Siete

4.9K 334 107
                                    

CLARA

Na początku była strzelnica. Mogłam sobie wybrać broń, na początku wzięłam Glocka 17. Później berylu. Każdy strzał, obydwoma broniami. Szczęki wszystkim opadły, a ja razem z Pedro opuściliśmy strzelnice z uśmiechem na twarzy. Później walka wręcz bez noża. Na początku walczyłam z Oscarem, którego pokonałam w dwie minuty.  Następny był Carlos, z nim było trochę gorzej, bo mnie przydusił i na kilka sekund nie wiedziałam, gdzie byłam, ale jakoś udało mi się zakończyć tę walkę piękną gilotynką. 

― To teraz ja. ― powiedział James. Naprawdę? Nie ma sprawy, w końcu trzeba było pokazać, że Muerte nie jest dziwką ani nie warto z nią zadzierać. Przez chwilę  były same ciosy i uniki, dopiero po dwudziestu sekundach chłopak "we mnie wjechał", co skończyło się walką w parterze. Zaczął mnie bić po twarzy, nie uniknęłam każdego ciosu, bo za szybko mnie bił, ale w końcu udało mi się wybrnąć z tej całej sytuacji. Otarłam policzek, z którego leciała mi krew i rzuciłam się na czarnowłosego. Ja, tak jak on wcześniej, zadałam mu kilkanaście ciosów w ciągu pół minuty. Krwawił, to jeszcze bardziej podkręciło mnie do upokorzenia chłopaka i do pokazania tym wszystkim niedowiarkom, że kobiety umieją sobie radzić w każdej sytuacji i nie potrzebują super bohatera, żeby ich ratował. W pewnym momencie James podstawił mi nogę, zaczęłam wyzywać go od tchórzy. ― Co, boisz się wstać? ― prychnął pod nosem. 

― Dobij mnie lalusiu. ― perfidnie się uśmiechnęłam. Chłopak nachylił się nade mną, a ja szybkim ruchem wjechałem w jego kolano, jednocześnie je łamiąc. Wygrałam. ― Pasuje? ― przechyliłam głowę na bok. On coś zaczął marudzić pod nosem, po czym jakoś zszedł z ringu. ― Dalej ludzie, nie mam ochoty spędzić całego dnia z Wami! ― do ringu wszedł mój brat, a za nim Ash. Mieliśmy walczyć na noże, chcieli mi dać fory, ale ja ich tylko wyśmiałam.  

Walka się zaczęła, na początku ruszył na mnie Ash, uniknęłam każdego ciosu, ale kiedy mój brat się dołączył, nie było tak kolorowo. Przeciął mi kurtkę. Wściekłam się i rzuciłam na niego, mając jednocześnie tego drugiego na widoku. Pierw zaczęłam okładać go pięściami, później przecięłam mu koszulkę, która była jego ulubioną. Oczywiście lekko zahaczyłam jego brzuch, przez co krew się polała. Zostałam sama z Ash'em. Kiedyś mi James mówił, że był w tym dobry. Czekałam na ruch blondyna, ona tylko patrzył na mnie z cwaniackim uśmieszkiem. Nudziło mnie to do tego stopnia, że zaczęłam ziewać, co wywołało śmiech mojego przyjaciela, który przyglądał się temu wszystkiego. 

― Atakujesz czy się boisz? ― zapytałam w końcu. On zaczął coś burczeć, że jako kobieta, powinnam zrobić to pierwsza. ― A jeszcze wczoraj byliście święcie przekonani, że jestem facetem. ― przewróciłam oczami i powoli zbliżałam się do mojego przeciwnika. Kiedy byłam bardzo blisko niego, wykorzystałam moment i dźgnęłam go w ramię.  

JAMES

Kiedy dziewczyna wyciągnęła nóż, widać było na nim inicjały. Dokładnie C&J, musiałem kilka razy pomrugać oczami, bo nie wierzyłem w to, co widziałem. Gdy dotarło do mnie, że nie przewidziało mi się, zacząłem myśleć, że moja obsesja na punkcie odzyskania Clary, sięgała za wysoko. Cały czas wsłuchiwałem się w jej głos, Alan miał rację, ale to nie znaczyło tak naprawdę nic. To mógł być tylko przypadek. Jednak może kiedy udałoby mi się z nią pobyć przez dłuższy czas, to mógłbym jej się lepiej przyjrzeć. 

