Dieciséis

4.2K 288 20
                                    

CLARA

Rozmowa z Michaelem wyglądała tak, że on zaczął po mnie jechać, że "jestem nieobliczalna i chyba chora na głowę". Nie wiedziałam, czy powinno, ale bardzo mnie to śmieszyło. Suka prosiła się o to od dłuższego czasu, marzyłam o tym, żeby rozkwasić jej ryj. Czy to źle, że spełniam swoje marzenia? Tuż po tym, jak skończył swoje kazanie, roześmiał się i mruknął coś w stylu "mogłaś ją od razu zabić". Fakt, mogłam. Kiedy przez dłuższą chwilę nic nie mówił, rzuciłam krótkie "miłego dnia" i wyszłam z pomieszczenia. Nie chciałam siedzieć już w szkole, ale i tak musiałam czekać na Jamesa. Nie miałam wyboru.

― Jadę do domu. ― powiedziałam, kiedy do mnie dołączył. ― Mam po Ciebie później przyjechać, czy jedziesz ze mną? ― powiedział, że jemu też nie chce się siedzieć na lekcjach. ― Odwieźć Cię na chatę? ― spojrzałam na niego. ― Czy jakieś specjalne życzenia? ― zaśmiał się, kręcąc głową.

― Moim specjalnym życzeniem jest to, żeby wypić z Tobą kawę. ― powiedział, uważnie mi się przyglądając. Wiedziałam, że chciał porozmawiać i czułam, że i tak mnie, to nie ominie. Pewnie gdybym zwlekała, byłoby jeszcze gorzej. 

― Masz jakiś cel w tym wszystkim? ― zapytałam, udając głupią. Chłopak kiwnął głową i przez resztę drogi nic nie mówił. Pojechaliśmy do tej samej kawiarni co ostatnio. Ja zamówiłam to samo, a chłopak wziął zwykłe cappuccino. Między nami trwała cisza, która z minuty na minutę robiła się coraz to bardziej niezręczna. ― To może przejdziesz do rzeczy? ― uniosłam brew. ― Chyba że chciałeś się tylko na mnie pogapić. 

― To zależy od Ciebie. ― nie wiedziałam, o co mu chodziło. Chwilę później wyciągnął z plecaka ramkę ze zdjęciem. To było nasze pierwsze wspólne zdjęcie. Nie odezwałam się ani słowem, wpatrywałam się w to zdjęcie, nie wiedziałam, co zrobić. Udawać głupią i powiedzieć, że nie rozumiałam, czy się przyznać? ― Dlaczego nic nie powiedziałaś? ― zapytał w końcu. ― Miałaś tyle okazji powiedzieć mi, że nie jesteś żadną Muerte. 

― Jestem Muerte. ― spojrzałam w jego tęczówki. ― Nie miałam zamiaru nikomu o tym mówić. Złamałeś mi serce, myślisz, że łatwo było mi tu wrócić? Gdybym miała wybór, to zostałabym w Madrycie. ― mówiłam beznamiętnie. ― Sumienie Cię gryzie, że wybrałeś tę rudą wywłokę z lipnym dzieckiem. ― stwierdziłam. 

― Nie przestałem Cię kochać. ― powiedział, w jego oczach był taki ból, że serce zaczynało mnie boleć. Ja też go kochałam, ale mogłam mu ulec. Nie przeżyłabym kolejnej takiej sytuacji. 

― To dwa słowa nic nie zmienią. Każdemu można powiedzieć, że się go kocha, ale żeby to udowodnić trzeba czasu. My go mieliśmy, nie udało się, trudno. ― wzięłam głęboki wdech. Miałam wrażenie, że się popłacze, bolały mnie własne słowa. ― Jestem inną osobą, Clara umarła w dzień jej ucieczki. Nazywam się Skyler, zapamiętaj to. ― musiałam to powiedzieć. Nie chciałam zostawiać swojego dotychczasowego życia. Miałam nową rodzinę, mimo że Alan też o wszystkim wiedział, to po powrocie do Madrytu zmieniłoby się tylko to, że miałabym z nim kontakt. ― Wybacz. ― powiedziałam, spuszczając wzrok. ― Nie chcę Cię ranić, po prostu nie potrafię i nie chcę wrócić do przeszłości.― wstałam i poszłam w stronę wyjścia. ― Pedro zaraz po Ciebie przyjedzie. ― wyszłam z kawiarni, z moich oczu w końcu zaczęły spływać łzy. 

JAMES

Zabolały mnie jej słowa. Cały czas myślałem, że po tej rozmowie ona do mnie wróci i znów będziemy szczęśliwi. Jednak się grupo przeliczyłem. Byłem świadom tego, że złamałem jej serce, ale chciałem to wszystko naprawić. Tyle razy się upewniałem czy jest ze mną szczęśliwa. Za każdym razem odpowiadała, że tak. To dlaczego teraz dała mi kosza? Nie zgadzałem się z tym, że nie była tą samą osobą. Założyła maskę i za wszelką cenę nie chciała jej zdjąć. Ludzie nie zmieniają się tak szybko. Mimo tego, że powiedziała mi jasno, że nie chciała wrócić, postanowiłem, że i tak się postaram o to, by znów była tylko moja. Chciałem jej udowodnić, że od tamtej chwili wszystko miała wrócić do normy, znów mieliśmy być szczęśliwi. Nie po to się za nią tyle uganiałem i starałem się, by była szczęśliwa. Taka miłość zdarza się tylko raz w życiu. 

Pedro przyjechał po mnie po pięciu minutach. Wyszedłem z kawiarni i z grobową miną wsiadłem do jego samochodu. Nie odzywałem się przez połowę drogi. W końcu stwierdziłem, że dobrym pomysłem byłoby, gdybym się go podpytał o Clarę. Wydawało mi się, że byli nierozłączni. 

― Jak się poznaliście? ― zapytałem w końcu. On popatrzył na mnie zdziwiony. ― Jaka była tuż po tej ucieczce. ― chłopak westchnął. 

― Wredna. ― powiedział krótko. ― Nie bała się niczego ani nikogo. Poznaliśmy się w szkole, wpadła na mnie na rozpoczęciu roku. Od tamtej pory się jesteśmy nierozłączni, chociaż mieliśmy trudny początek. Nienawidziła mnie. Jednak, gdy ją bliżej poznałem, jeszcze przed jej przemianą, była niewinną, uczuciową dziewczynką. ― urwał. ― W sumie dalej taka jest, ale ukrywa to. Tylko przy mnie pokazuje to, jaka jest naprawdę. Czasami przy reszcie też, ale jej reputacja nie może ucierpieć. W końcu to Muerte. 

― Pewnie wciąż jest bardziej uparta od osła. ― pokiwał głową ze śmiechem. ― Nawet nie wiesz, co musiałam robić, żeby w końcu się dowiedzieć, kim jest dla Alana. Tyle czasu zmarnowałem na pytanie się jej, aż w końcu sam poszukałem. ― zatrzymał się pod moim domem. 

― Kocha Cię. ― powiedział, zanim wysiadłem. ― Boi się  wrócić. Za świeże rany, ale jeśli chcesz, aby Ci wybaczyła, to się postaraj. W końcu ulegnie. 

######


To SkomplikowaneWhere stories live. Discover now