Uno

14K 413 63
                                    

CLARA

Minął rok, odkąd nie mieszkałam ze swoim bratem i całkowicie opuściłam Stany Zjednoczone. Zaczęłam nowe życie, bez nikogo mi bliskiego. Odcięłam się od Alana, chłopaków z Vegas, Valerii, a tym bardziej od Jamesa. Chciałam poznać uczucie wolności i jednocześnie chciałam być szczęśliwa. W końcu od najmłodszych lat o tym marzyłam! Udało się? Niby tak, ale nigdy nie zapomniałam o chwilach, które spędziłam z Jamesem. Byłam pewna, że one już nie wrócą. On miał nową kobietę, dziecko i szczęśliwsze życie. Beze mnie. Jeśli chodzi wszystkich, prócz czarnowłosego, to na urodziny, święta i tak dalej, wysyłałam im paczki i pisałam listy. Jednakże wszystko było przekazywane przez ludzi z gangu, więc nikt nie dowiedział się, gdzie mieszkałam. 

W ciągu tego roku zmieniłam się nie do poznania. Miałam nową rodzinę, przyjaciół oraz inne dane osobowe. W Madrycie znali mnie jako Skyler Lavigne albo Muerte, po hiszpańsku znaczy to śmierć. Skąd to się wzięło? Otóż od ośmiu miesięcy należałam do gangu, do którego trafiłam przez durny przypadek. Co się stało?  W nowej szkole poznałam Pedra i Saula, na początku się nie dogadywaliśmy. Pewnej nocy nie mogłam spać, wyszłam na spacer. W parku tuż niedaleko kamienicy, w której mieszkałam, jeden z ich przyjaciół mnie postrzelił. Czułam tylko rozrywający ból, ostatnie co widziałam to przerażona twarz Pedro. Po jakimś czasie obudziłam się w szpitalu i od tamtego czasu byłam skazana na braci, ich kumpli oraz szefa. Można rzec, że Antonio siłą przyłączył mnie do swojej zwariowanej rodziny.

― Sky! Złaź na dół! Natychmiast! ― westchnęłam zrezygnowana, po czym oderwałam się od czytania książki. Zwlekłam się z łóżka i pobiegłam na dół.  Pedro, Milo, Leon i Rico siedzieli na kanapie i oglądali boks. Minęłam ich i poszłam do kuchni, gdzie prawdopodobnie był mój szef, zwany przez ze mnie ojczulkiem. ― Co tu się do kurwy nędzy stało? ― popatrzyłam na blat, który był pełen brudnych talerzy, mąki, oleju i nie wiadomo czego jeszcze. Patrzyłam raz na blat raz na Antoniego. Próbowałam ich jakoś wytłumaczyć, ale to tylko jeszcze bardziej go wkurzyło. ― Co niby chcieli zrobić!? Bombę własnej roboty?! ― próbowałam powstrzymać się od śmiechu i gdyby i nie Saul, to wybuchłabym. ― Może T y mi powiesz, co tu się stało? 

― Robiliśmy pizze. ― mruknął z uśmiechem. ― Sky posprząta. ― zaczął się śmiać, po czym wyszedł z pomieszczenia. Od razu powiedziałam, że nic nie wiedziałam o tej pizzy ani jej nie jadłam, a więc sprzątać nie będę. Antonio się wkurzył i zawołał Pedro, który równie, jak swój młodszy brat, był w wyśmienitym humorze. Szef kazał im to wszystko posprzątać i zaznaczył, że ja mam nawet nie kiwnąć palcem. Pedro próbował mnie błagać, ale nie uległam. Opieprzyłam go, że nie przyniósł mi nawet malutkiego kawałka pizzy, po czym wróciłam do swojego pokoju. 

JAMES

Nie mieściło mi się to w głowie! Szukałem Clary od roku, cały świat przejrzałem. Ona jakby się rozpłynęła. Nie mogłem wytrzymać w domu, nikt z moich ludzi nie potrafił jej znaleźć. Bałem się, że Will ją porwał i ona była albo torturowana, albo była już martwa. Alan był na mnie wściekły, kiedy się dowiedział, że odwołałem ślub, a jego siostra zwiała przeze mnie, pobił mnie, przez ponad miesiąc leżałem w szpitalu. Jeśli chodzi o Taylor, oszukała mnie. Kupiła lewy test ciążowy i nosiła sztuczny brzuch. Byłem głupi, że w to uwierzyłem, mogłem kazać jej zrobić jeszcze jeden test albo pójść z nią do ginekologa, aby przekonać się, czy mówiła prawdę. Czasu nie mogłem cofnąć. 

Z Alanem cały czas byliśmy w sojuszu, nie jeździłem do jego domu. Spotykaliśmy się tylko w siedzibie, kiedy mieliśmy zebrania, ale mimo to, brunet nie odzywał się do mnie. Jednak w końcu postanowiłem do niego pojechać. Nie mogłem spać, cała ta sytuacja przerastała mnie. Musiałem się dowiedzieć, czy on miał kontakt ze swoją siostrą i powiedzieć mu o moich przypuszczeniach. Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu, pod jego chatą byłem kilka minut później. Przed zapukaniem do drzwi nieco się zawahałem. Bałem się, że chłopak strzeli mi prosto w łeb. 

Otworzyła mi Valeria, która była zdziwiona moim widokiem. Jednak wpuściła mnie do środka, Alan siedział na kanapie i kiedy mnie zobaczył, wyciągnął broń, po czym przypomniał mi, że nasze stosunki są tylko "zawodowe", a prywatnie, nie chciał oglądać mojej mordy. Pierwsze co, to powiedziałem mu o oszustwie rudej. On uniósł brew, spojrzał na swoją dziewczynę, która tylko pokiwała głową. Tym o to sposobem, nie oberwałem. 

― Masz z nią jakiś kontakt? ― zapytałem z nadzieją w głosie. On tylko wzruszył ramionami. ― Tak, czy nie? Niedługo oszaleję! ― westchnął i powiedział, że napisała do niego kilka listów i wysłała prezenty. Zdziwiło mnie to, ale chłopak dodał, że nie było adresu, więc ktoś musiał przynieść paczkę pod dom. 

― W liście przepraszała, że uciekła. Zapewniła, że ma się dobrze i nic jej nie grozi. ― powiedział po chwili.  ― Jest szczęśliwa tam, gdzie jest. Prosiła, aby jej nie szukać, kiedy będzie gotowa, to ujawni, gdzie jest. ― kamień spadł mi z serca, skoro była szczęśliwa, to znaczyło, że Will jej nic nie zrobił. Prawda? Nie! Równie dobrze mogła być zmuszona do napisania tego. W tamtej chwili chciałem jeszcze bardziej ją znaleźć. 

########

To SkomplikowaneWhere stories live. Discover now