Chapter Nineteen

933 29 2
                                    

Obudziłam się z rana i poczułam chłód wokół siebie. Dokładnie pamietam, że zasypiałam na klatce piersiowej Louisa, jednak teraz łóżko było puste. Sięgnęłam po telefon, żeby sprawdzić godzinę i prawie padłam na zawał. Dochodziła dwónasta po południu!

Przespałam pół dnia cennego czasu! Czasu który mogłam wykorzystać na szukanie ratunku dla siostry! Zerwałam się z łożka i pośpiesznie skierowałam do łazienki, wyjmując z torby czystą bieliznę.

Wzięłam pięciominutowy prysznic i szybko wysuszyłam włosy. Cały czas zastanawiałam się gdzie się podział Louis? Czemu do kurwy nędzy mnie nie obudził!

Założyłam na nogi czarne rurki i czarną koszulkę, a na górę narzuciłam granatową bluzę. Wybrałam numer chłopaka i zadzwoniłam. Nic. Cisza. Echo.

Spróbowałam jeszcze trzy razy jednak ciągle to samo. Założyłam więc tramki, wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju. Znalazłam przystanek i sprawdziłam rozkład. Najbliższy autobus miał być za dzisięć minut więc usiadłam i zaczekałam.

Czterdzieści minut później byłam już w izbie przyjęć i kierowałam się na piętro do sali siostry. Weszłam po schodach i na korytarzu minęłam się z doktorem Vincem. Był dziwnie uśmiechnięty.

Wzruszyłam ramionami i weszłam do sali Trish. Siedziała i zajadała się szpitalną zupą. Krzywiła się przy tym, wywołując u mnie śmiech.

-Smacznego - rzuciłam, za co zostałam zgromiona wzrokiem. - Jak się czujesz?

-Lepiej. Gdzie jest ten chłopak z wczoraj?

-Louis? - spytałam. Skinęła głową.

-Jesteście razem? Skąd go znasz? Nie wygląda na człowieka z naszej sfery - wypytywała.

-Tak, jesteśmy razem, ale to tajemnica - oznajmiłam, a ona wykonała gest zamykania ust na kłódkę i wyrzuciła kluczyk - Znam go już bardzo długo. Przyjaźnimy się od dziewięciu lat.

Nie miałam zamiaru okłamywać już sióstr, gdyż miałam do nich zaufanie. Teraz kiedy ojca nie będzie, Louis stanie się częstym gościem u nas w domu, więc pora żeby się do tej myśli przyzwyczaiły.

-Przystojny jest - pokiwała z uznaniem głową.

-Wiem - potwierdziłam ze śmiechem.

Przerwał nam lekarz który wszedł do sali z bananem na twarzy jakby wygrał conajmniej milion w totka.

-Muszę pogratulować pani dobrego wyboru narzeczonego - oznajmił.

Zmarszyłam brwi, bo co on do kurwy do mnie gada? Narzeczonego? Pogratulować?

-O co panu chodzi?

-Zgłosił się rano do nas wraz ze swoją siostrą na badania krwi. Oboje posiadają wymaganą grupę krwi i postanowili oddać po jednej nerce dla pani siostry. Właśne skończył się zabieg - wyjaśnił.

Patrzyłam na niego jak na idiotę, bo nie dowierzałam w to co mówi. Holly i Louis oddali nerki mojej siostrze? To był kurwa jakiś głupi żart?

-A czy do przeprowadzenia takiego zabiegu nie potrzeba mojej zgody?

-Nie jeśli chodzi o życie dziecka. Po drugie podpisała pani zgodę wczoraj -odparł.

Louis i Holly poświecili swoje zdrowie na rzecz mojej siostry. Zrobili to bez zastanowienia. Moja miłość do chłopaka z każdą chwilą wzrastała, choć nie wiedziałam czy mogę kochać go jeszcze bardziej.

-Mogę się z nimi zobaczyć? - musiałam się dowiedzieć czemu mi nie powiedział.

-Pewnie, tylko nie długo. Muszą odpocząć po zabiegu - skinęłam głową i udałam się za nim.

They Don't Know About UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz