Rozdział 25

12K 396 47
                                    

*Bellamy*
Obudziłem się wcześnie. Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem, że znajduje się w swojej sypialni z brunetką obok. Zacząłem przypominać sobie wydarzenia z wczorajszego dnia. Tak bardzo cieszę się, że wzięła mnie do siebie pomimo tego, że ją zostawiłem. Niby to ona zawiniła, ale nie powinienem był wtedy tak na nią naskakiwać, a już napewno nie powinienem był jej zostawiać samej.

Nie chce jej stracić...

Czym prędzej zerwałem się z łóżka i cichutko się ubrałem po czym wyszedłem z domu. Musiałem przygotować wszystko jak najlepiej dla mojej księżniczki.

*Skyler*
Obudziłam się koło 9:15, rozejrzałam się wokół, ale Bellamiego nie było w łożku. Zeszłam na parter z nadzieją, że chłopak tam będzie, ale nie. Oczywiście tam rownież go nie było. Chwyciłam za telefon i zobaczyłam wiadomość od Chloe.

Chloe *,*
Hej mysza, spotkajmy się o 10 w Kameralnej! Nie przyjmuje odmów, będę czekać! xxx

Nie miałam innego wyjścia więc poszłam szybko się ubrać i ruszyłam w stronę kawiarnii. Nie wysilałam się specjalnie żeby się pomalować, czy ładnie ubrać, bo jak widać nie miałam już dla kogo.

Doszłam na miejsce po kilkunastu minutach i dosiadłam się do stolika przyjaciółki, która już siedziała z dwoma kawami. Dziewczyna przywitała się ze mną i podsunęła mi jeden napój.

- Co u ciebie? - zapytała podekscytowana.

- Marnie... - odparłam bez życia.

- Co jest? Myślałam, że wszystko jest dobrze... - nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała żeby było dobrze.

- Było wspaniale, ale przed twoim wyjazdem. - burknęłam i pociągnęłam duży łyk gorącego napoju.

- Czemu, co się stało? - dalej się dopytywała, a mi głupio było to przed nią kryć, bo w końcu to była moja przyjaciółka.

- Eh, po odwiedzinach jego rodziców Bellamy troszkę się załamał i wracał pijany do domu.. No więc po tygodniu nie wytrzymałam i wygarnęłam mu, że tak naprawdę go w ogóle nie obchodzę no i się na mnie wkurzył, a zresztą mu się nie dziwie... On naprawdę zawsze o mnie dbał i był dla mnie taki kochany, a ja mu z takim tekstem wyjeżdżam. Już naprawdę przez niego mi się w głowie poprzewracało i za dobrze w dupie, a jak przyjdą słabsze dni to, że od razu on jest ten zły... - przerwałam na chwilę , aby pozwolić łzie skapnąć z mojego policzka do kubka z kawą. - No i nie rozmawialiśmy od dłuższego czasu i wczoraj mój przyjaciel znalazł go pijanego i przywiózł go do mnie, ale on rano znowu uciekł i teraz jestem już sama! - końcówkę zdania wykrzyczałam na jednym wdechu i przestałam hamować łzy. Pozwoliłam im kapać cieżko na stół i do kawy.

- Oh biedactwo... Szczerze nie wiem co mam ci powiedzieć... Ja, ja myślałam, a wręcz byłam pewna, że on cię kocha i...

- Kocha mnie? - przerwałam blondynce podnosząc jednocześnie na nią wzrok.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. Kiedy byliśmy z Charliem na Malediwach cały czas Bellamy wydzwaniał do niego i ciagle nawijał mu tylko, że nie wie co ma zrobić jeszcze żeby cię uszczęśliwić i w ogóle... - może to dziwne, ale mnie tym nie pocieszyła, bo czuje się teraz jeszcze bardziej winna.

- Co ja mam robić? - załamana schowałam twarz w dłoniach.

Czułam, że to wszystko zaczyna mnie tak dobijać, że zaraz upadnę i się nie podniosę...

- Jeśli kogoś kochasz daj mu wolność. Jeśli do ciebie wróci, to nie pozwól go sobie już więcej odebrać, jeśli nie, to znaczy, że tak naprawdę nigdy nie było twoje...

My Best FriendWhere stories live. Discover now