Rozdział 9

1.9K 125 20
                                    

- I co, jakiś postęp?

- Policja nic nie znalazła, ale wiesz, jacy oni są. - Przytaknęłam mu. Zanim oni coś zdziałają, Justin może już nie żyć, dlatego my jesteśmy jego nadzieją. Sama też lubię oglądać kryminały i wiem, że trzeba uważnie patrzeć, szukać najmniejszych znaków. Damy sobie radę. Musimy. - Ale... Ja coś znalazłem.

- Naprawdę? Co?

Wyciągnął z kieszeni przeźroczysty woreczek, w którym znajdowały się klucze. 

- Mógł to ktoś z imprezy zgubić - powiedziałam i wzruszyłam ramionami.

- To prawda, ale dzwoniłem do Logana i nikt mu nie wspomniał o jakiejkolwiek zgubie. Po klucze pewnie by tu przyjechali, prawda?

- Mogli nie zauważyć.

- Musieli jakoś wrócić do domu, Corinna, wczuj się. 

- Okej - westchnęłam. - Mów dalej.

- Mogli nie zauważyć albo zauważyli, tylko nie mogli wrócić ich poszukać, bo policja by ich dorwała.

- No dobra, to ma sens - przyznałam. 

- Dlatego rozglądajmy się dalej.

Justin

Siedziałem w tym pokoju i nudziło mi się jak cholera. Procent baterii w telefonie mi spadał, więc mogłem zapomnieć o graniu. Siedziałem w ciemności i pusto gapiłem się przed siebie. 

Drzwi zaczęły się otwierać. W nich pojawiła się jedna postać. Może to ten idiota i znowu będę mógł go podenerwować. Przynajmniej miałbym jakieś zajęcie.

- Masz jedzenie i picie. - Postawił mi tackę na kolanach. - Nie oczekuj zbyt wiele.

Po głosie poznałem, że to nie był on, ale ten drugi facet, który zdradził mi, ile tu będę. Może znowu uda mi się coś z niego wyciągnąć. Spojrzałem na jedzenie. Jedyne, co udało mi się zobaczyć w ciemności, to dwie miski. W jednej była woda, a w drugiej jakaś papka.

- Nie rozwiążesz mi rąk? Jak mam jeść?

- Jak piesek. 

Zaśmiał się i zaczął odchodzić. Pieprzyć to jedzenie, bo potem i tak znowu się rozwiążę, ale muszę coś zrobić.

- Czekaj.

- Nie rozwiążę ci rąk, Bieber. Zapomnij.

- Mamy tylko jeden problem - powiedziałem, a kiedy tamten nic nie odpowiedział, kontynuowałem: - Tak jakby już długo nie sikałem i mój pęcherz zaraz wybuchnie.

- No to masz problem.

- Serio? Nie wiem, co chcecie ze mną zrobić, ale naprawdę chcesz, żebym przy tym był obsikany i śmierdzący?

Mężczyzna przez chwilę się zastanawiał, ale potem do mnie podszedł, rozwiązał i zaprowadził do łazienki. W końcu od tylu godzin mogłem wypróżnić pęcherz i czułem się z tym tak cholernie dobrze. Niby to nic takiego, ale jak cieszy człowieka. Spuściłem wodę i wyszedłem z tego cudownego pomieszczenia. Nie mogąc nic zrobić, zostałem od razu związany. Wtedy przybiegł do nas ten drugi facet. W normalnym świetle mogłem zobaczyć ich idealnie. Ten, który mnie zaprowadził do łazienki, był średniego wzrostu. Miał brązowe, krótkie włosy, a ubrany był w zwyczajną koszulkę i jeansy. Nerwus był trochę gruby. Miał piwny brzuszek i łysą głowę, która wyglądała jak jajko. Jego wygląd bawił mnie jeszcze bardziej od zachowania. Różowa koszulka i dresy. Serio? 

- Namierzyli nas, zaraz tu będzie policja. Musimy uciekać - powiedział gruby.

- Jak? 

- Teraz to nie jest czas na zadawanie pytań. Bierz chłopaka i wiejemy.

Corinna

Chodziliśmy po lesie, szukając nowych śladów. Nie znaleźliśmy nic szczególnego, ale... W pewnej chwili zauważyliśmy policję. Było tam dużo funkcjonariuszy, którzy się do czegoś szykowali. Spojrzeliśmy na siebie pytającym wzrokiem i szybko do nich podeszliśmy.

- Co się stało? Znaleźliście coś? - zapytał Simon.

- Udało nam się namierzyć Justina po numerze telefonu. Idziemy tam, a wy tu zostańcie.

Co? Udało im się? Czyli już niedługo Justin będzie wolny? To cudownie! Ale nie mam zamiaru tutaj czekać. Policjant odszedł do kolegów, a ja zbliżyłam się do Simona.

- Nie zostaniemy, prawda? - powiedziałam przyciszonym głosem. Chłopak mi przytaknął, na co się uśmiechnęłam. 

Nadchodzimy, Bieber.

Justin

- Zabrałeś wszystko? - zapytała różowa świnka. Bali się, a ja cieszyłem jak dziecko. W końcu będę wolny i położę się w swoim własnym, wygodnym łóżku. 

- Prawie.

- Cholera, Adon, oni zaraz tutaj będą.

Och, czyli tak on miał na imię. Adon po chwili znalazł się już przy nas z 2 torbami. Kiwnął głową do towarzysza i wyszliśmy z domku. 

Corinna

Policja była już na miejscu, ale my postanowiliśmy zakraść się od tyłu. W dobrym miejscu go ukryli. Wygląda jak nic nie znacząca, opuszczona chatka. Zauważyliśmy tylne wyjście. Idealnie. Cicho podeszliśmy do drzwi, ale wtedy one się otworzyły, powalając nas na ziemię. Podniosłam się i zobaczyłam jak dwóch mężczyzn biegnie do samochodu, ciągnąc za sobą związanego Justina. Cholera.

- Simon, szybko! - krzyknęłam do chłopaka i pobiegłam za porywaczami. 

Nie byli zbyt szybcy, bo gruby mężczyzna spowalniał ucieczkę. Dogoniłam ich, a wtedy wskoczyłam jednemu na plecy.

- Puśćcie go! - krzyczałam. Facet próbował mnie zrzucić, ale na daremno. Uczepiłam się jak rzep i nie miałam zamiaru go puścić.

Czułam, że przegrywam, ale wtedy przybiegł Simon i powalił drugiego na ziemię. Wykorzystałam to i zaatakowałam tego tak, że razem upadliśmy. Niestety, wylądowałam pod nim. Mimo że to był ten chudszy i tak był bardzo ciężki. Ale zawsze mogło być gorzej, prawda? Mogłam umierać pod 100 kg, a tak to przygniata mnie zaledwie 80. To nic. Przy 50-cio kilogramowej dziewczynie to naprawdę nic...

Przybiegła policja. Nakrzyczeli na nas za narażanie się, ale też podziękowali, bo wiedzieli, że bez nas tamci by uciekli. Wyciągnęli mnie spod bandyty i odetchnęłam głęboko. Związali ich, a my zostaliśmy sami. Ja, Simon i Justin. Chłopcy utknęli w męskim uścisku. Bieber dziękował przyjacielowi za pomoc. Następnie podszedł do mnie.

- Corinna - zaczął - Bardzo ci dziękuję. - Złapał mnie za ramiona, przyciągnął do siebie i mocno przytulił. Nie mogłam nawet nic zrobić. Po prostu oddałam uścisk.

- W porządku - powiedziałam.

Justin

Udało jej się. Corinna mnie uratowała. Będę żył. Cholera. Nie wierzę, co się właśnie stało. A co najlepsze, pamiętam ją. To ta piękność, której chłopak bił się z Markiem na stołówce. Wielka szkoda, że nie mogę jej się odpłacić w naturze. Chociaż, może...

- Wracajmy do domu - oznajmił Simon, przerywając moje zamyślenie.

Jak powiedział Sebert, tak zrobiliśmy. Znaczy, oni pojechali do siebie, a ja najpierw złożyłem zeznania. 

C&J: Help me, please [ZAKOŃCZONE] 1/3Where stories live. Discover now