Rozdział 1

15K 442 88
                                    

Biegłam... boso, po pustej drodze. Ciemna noc, późna godzina i cisza. Radość i błogość w tym momencie rozchodziła się po moim ciele w ekspresowym tempie. Czułam to... czułam energie jaką dawał mi jasno świecący księżyc. Przygotowywał mnie na to co robi od dwunastu lat. Co roku...

Wzięłam głęboki wdech i wbiegłam na łąki pomiędzy miastem a lasem. Czułam moc płynącą od wilgotnej ziemi, od zawsze czułam ale nigdy nie umiałam wytłumaczyć. Nigdy nie mogłam zrozumieć. Teraz też.

Usiadłam na ziemi spoglądając prosto na jasną tafle księżyca. Zaraz miała wybić godzina 23:11, godzina w której siedemnaście lat temu urodziła się całkiem zwykła dziewczyna. Ja.

Czekałam patrząc prosto na niego. Tak jak to robiłam odkąd skończyłam pięć lat. Odkąd to on jako pierwszy do mnie przemówił. Doskonale to pamiętam...

Leżałam już w łóżku, zasypiałam, jak zawsze moje urodziny minęły bez większych imprez czy ciekawych akcentów. Od zawsze mi to też jednak nie przeszkadzało. Dziś też. Jednak kiedy obudziłam się około 23 chciałam coś zrobić, coś co by pomogło mi zapamiętać moje piąte urodziny. Uważając by nikt mnie nie usłyszał wyszłam przed dom. Ruszyłam na plac zabaw będący niedaleko. Może trzy minuty drogi. Nie przejmowałam się tym że byłam na boso, w piżamie. Po prostu usiadłam na huśtawce i spojrzałam w świecący się jasno księżyc. Nie wiedziałam wtedy jaka jest godzina, ale teraz mogę być pewna że wybiła 23:11. Księżyc rozjaśnił się znacznie bardziej oświetlając moja twarz. Uśmiechnęłam się.

- Rose. Gwiazdeczko, czemu siedzisz tu sama?

W tamtym momencie nawet przez chwile nie miałam wątpliwości, że to księżyc do mnie mówi, nie miałam wątpliwości że to jego głos słyszę. Był ciepły i miły... przyjazny.

- Ja nie wiem...

Byłam spokojna, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego że jestem nieświadoma tylu rzeczy.

- Cieszę się, że cię widzę, że widzisz mnie...

- Każdy cię widzi księżycu! Tak jasno świecisz.

Spuściłam wtedy główkę i zaczęłam się huśtać to w przód to w tył. Nie musiałam na niego patrzeć by go usłyszeć.

- Dziś wyjątkowo świece jasno by dodać ci sił moja gwiazdeczko, wszystkiego najlepszego.

- Dziękuję.

Krótka wymiana zdań a jednak zwykły, normalny człowiek zaczął by sobie zadawać pytania. No bo jak to możliwe by rozmawiać z księżycem? Nikomu o tym nie powiedziałam. Nikt o tym nie wie. Tej nocy stało się też jeszcze coś. Na moim nadgarstku prawej ręki i lekko na dłoni od zewnętrznej strony pojawiły się... blizny. Blizny niczym po wypaleniu ogniem. Pojawiły się bezboleśnie, ale od następnych urodzin po dziś dzień coraz to gorszy ból pojawia się przy każdej rozmowie z księżycem. Blizny te ukazują kilka napisów połączonych mniejszymi napisami... z początku ich nie rozumiałam, ale teraz umiałam rozczytać każde słowo. Najbardziej lubiłam to powiększone zdanie zapisane znakami na wewnętrznej stronie nadgarstka ,,potęga i siła kierowane spokojem i delikatnością''. Zżyłam się z tymi bliznami. Nigdy nie wiedziałam co one dokładnie znaczą, tak jak i to że księżyc do mnie przemawia. Ale on sam nie chce mi powiedzieć. Co roku mamy tylko kilka chwil na rozmowę zanim mój nadgarstek zacznie piec i wrócę do domu.

- Jak zawsze zamyślona i radosna gwiazdeczka.

Uśmiechnęłam się słysząc ten sam ciepły głos.

TajemnicaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora