– Zobaczę – posłał jej delikatny uśmiech, a serce dziewczyny się zatrzymało.

Może nie pierwszy raz widziała jego uśmiech, ale ten wydawał się jednym z prawdziwych. Mały i prawdziwy. Przełknęła ślinę i wstała.

– Idę zapoznać się z Louise – wyjaśniła, po czym wyszła.

~*~

– Moja córka, jest aniołkiem – powiedziała z uśmiechem i butelką piwa w ręku.

Obie dziewczyny siedziały na huśtawce i rozmawiały o różnych rzeczach, poznając się lepiej.

– Bez urazy, nie znoszę dzieci – odpowiedziała Camilla, ale nie spotkała się ze zdziwieniem ze strony koleżanki.

– Spoko, wielu ludzi ich nie lubi – machnęła ręką. – Ale wiesz co? – uśmiechnęła się lekko. – To łączy was obu.

– Nas? – zdziwiła się.

– Michael również ich nie znosi – zachichotała. – Kiedyś, jak przyjechał w odwiedziny, uciekał od nas, gdzie pieprz rośnie. Mała bardzo go polubiła, ale on za nic w świecie nie chciał polubić jej. Dlatego przywykłam, że tacy ludzie jak wy istnieją – wyjaśniła.

– Więc on też – Camilla szepnęła bardziej do siebie.

– Powiedz – Louise dotknęła ramienia brunetki – czy ty i Michael to w pewnym sensie... no wiesz... para?

– C-Co?! – dziewczyna cieszyła się, że w tym momencie nie brała łyka trunku.

– Wybacz – pośpiesznie przeprosiła. – Po prostu on jest przy tobie inny.

– Jestem jego wrzodem na dupie, serio – zaśmiała się. – Zatruwam mu każdy dzień, więc przywykł do mnie i toleruje, choć momentami doprowadzam go do białej gorączki.

– Byłaby z was taka świetna para – rozmarzyła się.

– Przestań! – skarciła ją. – Lubię go, ale jest irytującym gówniarzem.

– Jest starszy od ciebie – zauważyła.

– To nie zmienia faktu, że irytuje mnie jak dzieci i zachowuje się jak one.

– Wcześniej taki nie był – westchnęła smutno. – Wcześniej był, no wiesz. Normalny. Roześmiany, dowcipny, sprośny – zaczęła opowiadać z uśmiechem na ustach, jakby te wspomnienia były czymś wyjątkowym. – On i reszta byli taką silną paczką... Niczym rodzina – spojrzała na dziewczynę, ale zaraz potem znów gdzieś w dal. – Imprezowali razem, bawili się razem, byli nierozrywalni pomimo mojego związku z Ashem i dziecka. Nadal byli braćmi.

– Brakuje ci takiego Mike'a – bardziej stwierdziła, niż spytała.

– A komu nie? – prychnęła. – Pomimo wyobrażeń, jakie pewnie teraz masz – spojrzała na nią oskarżycielsko – Michael może i był szalony, ale w pozytywnym sensie. Nigdy nie zrobił czegoś, co by kogoś zraniło. Rozśmieszał wszystkich, taki trochę brat od pocieszania.

– A teraz jest swoim zupełnym przeciwieństwem – Camilla snuła pod nosem.

– Jest mroczny. Trochę nie wiem jak z tą wersją rozmawiać. Nigdy nie sądziłam, że taka wesoła osoba może nagle się totalnie złamać.

– Louise – głos Ashtona sprowadził obie dziewczyny na ziemię. Chłopak patrzył na narzeczoną z przestrogą w oczach.

– Och, racja – podniosła się z huśtawki. – Miałam przygotować przekąski. Pogadamy sobie jeszcze przy ognisku – puściła oczko i zniknęła we wnętrzu domu.

– Wiesz, Alan twierdził, że nie chcesz słuchać o tym, kim był Michael, a nagle słuchasz tego, jak zaklęta – chłopak oparł się o barierkę przed huśtawką.

– To, co opowiadała twoja dziewczyna, nie jest czymś strasznym. Ja nie chciałam wiedzieć, co go zmieniło, a nie jaki był kiedyś – westchnęła, wstając. – Nie czuje się winna – spojrzała na chłopaka pustym wzrokiem, a ten poczuł dreszcz zaniepokojenia. – Idę do środka – oznajmiła i zniknęła.

Czuła wewnętrzną frustrację, że każdy chciał ją sprawdzać i pilnować, by nie dowiedziała się zbyt wiele. Do zalepienia dziury niewiele już brakowało. Poznała powód, poznała jego osobowość przed wypadkiem i zna jego osobowość po nim. Wszystko to pomagało jej w rozumieniu sytuacji. Jednak czuła wewnętrzną potrzebę sprania Ashtonowi tyłka za przerwanie rozmowy z Louise.

Tyle ile ona pomagała Cliffordowi, a ile jego przyjaciele, napawało ją jeszcze większą złością. Czuła nieprzyjemne dreszcze irytacji, gdy prawili jej morały, kiedy ona naprawiała ich przyjaciela, a oni sami nie zrobili nic. Przeczuwała, że takie myślenie jest samolubne i egoistyczne, ale nic nie mogła poradzić na to, że tak właśnie myślała.

Wchodząc do pokoju Michaela i swojego, rzuciła się na łóżko. Michaela nie było w pomieszczeniu, ale niezbyt zwracała na to teraz uwagę. Musiała rozładować swoją złość, najlepiej grając w grę. Odpaliła więc telefon i włączyła grę, która zawsze ją odprężała. Nic, co mogło ją jeszcze bardziej zirytować.

Po chwili poczuła powiew wiatru, więc zerknęła na drzwi, w których stał Michael. Patrzył na nastolatkę z zainteresowaniem i ciekawością.

– No co? – warknęła. Nie zdążyła jeszcze porządnie ochłonąć.

– Co ci powiedział Ash, że tak się wkurwiłaś? – spytał bez ogródek.

– Ugh, wkurzył swoimi morałami – wywróciła oczami, powróciwszy do grania.

– Czyżby Louise się rozgadała o mnie, a on ją skarcił, a potem ciebie? – spytał z lekkim śmiechem.

Usiadł obok niej na łóżku.

– Skąd ty to wiesz? – zdziwiła się.

– Intuicja – uśmiechnął się drwiąco.

– Jak łatwo mnie zirytować i doprowadzić do granic trzeźwego myślenia – westchnęła.

Zablokowała swój telefon i zmieniła pozycję na siedzącą. Objęła ramionami nogi, umieszczając podbródek pomiędzy kolanami.

– Następnym razem mu przywal – polecił całkiem szczerze.

– Dziękuję za pozwolenie – prychnęła.

– Gdyby nie fakt, że ty mnie irytujesz, a oni nie wiedzą, że ty wiesz, to sam bym go jebnął.

W wypowiedzi Michaela dziewczyna nie doszukała się sarkazmu czy kłamstwa. Wręcz przeciwnie. Znów przez moment była zamroczona jego zachowaniem. Co się z nim działo?

This Cat//M.C.//✔Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin