87

33.5K 1.8K 103
                                    

*JasonObudziłem się w łóżku, ale nie było w nim Samanthy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

*Jason
Obudziłem się w łóżku, ale nie było w nim Samanthy. Postanowiłem więc wstać, ubrać jakieś dresy i zejść do kuchni, zobaczyć czy ktoś w ogóle jest w domu. Okazało się, że zdążyli przyjść jeszcze Nick i Darcy.
Jak zobaczyłem, co Nick robi myslałem, że się posikam w gacie. Siedział na krześle i gadał do moich dzieci. Samantha jak usłyszała, że ktoś się śmieje, od razu się odwróciła i zobaczyła kto, to spojrzała na mnie z miną "ratuj mnie".
- Będziecie mieli najlepiej na świecie.  Będziecie mieli dwóch ojców i jedną matkę. - ja pierdole jaki on jest głupi.
- Ty kutasie, to ja sobie dzieci zrobiłem i będą miały JEDNEGO wspaniałego ojca i najwspanialszą matkę na świecie. - Zobaczyłem, że Sam płacze. Nie wiedziałem o co chodzi dlatego podszedłem do niej.
-Kochanie, coś się stało? Coś cię boli? Mamy jechać do szpitala?
-Jason, nic się nie stało tylko mam chumorki podczas ciąży.-uff jak dobrze kamień z serca.
- Strasznie się przestraszyłem. - wypowiedziałem te słowa i wbiłem się w jej usta. Na początku tylko smakowałem jej ust, ale potem zacząłem ją zachłannie całować, tak jak to by był nasz ostatni pocałunek. Tą piękną chwilę przerwało nam chrząknięcie tego lapsa.
-Ekhem my tu kurwa stoimy, więc z łaski swojej nie wymieniajcie DNA aż tak zachłannie,dziękuje bardzo - podkreślił dwa ostatnie słowa i pocałował Darcy.
- Dobra koniec tej czułości. A ty - pokazałem palcem na Nicka. Jedziesz ze mną po bombki na choinkę i takie duperele, a jutro jedziemy po choinkę.
- Chill, bro kiedy jedziemy ?
- Czekaj. Zjem coś,pójdę się ubrać i pojedziemy. - odpowiedziałem i poszedłem na górę. Ubrałem się w czarne spodnie i białą koszulkę z napisem "fuck you bitch".
Zszedłem na dół. Zobaczyłem kanapki i kawę.
- Siadaj i jedz, potem mogę cię wypuścić z domu, skarbie.
- Dobrze, kochanie.
Po 30 minutach byliśmy w galerii handlowej. Usłyszeliśmy kolędę "Przybierzeli do Betlejem"
Nick jak to on zaczął śpiewać aż mi się głupio zrobiło, ale jak to mówią "na przypale albo wcale"
- PRZYBIERZELI DO BETLEJEM PASTERZE!!! - zaczął śpiewać Nick więc ja zacząłem śpiewać po nim.
-GRAJĄC SKOCZNIE DZIECIĄTECZKU NA LIRZE - zaśpiewałem, a teraz zaczeliśmy śpiewać razem.
-CHWAŁA NA WYSOKOŚCI CHWAŁA NA WYSOKOŚCI A POKÓJ NA ZIEMI.
Ludzie patrzyli na nas jak ja chorych psychicznie, no w sumie nie dziwię się im. Też bym tak zrobił.
- Dobra, chodź pójdziemy po te bombki i wracamy. Nie zamierzam spędzić tutaj całego dnia.
10 minut później mieliśmy już wybrane piękne bombki, masę bombek, ale moim błębem było to, że szedłem przez dział ze słodyczami.
-Kup mi tego batonika. Kup mi, kup mi, bo pożałujesz - nie odezwałem się, ale wiedziałem, że robię kolejny błąd, ponieważ wiem do czego jest zdolny Nick. Tak jak sądziłem Nick rzucił się na mnie, a ja upadłem na ziemię, zbijając przy tym WSZYSTKIE bąbki.
- Ty cipeuszu zbiłeś bombki! Z dupy se kolejnych nie wytrzasnę. Masz 3 sekuny na ucieczkę.
Raz...
Dwa...
Kurwa trzy! Spierdalaj tam, gdzie pieprz rośnie, bo bedzie z tobą źle.
Goniłem tego lapsa po całym sklepie dopóki go nie zauwżyłem, jak się chowa za papier toaletowy. On myśli, że ja go nie widzę, a ja myśle, że koleś jest już martwy.
- Mam cię.
Tak się wystraszył, że przywalił głową w półkę, która była metalowa na jego nieszczęście.
- Prosze nie bij. Będę grzeczny, proszę.
- Dobra ... ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Wezmę smycz i obrożę... obrożę będziesz miał na szyji, a do niej przyczepioną smycz i będziesz tak szedł aż do samochodu.
- Co kurwa !?
- To, co słyszałeś.
- Dobra, lepsze to niż dostać w ryj.
- I bardzo dobrze. I tak muszę zapłacić za te pierdolone bombki.
Wziąłem smycz i obrożę. Założyłem mu to na szyję. Nick szedł na kolanach, żeby mu było łatwiej.
-Grzeczny piesek - powiedziałem i pogłaskałem Nicka po głowie.
Poszliśmy do kasy zapłaciłem za te bombki, których i tak nie mam, bo ktoś mi je rozbił. Ehh, nie ważne.
W samochodzie Nick zaczął śpiewać piosenkę z radia.
Leciał akurat Shawn Mendes - Mercy.
Tak fałszował, że słuchać się nie dało. Ale no cóż, nie wiem, co zrobi jak mu powiem, że ma nie śpiewać.
Dojechaliśmy do domu z Nickiem wreszcie, bo spędziliśmy w galerii dobre 5 godzin i nie wiem, co mam powiedzieć Sam. Dam radę.
Weszliśmy do domu i Samantha się na mnie dziwnie spojrzała będzie zabawnie.
- Jason, gdzie masz bombki, o które cię prosiłam?
-Wieeeesz...
-Jason! Gdzie one są?
- To wszystko przez tą fujare! Rzucił się na mnie i stukły się wszystkie. Potem goniłem go przez cały sklep i potem wziąłem smycz i zacząłem go prowadzić tak,  bo się na to zgodził i potem zaczął śpiewać i to wszystko. Tylko się nie denewruj proszę.
- Bombek nie ma, trudno, ale kto wpadł na pomysł żeby Nick był na smyczy?
- To Jason wpadł na taki genialny pomysł, żeby każdy się śmiał ze mnie.
   Ta fujara wszystko psuje, ale no cóż tylko z nim mam takie sytuacje więc nie narzekam.
-Jason pokój teraz!- Krzyknęła Sam, a ja już wiedziałem  że nie będzie wesoło.
-Kochanie, ale on zbił nam bombki. No musiałem dać mu karę.
-Hahaha myślałeś, że będe krzyczała, kochanie?
-Szczerze? To tak.
-Głupi jesteś ale i tak cię kocham. Jason, nasze dzieci będą miały najlepiej na świecie. Wiem to. Chodź zrobimy sobie drzemkę. Jestem strasznie śpiąca  co ty ma to?
-Z tobą zawsze, skarbie.
Podszedłem do niej i mocno pocałowałem. Jej usta są takie miękkie. Kocham je najbardziej na świecie i nigdy nie przestanę. Samantha jest najcudowniejszą kobietą na tej ziemi i nic tego nie zmieni.
Położyliśmy się oboje. Otuliłem Sam ręką i przytuliłem się do niej. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.

****"
Ten rozdział dedykuję Monisiaww. Dziękuję za pomoc 😍😘😘💕💕💕

Risky BoyWhere stories live. Discover now