57

4.1K 217 14
                                    

Kochani, 50 gwiazdek i wrzucam kolejny rozdział :)


Oboje z Justinem, schowaliśmy dumę do kieszeni i zapomnieliśmy o słowach, oraz oskarżeniach którymi jeszcze nie dawno wzajemnie się obrzuciliśmy. Stwierdziliśmy, że od tej pory, żeby zażegnać jakiś problem, nie będziemy się na siebie wkurzać i obrażać, tylko po prostu szczerze porozmawiamy. Znaleźliśmy złoty środek dla naszego małżeństwa. Więcej zaufania, spokojne rozmowy, zamiast krzyków i złoszczenia się na siebie. Oprócz paru przykrych sytuacji jakie miały miejsce między nami, śmiało mogę stwierdzić że nasz związek jest naprawdę rewelacyjny. Kocham Justina, a on kocha mnie i chyba to jest najważniejsze...

Rano obudziliśmy się w wyśmienitych nastrojach. Uśmiechając się do siebie, daliśmy sobie buzi na dzień dobry, a następnie wzięliśmy wspólną kąpiel. Umyliśmy zęby, ubraliśmy się i nie zwlekając, zeszliśmy do restauracji hotelowej na śniadanie. Przy stoliku który zazwyczaj dostawaliśmy podczas posiłków, czekała już moja siostra z Margaret i Hombre. Kiedy tylko zobaczyli nas razem, trzymających się za ręce, na wszystkich trzech twarzach pojawiły się wielkie uśmiechy, sięgające uszu.

- Cześć – powiedzieliśmy jednocześnie, na co trójka siedząca przy stole, zaśmiała się.

- No, no... Widzę że się wreszcie dogadaliście – powiedział Hombre, a my zgodnie kiwnęliśmy głowami. Usiedliśmy obok siebie i łapiąc menu w dłonie, staraliśmy się wybrać coś na śniadanie.

- Pójdziemy dzisiaj do parku? – spytała Rosa, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem – Proszę – dodała, robiąc słodki dziubek. 

Zaśmiałam się widząc minę siostry i uśmiechając się do małej, pokiwałam głową. Ucieszona wyrzuciła ręce w górę, podskakując jednocześnie na swoim krześle. Już wczoraj mieliśmy iść do parku rozrywki, ale z wiadomych przyczyn, odpuściliśmy sobie ten wypad. Mam nadzieję, że dzisiaj nic nie popsuje nam świetnych humorów i dzięki odrobinie rozrywki, ten dzień będzie naprawdę udany. 

Razem z Justinem wybraliśmy z menu jajecznicę na bekonie, a kiedy tylko kelner przyniósł nasze zamówienie, od razu zabraliśmy się za jedzenie. Wypiliśmy kawę, zjedliśmy ciastko i z pełnymi żołądkami wyruszyliśmy na 'przygodę życia'. Zapakowaliśmy się wszyscy do wypożyczonego samochodu, a następnie skierowaliśmy się w stronę parku rozrywki, do którego swoją drogą, mogliśmy iść na piechotę. Nie było daleko, zaledwie jakieś pół godziny pieszo, ale blondynka uparła się żeby jechać autem. Tłumaczyła, że po wczorajszym bieganiu za Rosą, odpadły jej stopy i nie będzie w stanie przejść tych paru metrów. Nie miałam serca jej odmówić, tym bardziej że wiedziałam ile dla mnie ostatnio zrobiła. Byłam jej naprawdę wdzięczna, ponieważ poprzedniego dnia nie byłam w stanie sama zająć się siostrą. 

Po około piętnastu minutach jazdy, byliśmy na miejscu. Jak tylko otworzyliśmy drzwi samochodu, do naszych uszu doleciał wrzask rozradowanych małolatów i dość głośna muzyka, zachęcająca do spędzenia dnia w parku i skorzystania ze wszystkich możliwych atrakcji.

- Rosa, stój! – krzyknęłam za siostrą, kiedy ta jak oszalała popędziła w stronę kasy z biletami wejścia. Siostra niechętnie zatrzymała się w miejscu i tupiąc nogą, zaczęła nas pospieszać. Podeszłam do niej i łapiąc jej malutką rączkę, czekałam na resztę.

- Pamiętaj – powiedziałam do siostry, kucając przed nią – Masz się trzymać blisko mnie, okej? – spytałam, na co kiwnęła głową – I żadnego marudzenia Rosa, bo jak będziesz niegrzeczna to się stąd zmywamy, zrozumiano?

- No tak... - burknęła, przewracając oczami. Westchnęłam ciężko i kręcąc głową na boki, wróciłam do swojej wcześniejszej pozycji. Panowie poszli kupić bilety dla naszej piątki, a my skierowałyśmy się do wejścia zająć kolejkę.

King Of Cocaine |J.B|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz