9

82.2K 4.4K 256
                                    

*Jason
        Przyszedłem pod dom Samanthy tak, jak obiecałem. Jednak to nie ona mi otworzyła. Przez chwilę myślałem, że pomyliłem domy. W drzwiach stanęła wysoka brunetka, to chyba Darcy.
- Hej! Wejdź, Sam jest już gotowa. - powiedziała wciągając mnie do domu. Poszliśmy na górę do pokoju Sam. Darcy zirytowana trochę widząc, że nie ma Samanthy w środku od razu zajrzała do łazienki. Siłą wyciągnęła stamtąd Sam. Byłem pod wrażeniem jak wyglądała. Miała na sobie krótką, granatową spódniczkę i jasną bluzkę na ramiączkach. Wyglądała na naprawdę przerażoną.
- Hej. Ładnie wyglądasz. - odezwałem się.
- Dzięki - odpowiedziała speszona.
- To bawcie się dobrze - powiedziała Darcy wypychając nas z pokoju. Sam jeszcze chciała coś powiedzieć, ale Darcy nie dała jej dojść do słowa.

    Zaprowadziłem ją więc do mojego audi i otworzyłem drzwi, by mogła wsiąść. Samantha spojrzała na mnie z wahaniem, ale w końcu się poddała.
- Zamierzasz się dzisiaj do mnie w ogóle odezwać? - powiedziałem po paru minutach jazdy w ciszy.
- Nie.
- Przestań się zachowywać jak małe dziecko. Powinnaś się cieszyć, że chce iść z tobą na randkę.
- Bo co? Bo każda dziewczyna o tym marzy? Ja nie jestem taka.
- Przecież się zgodziłaś wczoraj.
- Wykorzystałeś mnie. Specjalnie dałeś mi tyle alkoholu. O co ci właściwie chodzi, co? Założyłeś się z Nickiem, że skoro jesteś tu nowy to uda ci się mnie przelecieć?
- Przestań - warknąłem już zdenerwowany. Co ona sobie myśli?! Może i się założyłem, ale to nie ma już znaczenia. Nie dla mnie przynajmniej. - Posłuchaj, chcę, żebyś się dzisiaj dobrze bawiła. Nie zamierzam Cię skrzywdzić. Jasne?
- Jasne - prychnęła zirytowana.
- Dlaczego taka jesteś? - spytałem już spokojnym tonem.
- Jaka? Nieufna? Wystraszona? Mam swoje powody, ale to nie twoja sprawa.
- Nie, wredna. Jesteś wredna dla wszystkich, którzy dla Ciebie mili.
- Nie jestem wredna! - krzyknęła oburzona waląc mnie pięścią w ramię.
- Au!! I agresywna na dodatek! - powiedziałem ze śmiechem. Ona o dziwo też się roześmiała. I chyba trochę rozluźniła.
Znowu milczeliśmy, ale to już nie było takie niezręczne. Po chwili byliśmy już na miejscu.
- Kino? Serio? - powiedziała rozczarowana.
- No co? Nie lubisz oglądać filmów?
- Lubię, ale myślałam, że wymyślisz coś bardziej oryginalnego.
- Słońce, daj mi szansę, okey?
- No skoro chcesz.
- Nie marudź tylko wysiadaj.

          Weszliśmy do wysokiego budynku. Miałem nadzieję, że spodoba jej się moja niespodzianka. Długo myślałem gdzie ją zabrać. Zauważyłem, że jest bardzo wyczulona na obecność nieznajomych ludzi więc na razie koncerty, kręgle czy restauracje odpadają. Kino myślę, że też, chociaż wcale nie wygląda już na taką spiętą jak przedtem. Naprawdę nie chcę, żeby się mnie bała. Nie jestem zły. Samantha jest naprawdę inna, niż wszystkie dziewczyny, które do tej pory poznałem. Pierwszy raz w ogóle zabieram dziewczynę na randkę tak po prostu, żeby się dobrze poczuła. Nie wiem co ona ze mną robi, od wczoraj nie mogę przestać o niej myśleć.

Gdy znaleźliśmy się na najwyższym piętrze wziąłem Samanthę za rękę. Nie wiem, czy spięła się przez mój dotyk czy przez ten tłum. W każdym razie zignorowałem to i pociągnąłem ją na koniec korytarza. Otworzyłem kluczem drzwi z napisem "Tylko dla personelu" i puściłem Samanthe przodem. Znaleźliśmy się w niewielkim pomieszczeniu, w którym były kolejne drzwi. Otworzyłem je i wszedłem po schodach. Po chwili byliśmy już na dachu. Ukazał nam się przepiękny widok Nowego Jorku o zachodzie słońca.

Risky BoyWhere stories live. Discover now