Rozdział 13

720 66 20
                                    

Następnego dnia przy śniadaniu, wszyscy byliśmy milczący. Bethany nawet nie patrzyła w moją stronę, podobnie zresztą jak i Louis. Niall za to spoglądał to na mnie, to na nią, zastanawiając się zapewne, co między nami się wydarzyło. Sam byłbym ciekaw na jego miejscu. O niczym go nie informowałem, choć był moim przyjacielem. Nie powiedziałem mu nawet o listach, które dostawałem. Zresztą, nikomu o nich nie powiedziałem. Za bardzo bałem się, że uznaliby, iż to wina traumy i wymyślam rzeczy, które nie istnieją. Tak, nie mogli zaprzeczyć istnieniu listów, ale obawiam się, że stwierdziliby, iż sam je do siebie piszę, a potem udaje, że robi to Ian.

Gdy do pomieszczenia weszła Cara, szybko zauważyła, że coś jest nie tak.

- Macie beznadziejne miny, wiecie? - powiedziała biorąc ze stołu jabłko i ugryzła je.

- Wybacz, ale my chyba po prostu tak wyglądamy. – odpowiedział Louis. Dziewczyna przewróciła oczami.

- Na zewnątrz jest ładna pogoda. Proponuje zrobienie wieczorem grilla. – zmieniła temat.

- Jestem za. – odezwał się Niall. Ja i Bethany milczeliśmy, dlatego Cara pomachała nam obydwóm dłonią przed oczami, mówiąc:

- Halo? Żyjecie? Urządzamy grilla, piszecie się na to?

- Jasne. – odparłem i spojrzałem na moją przyjaciółkę, która nadal nie wypowiedziała ani jednego słowa. Za to wstała z siedzenia i zaniosła nietknięte jedzenie do zlewu. Czułem się cholernie winny i nie potrafiłem pozbyć się tego uczucia.

*

Po śniadaniu wyszedłem na zewnątrz, czując, że spacer to jest coś, czego potrzebuje. Musiałem oczyścić umysł i przemyśleć kilka spraw.

Przyjemny wiatr rozwiewał moje włosy, a słońce lekko raziło moje oczy, co mi w żadnym wypadku nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, cieszyłem się, że pogoda nie wprowadzała mnie dodatkowo w nastrój przygnębienia. Wiedziałem, że Bethany mi wybaczy, ale naprawdę wyglądała na zdenerwowaną. Musiała się poczuć okropnie, tym bardziej po tym, co powiedziała mi o swoich rodzicach i tym, dlaczego nie może ich zawieść, a ja po prostu rozpowiedziałem jej tajemnicę pierwszej lepszej osobie pod wpływem złości. Najgorszy był fakt, że doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że będę tego żałował, a mimo wszystko i tak to zrobiłem. To nie było nieumyślne. Mogłem mieć pretensje tylko do siebie, choć bardzo pragnąłem obwinić też za to Louisa, wiedząc, że i tak nie miałbym powodów. Tylko się bronił, to wszystko. Ja wyszedłem tym razem na palanta, nie on.

Jeśli mam być szczery to osobą, które zawsze są wredne, uprzykrzają ci życie i naśmiewają się z ciebie wybacza się to, ponieważ zawsze takie są. Ale jeżeli cicha i spokojna dotąd osoba zachowa się w taki sposób to nie jest łatwo o tym zapomnieć. To dlatego Louis mógł być dla mnie dupkiem przez te wszystkie lata, bo nawet jeżeli kogoś to raziło to tylko na początku, potem ludzie do tego przywykli. Pewnie też przestali mi współczuć, bo to „ Harry, który zawsze był tylko popychadłem". Dla niego to była chwila zabawy, dla mnie niesamowita trauma, która dotąd nie pozwalała o sobie zapomnieć. I słowa Bethany na kolacji „myślałam, że to było jednorazowe". To mam na myśli. Zawsze byłem miły, nierzucający się w oczy, a co za tym idzie nie mogłem pozwolić sobie na odstępstwa od tego. Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, ponieważ to od tego wszystko się zaczyna. Jaką łatkę ci wtedy przypomną, taką dostajesz i bardzo trudno jest się jej pozbyć, szczególnie w szkole średniej.

- Zaczekaj! – usłyszałem głos Nialla, który dyszał, co oznaczało, że biegł za mną. Nie przystanąłem. Czekałem, aż mnie dogoni. – Co się dzieje? – zapytał dotrzymując mi kroku. – W ogóle co ci się stało w nos? – wskazał na niego.

Letters to you | Larry StylinsonDonde viven las historias. Descúbrelo ahora