Rozdział 28

11.1K 346 112
                                    

*Skyler*
Od wyznania Luka miną mniej więcej tydzień. Wszystko było nadal jak po staremu, a chłopak zachowywał się jakby nic się nie stało. Cieszyłam się bardzo z tego powodu, bo nie chciałam stracić Luka. Po kilku dniach w końcu powiedziałam Bellamiemu o wyznaniu chłopaka, na początku nie był zadowolony jednak kiedy mu to dokładnie wytłumaczyłam i obiecałam, że może mi zaufać, zrozumiał to. Dzisiaj był piątek, a ja postanowiłam wybrać się właśnie z Lukiem na imprezę. Bellamy nie chciał się zgodzić, ale i tak nie miał nic do gadania więc w końcu ustąpił. Stałam właśnie przed szafą i przebierałam wśród ubrań nie mogąc się zdecydować co założyć. Nie chciałam ubierać się zbyt oficjalnie, ale jednak chciałam dobrze wyglądać. Po długim namyśle w końcu zdecydowałam się na krótką sukienkę na grubych ramiączkach w kolorze pudrowego różu, czarne rajstopy i czarne botki ze srebrnymi zamkami po wewnętrznych stronach. Wzięłam do tego małą torebkę, którą dostałam od Belliego i całość wykończyłam drobnym akcentem w postaci srebrnej branzoletki rownież od chłopaka. Zrobiłam czarne kreski nad oczami i usta pomalowałam na delikatny róż, a niedoskonałości pokryłam korektorem. Włosy zakręciłam w loki padające kaskadami na ramiona i ciągnące się aż pod łopatki. Gotowa do wyjścia zeszłam na parter i podeszłam do bruneta. Pożegnałam się z nim długim, leniwym pocałunkiem i rzucając jeszcze krótkie "do zobaczenia" wyszłam z domu. Postanowiłam jechać taksówką żeby było szybciej więc kiedy znalazłam się na dworze pojazd już stał na podjeździe. Wsiadłam do środka i podałam kierowcy adres klubu, po czym opadłam wygodnie na siedzenie. Wpatrywałam się jak zwykle miałam w zwyczaju w ludzi za oknem i wymyślałam zabawne historyjki, które mogły dotyczyć ich życia. Podróż minęła mi szybciutko i w mgnieniu oka znalazłam się pod klubem. Zapłaciłam miłemu mężczyźnie zza kierownicy i skierowałam się do wejścia gdzie stał już rudowłosy chłopak. Przywitałam się z nim długim przytulasem i weszliśmy wspólnie do klubu.

Od razu skierowaliśmy się do barku i usiedliśmy przed barmanem. Zajrzeliśmy do karty w poszukiwaniu czegoś bardziej wyszukanego jednak i tak skończyło się na tym, że zamówiliśmy zwykłe whisky z kolą. Zauważyłam, że chłopak dziwnie spojrzał w stronę barmana i porozumiewawczo kiwną mu głową. O co mogło chodzić? Pewnie mi się wydaje tylko.. Nie przejęłam się bardziej tym co się zdarzyło i uznając to za moją pomyłkę pogrążyłam się z nim w rozmowie.

- Dobra, to za naszą przyjaźń! - wzniósł toast po tym jak mężczyzna zza baru podał nam drinki.

- Za przyjaźń na wieki! - odpowiedziałam mu i stukając się kieliszkiem wzięłam dużego łyka napoju. Od razu zakręciło mi się w głowie i poczułam alkohol w moich żyłach, co było trochę dziwne, bo zazwyczaj miałam dobrą głowę do picia, ale widocznie to nie mój dzień.

- No weź wypij jeszcze jednego, rzadko chodzimy na imprezy.. - nalegał po kilku już drinkach i kilku kolejkach wspólnego tańca.

- Nie pow-winnam-m tyl-le pićć... - wybełkotałam ledwo wyraźnie chociaż, nie ukrywam, miałam ochotę na kolejnego.

