8

7.4K 301 30
                                    


Stałam przed swoim łóżkiem, zastanawiając się nad tym, w jaki sposób ściągnąć ten cholerny baldachim. Wprawdzie nie wyglądał on najgorzej, ale chciałam się go pozbyć ze względu na to, że pod nim czułam się jak w klatce. Stanęłam na skraju wielkiego łoża i z całych sił próbowałam dosięgnąć dłonią metalowej rurki, na której zawieszone były dość grube zasłony. Wspięłam się na palce i w końcu jakimś cudem zdołałam wypiąć z żabek, jedną z nich.

- Uff, jeszcze tylko cztery – westchnęłam sama do siebie, rzucając materiał na podłogę. 

Powtórzyłam czynność z kolejną, a przy następnej, napotkałam na mały problem. Nie wiem, czy rurka w tym miejscu podwieszona była nieco wyżej, czy co, ale za cholerę nie mogłam dosięgnąć do żabek. Próbowałam kilka razy. Stawałam na palcach, ale nie udawało się. Podskoczyłam lekko i w momencie w którym już prawie sięgałam, a moje palce lekko musnęły zapięcia, straciłam równowagę i runęłam z hukiem na podłogę. Wydobyłam z siebie jęk bólu, który odczułam w plecach, w momencie zderzenia się z twardą powierzchnią.

- Co się stało? – usłyszałam głos Justina, który właśnie wparował do mojego pokoju. 

Domyśliłam się, że musiał być niedaleko i zwyczajnie usłyszał to jak upadłam. Przystojniak podszedł bliżej, a ja wyciągnęłam do niego dłoń aby pomógł mi wstać. Zrobił to bez wahania, przytrzymując dodatkowo moją talię swoimi wielkimi dłońmi. Uczucie jego dotyku na moim ciele, sprawiło przyjemny dreszcz. Spojrzałam zawstydzona na jego usta, następnie przenosząc wzrok na jego cudowne oczy. Justin wpatrywał się na mnie z troską wymalowaną na twarzy.

- Próbowałam to ściągnąć, a potem spadłam – wyjaśniłam. 

Nie odezwał się, kiwnął jedynie głową, w dalszym ciągu wgapiając się we mnie. Wymienialiśmy się spojrzeniami, nie mówiąc kompletnie nic. Justin nadal trzymał mnie w swoich objęciach, co ani trochę mi nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie...

- Mogłaś powiedzieć, pomógł bym ci z tym – przerwał milczenie.

- Byłeś zajęty Margaret... Nie chciałam ci przeszkadzać – wyjaśniłam, mimowolnie przygryzając przy tym dolną wargę. 

Justin spojrzał na moje usta, a po chwili pochylił się do mnie tak, że jego twarz znajdowała się zaledwie milimetry od mojej. Mogłam wyczuć jego ciepły, przyjemny oddech. Pachniał miętą, co dawało mi do zrozumienia, że przed chwilą umył zęby. Poczułam dotyk jego delikatnych i pełnych ust, na moich. Muskał je lekko, przesuwając językiem po dolnej wardze. Uchyliłam lekko usta, a on bez wahania wślizgnął się językiem do środka. To było cholernie przyjemne uczucie. Z żadnym innym klientem się nie całowałam, albo przynajmniej nigdy nie w ten sposób. Jego język przyjemnie masował moje podniebienie, a jego dłonie ściskały delikatnie moją talię. Przeniosłam dłoń na włosy Justina i wplatając w nie palce, pociągnęłam lekko za ich końcówki. Cichy, przyjemny pomruk opuścił jego usta.

- Pomogę ci – powiedział kiedy zabrakło nam powietrza. 

Odsunął się ode mnie i spoglądając ponownie w moje oczy, posłał mi najpiękniejszy uśmiech tego świata. Wprawdzie myślałam i miałam nadzieję, że ten pocałunek przerodzi się w coś większego, ale był na tyle dobry, że nie potrzebowałam niczego więcej.

Oboje zabraliśmy się za zdejmowanie pozostałych zasłon, a kiedy już to zrobiliśmy Justin zapewnił mnie, że poprosi kogoś by pozbył się tych nieszczęsnych metalowych rurek. Podziękowałam za pomoc, a Justin wyszedł zostawiając mnie samą w pokoju. Opadłam na łóżko, czując wciąż dotyk jego ust na swoich. To było naprawdę bardzo dobre.

King Of Cocaine |J.B|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz