Rozdział 14

1.8K 124 3
                                    

Usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Jęknęłam niezadowolona i spojrzałam na godzinę. 8:30, czy kogoś pogięło? Jest sobota! Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość.

8:30
Od: Justin
Witam panią.

8:31
Do: Justin
Obyś miał naprawdę ważny powód, żeby budzić mnie o tej porze.

8:31
Od: Justin
Właśnie, że mam! Zacznij się szykować, zabiorę cię na śniadanie, a następnie na małą wycieczkę.

8:32
Do: Justin
Chociaż raz mógłbyś zapytać.

Prychnęłam sama do siebie. Justin był naprawdę miły, ale doskonale widziałam jego pewność chłopaka, który może mieć każdą. Nie można mu odmówić, on nawet nie bierze takiej opcji pod uwagę. To jest takie denerwujące, matko. W życiu nie można mieć wszystkiego. Fakt, że jest bogaty, pozwala mu jedynie kupić cokolwiek chce, materialistów również, ale ja do nich nie należę.

8:32
Od: Justin

Panno Corinno, zechce Pani wyruszyć ze mną w podróż życia? Obiecuję, że nie pożałujesz.

8:33
Do: Justin
No nie wiem...

8:33
Od: Justin
Stoję pod twoim domem. Jeśli za 10 minut nie zejdziesz, pójdę po ciebie. Brat jest w domu, prawda? ;)

8:34
Do: Justin
15 minut!

8:34
Do: Justin
Dupek.

Dostałam odpowiedź Justina na moje smsy, ale nie myślałam teraz, żeby je przeczytać. Szybko zerwałam się z łóżka, żeby doprowadzić się do stanu 'mogę tak wyjść z domu bez straszenia ludzi'. Nie byłam pewna czy faktycznie Justin mógłby zrobić mi problemy z bratem, ale wolałam nie ryzykować.. 

***

- Cześć - powiedziałam, wsiadając do samochodu.

- To było 20 minut. Znaj moją dobroć.

Spojrzałam na niego piorunującym wzrokiem. Jak na dziewczynę, 20 minut to dobry czas. W pewnej chwili Justin zaczął się śmiać, a ja nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Mam coś na twarzy?

- Faktycznie się spieszyłaś. Wyjechałaś szminką.

Spanikowana wyciągnęłam telefon z kieszeni i patrząc na swoje odbicie, zaczęłam wycierać ze skóry moją ulubioną pomadkę.

- Czekaj, pomogę.

Szatyn złapał za mój podbródek i odwrócił mi twarz w swoją stronę. Przejechał dłonią po moim policzku, chichocząc z tego, jaki był gorący. Kciukiem zaczął wycierać szminkę. Po jego minie widziałam, że ciężko schodziła. Chłopak poślinił palca i wrócił do czyszczenia.

- Fuj, Justin! - jęknęłam niezadowolona. 

- Zeszło, nie marudź.

***

- Gdzie jedziemy? - zapytałam, kiedy znowu znaleźliśmy się w samochodzie po skończonym śniadaniu. Justin zabrał mnie do drogiej restauracji. Czułam się tam źle, taka skrępowana. Byli tam sami bogaci ludzie, ubrani w markowe rzeczy, a ja? Ja na sobie miałam przedarte, czarne jeansy, luźną, różową hoodie i trampki. Zwyczajne ubranie prostej dziewczyny, ale lubiłam takie coś. Czułam się w tym dobrze. Justin starał się wyglądać, em, 'normalnie', ale drogie rzeczy zawsze rzucają się w oczy. Miał na sobie białe jeansy i tego samego koloru koszulkę, do tego czarna, skórzana kurtka i sportowe buty. Na szyi, jak zwykle, wisiał jego, pewnie ulubiony, złoty łańcuch, a na lewej ręce miał zegarek. Śmieszyło mnie to, że nosi go tylko po to, żeby było ładnie, bo godzinę, i tak, zawsze sprawdza na telefonie.

C&J: Help me, please [ZAKOŃCZONE] 1/3Where stories live. Discover now