Rozdział 12

1.9K 117 38
                                    

Corinna

Rano obudziły mnie promienie słoneczne. Nie byłam w swoim pokoju i nie pamiętałam, co się wczoraj stało. Okropny ból głowy uniemożliwiał mi myślenie. Rozejrzałam się. Obok mnie spał Justin. Co?... Ogarnęły mnie okropne mdłości. Szybko pobiegłam zwymiotować do łazienki. Spuściłam wodę, odkręciłam wodę w umywalce i przemyłam buzię. Za dużo wczoraj wypiłam, urwał mi się film. Siadłam na zamkniętym kibelku i podwinęłam nogi, opierając głowę na kolanach. 

Ja z nim to zrobiłam? Spaliśmy razem w jednym łóżku, mam malinkę... To jest niemożliwe. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Miałam swój pierwszy raz mieć z mężczyzną mojego życia, a nie Bieberem - szkolną sławą, która pieprzy każdą. Jaka ja jestem głupia. Mogłam posłuchać przyjaciół i tu nie iść. A Tyler.. Pewnie zamartwia się na śmierć. 

Do łazienki wszedł Justin. Na jego widok zrobiło mi się ponownie niedobrze.

- Och, zapomniałem, że jesteś - powiedział jakby nigdy nic. W sumie, to dla niego było nic. Jestem tylko jedną z wielu. - Możesz zejść z kibla? Chcę się wysikać.

Przetarł oczy dłońmi, po czym spojrzał na mnie i momentalnie zmienił mu się wyraz twarzy.

- Cholera, Corinna, dlaczego płaczesz? - Podszedł, kucając przy mnie i kładąc dłonie na moich kolanach. Strzepnęłam je, a głowę odwróciłam w drugą stronę.

- To nie powinno było się stać... - wydukałam ledwo przez płacz.

- Nic się nie wydarzyło.

- Co? - Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam mu w oczy. On tylko wzruszył ramionami.

- Nie spaliśmy razem. Znaczy, spaliśmy w jednym łóżku, ale nie uprawialiśmy seksu. 

- To co to jest? - Wskazałam palcem moją malinkę. Szatyn przejechał palcem po swoim dziele, na co się wzdrygnęłam. Szybko ściągnęłam jego rękę z mojej piersi.

- Całowaliśmy się i ci to zrobiłem, ale do niczego więcej nie doszło. Opamiętałem się i przestałem. Byłaś pijana i cholernie napalona - zaśmiał się, na co spuściłam głowę ze wstydu - Ale nie mogłem tego wykorzystać.

Odetchnęłam z ulgą. Justin jednak nie jest taki zły, jak myślałam. 

- Dziękuję - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając.

- Okej, ale teraz serio spadaj, bo zaraz się posikam. 

Zachichotałam, po czym wyszłam z łazienki. Mój ból głowy dawał o sobie dobrze znać. Chciałam zadzwonić do Tylera, że ze mną wszystko w porządku, ale nie mogłam. Wiedziałam, że zacząłby krzyczeć do telefonu, a ja bym tego nie wytrzymała. Siadłam na łóżku Justina i spokojnie poczekałam, aż wyjdzie z łazienki. Brał prysznic, przez co czas oczekiwania był jeszcze dłuższy, a ja myślałam, że jedną nogą jestem już w grobie. Nigdy więcej tyle nie wypiję, przysięgam.

Po piętnastu minutach szatyn w końcu wyszedł.

- Daj mi coś przeciwbólowego, błagam.

- Kac morderca nie ma serca - zaśmiał się. Po chwili był już przy mnie, podając mi tabletki i szklankę wody. Spojrzałam na wielkość leku, a moje oczy momentalnie się powiększyły. Są ogromne, jak ja mam je połknąć?

- Justin... - zaczęłam niepewnie. Chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, więc kontynuowałam: - Mógłbyś mi je przekroić na pół? Nie umiem połykać takich wielkich.

- Poważnie? - zapytał rozbawiony.

- Nie śmiej się ze mnie! - Uderzyłam go w ramię naburmuszona jak dziecko. Rozbawiłam go tym jeszcze bardziej. Ramiona trzęsły mu się z intensywności śmiechu. - Justin, proszę.

C&J: Help me, please [ZAKOŃCZONE] 1/3Where stories live. Discover now