Rozdział 2

2.6K 133 10
                                    

Justin

- To co, widzimy się w mojej imprezowej chacjencie?

- Nie nazywaj tak tego domu, stary. To brzmi żałośnie - zaśmiałem się. - Będę, więc szykuj alkohol.

Wyszedłem zadowolony ze szkoły. Zimny, listopadowy wiatr owiał mi twarz. Odetchnąłem głęboko i ruszyłem w stronę mojego czarnego cudeńka. Dzisiejszy dzień nie był taki zły. W końcu coś się wydarzyło w tym jakże nudnym budynku rozpaczy. Na stołówce jakiś typ rzucił się na Johnsona. Spodobało mi się, że w końcu ktoś obił mu mordę.. Poza ty, jak to pięknie wyglądało. Ten frajer praktycznie krztusił się własną krwią. Ale, ej, nie jestem żadnym psychopatą, którego cieszy widok krwi czy cokolwiek. Wszyscy się gapili. A Mark naprawdę działał mi na nerwy. Próbuje podbić szkołę, znaleźć się między nogami każdej dziewczyny. Tylko ja się pytam, która trzeźwa by na niego poleciała? Wystarczy tylko spojrzeć. Z wyglądu przypomina małpkę z zoo. Widać, że nie wie, że istnieje coś takiego jak siłownia. Zastanawiam się czy byłby w stanie chociaż 10 kg unieść. Włosy ma jakby z poprzedniego stulecia. Serio? Fryzjer musiał go skrzywdzić, chyba że w domu go obcinają, co jest bardzo prawdopodobne. Cwaniaczek, który nie ma nic, a próbuje mieć wszystko. Nieudolnie. W tej szkole liczy się hajs i wygląd. On nie ma żadnej z tych rzeczy. Niby są jeszcze panienki, które sobie wmawiają, że 'wnętrze jest najważniejsze', ale nawet jeśli, to kurwa, on nawet charakterem nie nadrabia. Według mnie, wszystkie jego ofiary musiały zostać otumanione. Gdybym był kobietą, on byłby ostatnim facetem, na którego bym spojrzał. W pierwszej kolejności przylgnąłbym do siebie. W sumie, byłoby spoko przespać się ze sobą i zobaczyć, jak cudownie czują się te wszystkie laski.. Cholera, ta dziewczyna, która ryczała podczas bójki i próbowała ich od siebie odciągnąć, była gorąca. Nie dziwię się, że tamten skoczył Johnsonowi do gardła. Gdybym miał przy sobie takie cudo, też bym go bronił wszystkimi siłami. Ale ja..cóż, nie mam nikogo. Czekam aż wyjdę z tego pieprzonego liceum i wejdę w świat, gdzie nikt nie będzie wiedział, że mam bogatych rodziców. Chciałbym wyjechać gdzieś daleko, gdzie nikt mnie nie zna. Żeby zdobyć przyjaciół i miłość życia dzięki samemu sobie, a nie pieniądzom. Może zachowuję się jak kompletny dupek, ale cholera, nie mam zamiaru pokazywać tym ludziom siebie, jak i tak nie chcą mnie, tylko pieniędzy. Bycie zimnym dupkiem nie jest złe. Mam każdą i w ten ostatni rok będę robił, co chcę. Potem już mnie więcej tu nie zobaczą. Wyjadę na drugą półkulę. Może Francja? Mówię płynnie po francusku, w końcu to drugi język urzędowy w Kanadzie. Vancouver nie jest brzydkim miastem, to prawda. Ale nie będę tęsknić. Chcę się uwolnić od tego wszystkiego, rozpocząć nowe, lepsze życie. Ostatni rok...

Stanąłem przed moim samochodem i unosząc pytająco brew, spojrzałem na Katie. Czego ona, do cholery, chce? I dlaczego jej wyruchana dupa spoczywa na mojej masce? Widząc mój wzrok, dziewczyna zaśmiała się cicho. Podeszła do mnie, zarzucając mi ręce na szyję. No dobra, ważne, że podniosła dupsko z mojego auta. 

- Justinku, kochanie - zaczęła, ale jej przerwałem.

- Mówiłem, żebyś tak do mnie nie mówiła.

Słysząc moje słowa, blondynka przewróciła oczami. Jak mnie to denerwowało. Przysięgam, że Katie Stewart jest najbardziej denerwującą laską w szkole. Dobra, ma zajebiste ciało i jest idealna do pieprzenia, ale jako osoba..szkoda gadać. Puszczalska dziwka - nic dodać, nic ująć. Dowaliła się do mnie, bo raz miałem słabszy dzień i potrzebowałem zapomnieć o problemach, a ona się przyssała do mnie jak pijawka. Pieprzona pijawka prosto na moim fiucie.

- Ile potrzebujesz? - zapytałem, wyciągając portfel. 

- Widziałam takie piękne, czerwone szpilki. Z pewnością pasowałyby też do tej seksownej bielizny, którą moglibyśmy kupić razem. Co ty na to?

C&J: Help me, please [ZAKOŃCZONE] 1/3Where stories live. Discover now