67

3.2K 179 42
                                    

Jeśli tu jesteś, zostaw po sobie ślad :)


Hombre

Rano ze snu wyrwał mnie budzik. Powoli otworzyłem zaspane powieki i przekręcając się na bok, siegnąłem dłonią do nocnej szafki, stojącej przy łóżku. Wziąłem telefon do ręki i przesuwając palcem po ekranie, wyłączyłem irytującą aplikację. Spojrzałem na śpiącą Margaret i uśmiechając się pod nosem, pochyliłem się nad nią, po czym musnąłem lekko jej policzek. Nie chciałem jej obudzić, ale dotyk moich ust na jej twarzy, spowodował że blondynka od razu otworzyła oczy

- Czemu już wstałeś? Która jest godzina? – pytała zaspana.

- Spij słońce, jest jeszcze wcześnie – powiedziałem, ponownie całując jej policzek. Margaret odwróciła się w moją stronę, kompletnie ignorując to co powiedziałem. Swoimi wielkimi niebieskimi tęczówkami, wgapiała się uważnie w moją twarz

- Jedziesz gdzieś? – spytała, na co kiwnąłem głową

- Tak, jadę do Bogoty – odpowiedziałem. 

Moja księżniczka uniosła ręce i zaplatając je na moim karku, przyciągnęła mnie do siebie

- Znów Bieber się tobą wyręcza – mruknęła niezadowolona. Zaśmiałem się na jej słowa, ale nie skomentowałem ich, ani nie wyprowadziłem jej z błędu.

- Muszę jechać, myszko. Nie długo będę z powrotem – zapewniłem, przygryzając delikatnie skórę w zagłębieniu jej szyi.

- Justin sam powinien tam jechać, a nie kolejny raz wysyła ciebie – powiedziała zdenerwowana, odsuwając mnie od siebie

- Kochanie, to moja praca. Płaci mi za to – starałem się ją jakoś udobruchać, ale ona była cholernie uparta. Jak sobie wbiła coś do głowy, to ciężko później było jej cokolwiek wytłumaczyć

- Ale przez to, ja mam cię mniej – jęknęła, wykrzywiając twarz w śmiesznym grymasie

- Obiecuję, że jak wrócę to już będę tylko twój – zapewniłem, na co jej twarz rozpromienił szeroki uśmiech. Pocałowałem ją w usta, po czym nie zwlekając, zsunąłem się z łóżka i stając na nogi, poszedłem wziąć szybki prysznic. 

Odkręcając ciepłą wodę, wszedłem do kabiny. Namydliłem szybko ciało i równie szybko się spłukałem. Umyłem zęby, ogoliłem dwudniowy zarost, po czym wkładając na tyłek bokserki, wyszedłem do sypialni. Z prędkością światła, wygrzebałem z garderoby świeże ciuchy. Ubrałem się, wziąłem z komody dokumenty, po czym ostatnim pocałunkiem pożegnałem się z blondynką, następnie opuszczając pomieszczenie. Było bardzo wcześnie, ale miałem nadzieję że mój przyjaciel nie będzie zły, kiedy go obudzę. Stanąłem przed ich sypialnią i unosząc pięść, zapukałem w drzwi. Odczekałem chwilę, a kiedy nie usłyszałem upragnionego 'wejść' nacisnąłem na klamkę i popychając drzwi, wszedłem do środka. Wiem, że nie powinienem tego robić, ale musiałem. 

Justin leżał przytulony do pleców swojej żony i z lekko rozchylonymi wargami, cicho pomrukiwał. Zaśmiałem się na widok, przyjaciela. Wyglądał jak małe dziecko. W ogóle nie przypominał tego faceta, który bezproblemowo potrafi posłać ci kulkę w łeb. Ani trochę nie był podobny do faceta, który stoi na czele największego w historii kartelu narkotykowego. Który jest jednym z najbogatszych ludzi świata i który z łatwością spieprza sprzed nosa cholernemu DEA.

Podszedłem do łóżka i nachylając się nad blondynem, wytargałem jego ramię. Od razu otworzył oczy.

- Czego chcesz? – warknął, na co się zaśmiałem. Przetarł dłońmi swoją twarz, a ja czekałem spokojnie aż w końcu dojdzie do siebie – Po jakiego chuja budzisz mnie o siódmej rano, kurwa – wysyczał wkurwiony, sprawdzając godzinę na swoim telefonie. Przez jego podniesiony ton głosu, Elena się obudziła

King Of Cocaine |J.B|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz