Rozdział 26

13K 377 185
                                    

*Skyler*
- Dobra, włosy ogarnięte, sukienka idealnie wygładzona, makijaż perfekcyjny, buty dobrze dobrane, torebka..? Kuźwa nie mam torebki! - chodziłam cała w stresie po pokoju.

Przylecieliśmy z Bellamym wczoraj do Phoenix jednak postanowiliśmy spotkać się z moimi rodzicami dopiero dzisiaj. Zatrzymaliśmy się w pobliskim hotelu, aby nie robić nikomu kłopotu. Za dziesięć minut mieliśmy wyjsć na spotkanie, jednak ja denerwowałam się, że o czymś zapomnę, lub coś pominę. Dzisiaj wszystko musiało być perfekcyjne. Miałam nadzieje, że rodzice zaakceptują Bellamiego jako mojego chłopka. No bo fakt, znali go od dawna, ale ojciec nigdy go nie lubił, a matka zawsze chciała żebym umawiała się z bogatym i ułożonym biznesmenem, a powiedzmy sobie szczerze, Bellamy taki nie był.

Robiłam już setne okrążenie wokół pokoju hotelowego wymieniając na głos wszystkie istotne rzeczy i cały czas poprawiałam włosy mając wrażenie, że odstają mi te drobne wkurzające loczki. Bellamy za to stał sobie spokojnie przy drzwiach i bawił się kluczami na palcu.

- Kiedy się tak denerwujesz to wyglądasz jak taki pingwinek. - zaśmiał się chłopak, a ja nie potrafiłam nie odwzajemnić tego gestu.

Po raz ostatni już poprawiłam włosy w lustrze i poszłam za brunetem do hotelowej windy. Zauważyłam jak bardzo trzęsą mi się ręce, co nie było dobre, bo widać było przez to jak się stresuje, a stres to według moich rodziców oznaka słabości...

Wsiedliśmy do taksówki i w całkowitej ciszy udaliśmy się pod dom moich rodziców. Kiedy stanęliśmy już przed wejściem czułam jak robi mi się słabo, a nogi same mi się uginają. Po prostu myślałam, że tam zemdleje, albo co gorsza zwymiotuje. Powtórzyłam szybko chłopakowi regułkę całego przywitania i powolnym krokiem ruszyłam do drzwi. Zapukałam powoli jednak mocno w drzwi i czekałam aż ujrzę rozpromienioną, jak narazie, twarz mojej rodzicielki. Przywitałam się z rodzicami i stanęłam w holu. Wyprostowałam się i splotłam ręce mając zamiar przedstawić im Bellamiego. To dziwne w sumie, że przedstawiam im kogoś kogo już znają.

- Dobrze, a więc mamo, tato to jest mój chłopka. Chodź kochanie. - wypowiedziałam ostatnie słowa ledwo powstrzymując swój głos od drżenia i spojrzałam w stronę drzwi zza których wyłonił się brunet.

Z godnie z tym jak ustaliliśmy podszedł do mnie i złapał mnie za rękę po czym skierował się do moich rodziców.

- Dzień dobry państwo Jonson, miło mi ponownie poznać. - powiedział z lekkim uśmieszkiem na ustach.

Dziwiłam się jaki spokojny był chłopak i jak swobodnie się wypowiadał w porównaniu do mnie, a przecież to byli moi rodzice. Bałam się okropnie jak zareagują, a szczególnie ojciec. No i właśnie miałam się czego bać.

- Jak to ON? - zapytał zdziwiony, a może bardziej zirytowany, nie wiem...

- Bellamy jest właśnie moim chłopakiem tato.. - prawie, że wyszeptałam i ścisnęłam delikatnie dłoń bruneta.

- Ale, jak? Co? Ale.. Dlazego on? - rzucał pytaniami, a ja próbowałam zachować powagę.

- Yyy Greg, zjedzmy obiad... - powiedziała do niego mama starając się załagodzić sytuacje, co mnie bardzo pozytywnie zdziwiło.

- No nie zbyt dobrego wybrałaś sobie tego chłopaka.. Taki bezczelny on jest, nie ma szacunku do nikogo, zobaczysz zacznie pomiatać tobą jak jakąś szmatą i cię wykorzysta tylko. I jeszcze te jego tatuaże, no nie no tragedia jakaś. Gówniarz i tyle.

- Tata ma racje mogłaś sobie jakiegoś biznesmena bogatego wybrać, a nie byle kogo. - bardzo bolały mnie ich słowa, bo dla mnie Bellamy był idealny jednak bałam się odzywać.

My Best FriendWhere stories live. Discover now