- Nie daj się prosić Sky.. - ciagle mnie przekonywał, a ja w końcu się przełamałam.

- No dob-br-ra! - odpowiedziałam i zwróciłam się do barmana.

Wypiliśmy po ostatnim drinku i udaliśmy się do taksówki z zamiarem powrotu do domu. Spiliśmy się, a przynajmniej ja, za wszystkie czasy i jedyne co teraz chciałam to iść spać, więc nie powstrzymując się już dłużej usnęłam na kolanach Luka w samochodzie.

***
Obudziły mnie promienie słońca wlewające się do pokoju przez okno. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Nie był to mój dom, więc napewno Luke zabrał mnie do siebie, bo stwierdził, że tak będzie łatwiej. Podniosłam się delikatnie z łóżka i zrobiłam pierwszy krok na podłodze. Momentalnie wszystko zawirowało i nim się obejrzałam leżałam już jak długa na ziemi. Dopiero teraz poczułam jak wielki ból rozpalał moją głowę. Miałam też lekkie mroczki przed oczami jednak to napewno były skutki zbyt dużej ilości alkoholu. Zwlokłam, albo nawet i stoczyłam się na dół po schodach podtrzymując się każdej ściany i otworzyłam szafkę w której znalazłam leki. Połknęłam tabletkę i popijam wodą po czym oparłam się o blat i wyjrzałam przez okno. Moją uwagę przykuła tabliczka z nazwą ulicy. Summer Street*. W Nowym Jorku nie ma takiej ulicy, a przynajmniej nie kojarzę.. Przyjrzałam się tamtej tabliczce i pod nazwą ulicy dojrzałam napis California. Jakim cudem California?! Musi być na to jakieś racjonalne wyjaśnienie... Napewno Bellamy mnie tu zabrał, pewnie chciał mi zrobić niespodziankę. Nie no dobra, to jest niemożliwe.. W co ja wierze, czy to znaczy, że...

Zostałam porwana!

Przeraziłam się okropnie i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, jak się zachować. Pierwsze co mi przyszło do głowy to podeszłam do drzwi i zaczęłam szarpać za klamkę, ale ani rusz. Były zakluczone i nie dało się ich otworzyć. Następnie podeszłam do okna i chciałam je otworzyć, ale żadne z nich nie miało klamki. Bałam się co się teraz stanie, nie mogłam wyjsć, uciec, a w domu nikogo nie było. Byłam tylko ja i głucha cisza. Postanowiłam się chociaż trochę rozejrzeć, jeśli miałam tu zostać do póki czegoś nie wymyślę.

Domek w sumie był mały, ale wszystkie meble nowoczesne i wyglądały na bardzo drogie. W sumie dom był urządzony w moim guście i gdyby nie fakt, że jestem tu przetrzymywana pod przymusem to pewnie byłabym zachwycona. Zastanawiało mnie jeszcze jedno. Kto to zrobił...

Poczułam ogromny głód bo sądzać po zegarku na ścianie, nie jadłam od jakichś dziesięciu godzin. A no właśnie zapomniałam dodać, wszystkie moje rzeczy typu telefon, torebka, dowód, pieniądze zniknęły, a ja nie byłam już w sukience z poprzedniego dnia tylko w szarych dresach i schludnej różowej koszulce, co trochę mnie przeraziło bo to oznaczało, że porywacz mnie przebierał, jednak bieliznę miałam tą samą. Wracając, podeszłam do lodówki i uchyliłam jej drzwiczki, a moim oczom ukazała się góra mojego ulubionego jedzenia. Nie chciałam brać nic z tamtąd jednak mój pusty żołądek wygrał bitwę z rozsądkiem. Zjadłam jakieś kanapki i ciagle zestresowana całą tą sytuacją usiadłam na fotelu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić więc włączyłam telewizje i czekałam aż w końcu zjawi się mój porywacz. Ja mu pokaże kto tu rządzi.




*Chyba nie ma takiej ulicy Xd


My Best FriendKde žijí příběhy. Začni objevovat