze świetnie-pomyślałam, patrząc w lustro z chłodnym uśmiechem.
Poszłam do naszego Pokoju Wspólnego. Wzięłam sobie książkę i usiadłam na czarnym fotelu. Zatopiłam się w lekturze, więc nie zauważyłam, że ktoś podszedł do mnie od tyłu.
-Cześć, Catherine.
Spojrzałam na Blaise'a. Ech, idź spać, chcę mieć chwilę spokoju.
-Cześć. Co chcesz?
-O co chodzi z tym chłopakiem?
-Nie rozumiem.
-Rozumiesz bardzo dobrze. Coś ci zrobił?
-Zranił mnie, ale nie zrobił mi tego o czym myślisz.
Usiadł w fotelu naprzeciwko mnie. Wziął ode mnie książkę i odłożył ją na półkę, którą miał w zasięgu ręki. Nie zrobiłam nic.
-Co ci zrobił?
-Wiesz co, Blaise? Przejechałam się właśnie na zaufaniu. Jedna lekcja pokory mi wystarczy.
-Pokory? Ty i pokora? No powiedz... Bo sam do tego dojdę.
-Wątpliwe. Wydajesz się bardzo w porządku.
-Nie wszyscy ślizgoni są tacy sami.
-Wiem.
-Catherine, no proszę cię, jestem tylko ciekawy.
Ciekawe kiedy zacznę tego żałować...
-Mark to jeden z najpopularniejszych chłopaków w mojej poprzedniej szkole. Podobał mi się. Zbliżyliśmy się do siebie. Najpierw przyjaźń, później zostaliśmy parą... Zaufałam mu i wydawało mi się, że to coś poważniejszego. W końcu mam 15 lat, wypadałoby w końcu mieć faceta-zaśmiałam się posępnie.-Nawet przy takim ojcu. Ale wracając: powiedział na środku korytarzu, że to był tylko zakład. Oczywiście przy wszystkich.
-Drań-mruknął Blaise.-Co mu zrobiłaś?
-Zaczął ze mnie drwić. Ja jestem przyzwyczajona do szacunku i tak dalej, ale normalnie jestem bardzo opanowana. On przegiął. Jak porządnie się wścieknę to moje włosy unoszą się do góry.
-Naprawdę? Czytałem o tym. Tylko bardzo potężni czarodzieje, przy bardzo silnych emocjach...
-U mnie tylko przy złości. Ale naprawdę trzeba się postarać, żeby doprowadzić mnie do takiego stanu.
-Jak?
-Wyzwiska, podstawienie nogi czy prowokacje tego typu mnie nie ruszają, spokojnie. Można normalnie mnie traktować. Do życia podchodzę bardzo spokojnie, jak już pewnie zauważyłeś w pociągu.
-Rozumiem... Ale wróć do historii.
-Oberwał cruciatusem. Koniec.
-Naprawdę? Tak po prostu?
-Mam ci opisać jak się darł?-uniosłam jedną brew.
-Eee... Nie, nie trzeba. Długo?
-Może z 15 sekund.
-No to krótko.
-I przez to wywalili mnie ze szkoły.
-Nie masz zamiaru potraktować tu nikogo cruciatusem, nie?
-Spadaj-zaśmiałam się.-Opowiedz mi coś o sobie.

Tylko Nie Hogwart!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz