Rozdział 5

2.1K 132 8
                                    

Justin

Panowała cisza, która tym razem wywoływała u mnie jeszcze większe spięcie. Wszystkie moje mięśnie się zacisnęły. Czekałem, aż czarne postacie się do mnie zbliżą i wydarzy się to, co ma. Nie spuszczałem wzroku z ich twarzy. Patrzyłem raz na jednego, raz na drugiego, z nadzieją, że może uda mi się coś zobaczyć, cokolwiek. Jedyne, co widziałem, to ciemność. Jakby nie mieli twarzy.

Usłyszałem głośne chrząknięcie, przez co podskoczyłem. Nie spodziewałem się, a widać, że porywaczy to rozbawiło. Ciszę przeszył ich gromki śmiech. To nie był śmiech Logana. Cholera.

- Bieber - odezwał się jeden. Jego głos był niski. Nie jestem pewien czy naturalnie, czy zniżył go, żebym go nie rozpoznał. Drugi złapał mnie za podbródek i zaczął kręcić moją głową na boki. Wyrwałem mu się i wtedy usłyszałem jego chichot. 

- Ładny chłopak - oznajmił, oddalając się ode mnie o krok. O co, kurwa, chodzi? Mają noktowizory, że widzą w ciemności? Zaczyna mnie to wszystko irytować. 

- Czego ode mnie chcecie? - zapytałem z jak największym jadem w głosie. Chciałem wyjść na pewnego. Nie mogłem im pokazać, że się boję. 

- Nie masz prawa zadawać pytań.

- Mogę mówić, co chcę. To wy nie macie prawa mnie tu trzymać.

- Gówno mnie obchodzi, co masz do powiedzenia. Zrobimy z tobą, co chcemy i ty - zbliżył się do mnie - nie możesz nic na to poradzić.

Kiedy usłyszałem jego głos wystarczająco blisko siebie, splunąłem przed siebie. Po przekleństwach i szmerach zgaduję, że go trafiłem. Niedługo potem dostałem pięścią w twarz. Tak mocno, że prawie się wywaliłem na tym krześle. Poczułem, jak krew spływa mi z dolnej wargi. Rozwalił mi usta, cudownie. Postanowiłem nie dać się zastraszyć i nadal grałem pewnego siebie. W udawaniu jestem najlepszy. Lata praktyki w liceum. Nikt nic o mnie nie wie i co siedzi w mojej głowie. Nikt.

- Tylko na tyle cię stać? Moja była biła mocniej - zaśmiałem się kpiąco.

- Zabiję cię, ty mały skurwielu!

Zacisnąłem oczy gotowy na kolejny cios, ale tak się nie stało. Jego towarzysz go zatrzymał, mówiąc, że muszę być w całości, inaczej ich plan nie wypali. 

- Czy ktoś mi powie, o co, do cholery, tutaj chodzi? - zapytałem. Nie wiem czy serio liczyłem, że mi odpowiedzą, ale ta sytuacja zaczęła mnie okropnie denerwować. Poza tym, co mi szkodzi? Jak mam umrzeć, to umrę i tak.

- Dostaniemy za ciebie dużo forsy, Bieber - odezwał się drugi mężczyzna z niższym głosem od tego, co mnie uderzył. 

- Naprawdę? Chodzi tutaj tylko o kasę? - prychnąłem. - Mogę wam dać, ile chcecie. Po prostu mnie wypuście. 

- Tutaj chodzi o większe pieniądze niż dostajesz od rodziców, chłopcze. Trochę tu posiedzisz i potem zobaczysz, co się stanie z twoim losem.

- Ile?

- Z 2 dni.

- Kurwa, za dużo mu mówisz, idioto! - krzyknął 'pan silna pięść'. Po tym szybko wyszli z pomieszczenia, znowu zostawiając mnie samego. Pozamykali wszystkie zamki, a odgłosy chodzenia ucichły. Odetchnąłem głęboko. Rozwiązałem się i wyciągnąłem telefon. Miałem dwa nieprzeczytane smsy od Corinny. Szybko jej odpisałem.

