Rozdział 21

1.5K 92 18
                                    

Rano obudził mnie dźwięk budzika. Sięgnęłam, żeby go wyłączyć, ale pod ręką poczułam coś zupełnie innego.

- Auć. - Usłyszałam jęk, na który otworzyłam oczy. Zobaczyłam obok siebie zaspanego Justina. - Czy nie powinnaś mnie obudzić pocałunkiem, jak to na tych wszystkich romansidłach, a nie bijesz mnie po głowie?

- Przepraszam - zachichotałam. Odnalazłam jego usta, dając mu całusa na dzień dobry.

- Mhm, teraz lepiej.

Ponownie się zaśmiałam, po czym wstałam z łóżka. Zapomniałam jedynie o takim drobnym szczególe - byłam kompletnie naga. Czułam na sobie zachłanny wzrok chłopaka. 

- Przestań - pisnęłam zawstydzona i szybko uciekłam do łazienki. Nie minęła chwila, a pod nimi już stał on. 

- Nie wstydź się, jesteś piękna. 

Nic mu nie odpowiedziałam, tylko weszłam pod prysznic. Słyszałam, jak próbował wejść do środka, ale przekręciłam zamek. W duchu sama sobie przybiłam piątkę. Mamrocząc coś pod nosem, odszedł, a ja mogłam się spokojnie umyć.

Justin pożyczył mi czyste ubrania, a po śniadaniu podwiózł do domu, żebym mogła się przebrać do szkoły.

Od samego rana miałam dobry humor dzięki niemu. Nic nie mogło tego zepsuć.


Justin

Czekałem na Corinnę w samochodzie, kiedy zadzwonił mój telefon. To była mama. Poprosiła mnie, żebym przyjechał do domu, bo miała do mnie pilną sprawę. Westchnąłem i napisałem smsa do mojego słoneczka.

07:45
Do: Corinna
Kochanie, muszę jechać coś załatwić. Załatwisz sobie jakiś inny transport do szkoły? Kocham cię.

07:46
Od: Corinna
Jasne, nie martw się. Ja ciebie też.

Czytając jej smsa, uśmiechnąłem się sam do siebie. W tej chwili mój poziom szczęścia był bardzo wysoki i nic nie mogło tego zepsuć. 


***

Wszedłem do domu. Mama siedziała w salonie na sofie, więc od razu do niej poszedłem i usiadłem obok. Wyglądała na zdenerwowaną.

- Coś się stało? - zapytałem. Nie patrzyła się na mnie, tylko błądziła wzrokiem gdzieś po pokoju. - Mamo...

- Wyprowadzamy się.

- To jakiś żart? - Zaśmiałem się nerwowo. Ale to nie był żart. Mina mamy była tak samo poważna, jak wcześniej.

- Musimy, Justin. Tutaj nie jesteś bezpieczny, przecież wiesz. Już dwa razy cię porwano! Nie mogę dopuścić do następnego razu.

- Wyszedłem z tego cało.

- Ty tak, ale widziałeś na własne oczy, co stało się z ojcem. - Jej głos się łamał wraz z moim sercem. Wszystkie wydarzenia stanęły mi ponownie przed oczami. Miałem ochotę się rozpłakać, ale nie mogłem. Słyszałem, jak mama pociąga nosem. Nam obojgu bardzo go brakowało. Przytuliłem ją do siebie. Tak rzadko to robimy. Jakiekolwiek czułości w naszej rodzinie były rzadkością. Każdy zapracowany. Firma, firma i tylko firma. Nie było czasu na 'kocham cię' czy zwykłe 'miłego dnia'. Przyzwyczaiłem się do tego. Teraz, kiedy ojca nie było, a mama połowę firmy oddała wujkowi, było dziwnie. Tak inaczej, tak...źle.

- Gdzie? - zapytałem cicho wzdychając.

- Do Europy.

 Że. Co. Kurwa. Druga półkula? Nie mogłem wyjechać nawet z Kanady, a ona mi mówi o drugim końcu Ziemi. Nigdzie się stąd nie ruszam. Nie zostawię Corinny samej. To tak, jakbym miał zostawić tutaj swoje serce, a bez serca nie da się żyć. Kocham ją całym sobą. Dopiero wczoraj sobie wyznaliśmy miłość, dlaczego to wszystko ma się tak szybko skończyć, skoro nawet jeszcze się dobrze nie zaczęło?

- Nie mogę, mamo. Jest tu ktoś, kogo kocham i...

- Przykro mi, Justin, naprawdę. Chcę dla ciebie jak najlepiej, dlatego wyjeżdżamy. Jutro rano mamy lot. Po szkole, proszę, abyś się spakował. 

Wyszedłem bez słowa, trzaskając drzwiami. Zachowałem się jak dzieciak, wiem, ale miałem to w dupie. W tej chwili potrzebowałem się wtulić w jej ciało tak, jak nigdy wcześniej. Potrzebowałem wiedzieć, że będzie już zawsze i nic nie będzie w stanie nas rozdzielić.

Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kierunku szkoły. Jasne było, że nie miałem zamiaru nigdzie lecieć. W głowie miałem już opracowany plan. Zamieszkam z wujkiem. Lubi mnie, powinien się zgodzić. Jeśli nie, wezmę go na litość. Cokolwiek, byleby zostać przy niej.


***

Zadzwonił dzwonek. Wybiegłem z klasy jako pierwszy. Nie pamiętałem, gdzie Corinna miała lekcje, więc tylko pozostało mi szukanie jej w tłumie.

W końcu ją znalazłem, ale nie była sama. Obok niej szedł Nathan Reed. Mówiłem już, że nienawidzę gnoja? 

Zacząłem iść w ich kierunku, kiedy zauważyłem, że trzymali się za ręce. Chwilę potem zaczęli się całować.

- Co do chuja? - powiedziałem niekontrolowanie na głos, a wzrok wszystkich został skierowany na mnie. Corinna odsunęła się od swojego chłopaka i patrzyła na mnie w lekkim szoku. Ona była zdziwiona? To moje usta jeszcze wczoraj całowała i to mi mówiła 'kocham cię'...

Zabolało. Tak cholernie zabolało. Ja ją kocham, naprawdę. Pierwszy raz w życiu oddałem komuś swoje serce. Komuś, kto zmiażdżył je w drobny mak. Myślałem, że go zostawi. Wierzyłem w to, a ona się mną bawiła. Jestem idiotą, a ona zwykłą dziwką, jak wszystkie dziewczyny w tej pieprzonej szkole.

Prychnąłem i zacząłem odchodzić. Słyszałem, jak zawołała moje imię. Odwróciłem się. Nie ruszała się z miejsca, jedynie się na mnie patrzyła. Nie pokażę jej, jak bardzo mnie zraniła. Posłałem jej obojętne spojrzenie i poszedłem do klasy, gdzie miałem kolejną lekcję.


***

Cały dzień starałem się jej unikać. Kiedy widziałem ją z Reedem na korytarzu, robiło mi się niedobrze. Raz nawet pierdolony złapał ją za tyłek. Nawet sobie nie wyobraża, co robiłem z jego dziewczyną. Z jednej strony chciało mi się śmiać, a z drugiej bolało mnie, że nie nazywałem jej moją. 

Ta wyprowadzka to jednak dobry pomysł. Odetnę się od wszystkiego. Zostawię te fałszywe mordy w Kanadzie i rozpocznę nowe życie we Francji. Czy nie tego chciałem? Uciec i zacząć wszystko od nowa? Tak, to było moje marzenie, które jutro się spełni.


C&J: Help me, please [ZAKOŃCZONE] 1/3Where stories live. Discover now