― Poskładałaś ich. ― powiedział Pedro, szczerząc się do Muerte. Ona uniosła brew i zapytała, czy myślał, że będzie inaczej. ― Już widziałem, jak pobiłaś się z kilkoma debilami w miniówce, od tamtego czasu w ogóle w Ciebie nie wątpię. ― przewróciła oczami i się zaśmiała. Chwilę potem do mnie podeszła i zapytała o moje kolano. Było złamane, musiałem jechać do szpitala, czekał mnie długi miesiąc w gipsie. Zajebiście! ― Zaraz jedziemy. ― powiedział do niej Pedro. Przyjdź na górę za maksymalnie trzy minuty, bo pojadę do Ciebie. ― po raz kolejny przewróciła oczami. 

―  Poczekaj. ―  zatrzymałem ją, odwróciła się, po czym do mnie podeszła. ―  Chciałem Cię przeprosić za to, co powiedziałem na zebraniu. ―  pokiwała głową, po czym mruknęła coś w stylu "okej". ―  Mogę poznać Twoje imie? ― zaśmiała się i powiedziała, że nazywa się Sky. Chwilę potem zawołał ją jej przyjaciel. Poprosiłem, aby przekazali swojemu szefowi, że przyjedziemy o szóstej wieczorem. 

PEDRO

Trochę zaniepokoił mnie wzrok młodego Morgana, on chyba domyślał się, że to ona. Nie wiedziałem, na co  tak patrzył, ale w pewnym momencie zaświeciły mu się oczy. Postanowiłem  porozmawiać o tym z nią. 

― Morgan jakoś dziwnie patrzył na ciebie. ― mruknąłem, kiedy byliśmy prawie pod domem. ― Nie boisz się, że domyśli się, że to Ty? ― potwierdziła, ale dodała, że miała zamiar unikać go jak ognia. Nie wiedziałem tylko, jak długo to potrwa. 

CLARA

Szybko poszłam się przebrać. Ubrałam krótkie spodenki i zwykłą siwą bokserkę, po czym zeszłam na dół, żeby coś zjeść. W kuchni panował jakiś armagedon. Chłopaki chyba znów chcieli zrobić pizze. 

― Co znowu robiliście? ― zapytała ciekawa. Mateo powiedział, że pizze i poczęstował mnie. Była zaskakująco dobra, nie wiedziałam, że moi przyjaciele byli tak dobrymi kuchcikami. ― Nie myśl, że jak zjadłam kawałek, to będę za Was to sprzątać. ― chłopak zaśmiał się, po czym poprosił mnie, chociaż o pomoc. Jak mogłam się nie zgodzić? Podczas sprzątania, chłopaki wypytywali mnie o to, jak mi poszło na "walkach". Powiedziałam im, że wygrałam ze wszystkimi. ― Ale coś czuję, że w pewnej kwestii odrobinę przegięłam. ― pytali, co narobiłam. ― Wyłamałam juniorowi kolano. ― podrapałam się w kark. Na początku myślałam, że będę się dobrze z tym czuła, bo w końcu wbił mi nóż w serce, ale tak nie było. Czułam się, jak najgorszy potwór. Dobra, byłam mordercą, w ciągu tych miesięcy przeze mnie straciło życie około dwudziestu pięciu osób, ale ja go wciąż kochałam! Jednak wkurzyło mnie to, że chciał się popisać, przed tymi debilami. Z Muerte się nie zadziera. 

 Chłopaki zaczęli się śmiać i zaczęli mi gratulować. Po tym skończyliśmy sprzątać w milczeniu. Każdy wiedział, że gdyby Antonio zobaczył ten bałagan, ktoś by oberwał. Ktoś, miałam na myśli siebie, zawsze na mnie wina spadała. Ciężko było być jedyną babą w domu. Po sprzątaniu szef zawołał mnie do biura, gdzie byli Morganowi. Przeklęłam pod nosem i wypaliłam, że posprzątaliśmy. Mężczyzna mruknął tylko, że nie obchodzi go to i zaczął mnie opieprzać, o biedne kolanko Jamesa. Chwilę później oświadczył mi, że zacznę chodzić do szkoły, bo to wszystko moja wina. Tak bardzo chciałam go unikać. 









To SkomplikowaneWhere stories live. Discover now