22:42
Do: Corinna

Przepraszam, że tyle nie odpisywałem. Byli u mnie.

Nie dostawałem długo odpowiedzi, więc zacząłem się denerwować. Znowu do niej napisałem.

22:47
Do: Corinna
Corinna? Jesteś tam?

Podniosłem się z krzesła i podszedłem do okienka. Ten kawałek światła trochę mnie uspokajał. Jakaś nowość, lekkie prześwity, a nie wszechobecna czerń. Mój wyświetlacz się zaświecił. Pośpiesznie wszedłem w wiadomości.

22:50
Od: Corinna
Dupek.

22:50
Do: Corinna
Co?

22:51
Od: Corinna
Justin Dupek Bieber - ten, co przeleci wszystko, co ma pochwę.

Cholera, dowiedziała się. Poszła przecież na tę imprezę - czego się spodziewałeś, idioto? Serce podeszło mi do gardła. Jestem lubiany w szkole. Moje nazwisko znają wszyscy. Część dziewczyn na mój widok rozkłada nogi, a inne odwracają wzrok z zażenowaniem. Na ogół nie obchodzą mnie te pieprzone cnotki, które nie potrafią się bawić. Z obawy, że dziewczyna może należeć do tej drugiej grupy, nie chciałem jej mówić mojego nazwiska. Co jeśli już nie chce mi pomóc? Nie wiem, kim jest, ale ona mnie zna. Może jest jedną z tych lasek, które zostawiłem po jednej nocy, kiedy myślała, że to jest miłość życia i nawet wybrała imiona przyszłych dzieci? Jeśli mam rację, to mam przerąbane. Na pewno nie będzie chciała mi pomóc. Cholera. Muszę ją jakoś przekonać.

22:52
Do: Corinna
Jeśli kiedykolwiek coś ci zrobiłem - przepraszam. Nie skazuj mnie na śmierć tylko przez moje nazwisko. Corinna...

22:53
Od: Corinna
Nie mi, ale mojej przyjaciółce. Już nie tak chętnie, ale ci pomogę. Przez ten czas, kiedy tam siedzisz zamknięty, pomyśl, jak wielkim dupkiem jesteś i jak możesz to zmienić.

Po przeczytaniu tego sms'a, ciężko westchnąłem. Tyle dobrze, że to mimo wszystko, nie jej się naraziłem. No dobra, skoro jej przyjaciółka nadziała się na mojego penisa, to ona też mnie nie znosi, normalne.. Cieszę się, że jednak nadal chce mi pomóc. Jest..dobra. Tak, myślę, że jest dobra. Pomimo tego, jaki jestem, chce i tak mi pomóc. Jak w końcu to zrobi i dowiem się, kim dokładnie jest, kupię jej wielki bukiet róż. Największy jaki w życiu dostała. Jej przyjaciółce też. W małym stopniu, ale wynagrodzę to, co zrobiłem. 

22:53
Do: Corinna
Dziękuję. To co teraz robisz?

22:54
Od: Corinna
Pomaga mi Simon. Znaleźliśmy twój samochód i szukamy jakichś śladów. 

Simon? Moja cipka Simon! Podskoczyłem w duchu. Jak dobrze, że nie pił. Kocham go. Po wszystkim kupię mu piwo. Dużo piwa, o tak. Sebert w przyszłości chce być detektywem. Zawsze z kumplami się z niego wyśmiewaliśmy, ale cholera, jego mózg teraz bardzo się przyda. Naczytał się wielu kryminałów, to jego pasja. Teraz szansa na moje uratowanie rośnie. Jest coraz lepiej. Zaczynam wierzyć, że głupi ma zawsze szczęście.

22:54
Do: Corinna
Czekam na nowości.

C&J: Help me, please [ZAKOŃCZONE] 1/3Where stories live. Discover now